Rozdział piętnasty

10.9K 343 85
                                    

Lizzie gwałtownie uniosła głowę i spojrzała na mężczyznę.

- Kocham cię. – powtórzył James, stając przed nią.

Wpatrywali się sobie w oczy, nie mówiąc ani słowa. Lizzie starała się doszukać w jego spojrzeniu czegokolwiek, co wskazywałoby, że kłamie, lecz nic nie widziała.

Poczuła się, jakby ktoś uderzył ją pięścią w brzuch. Nie mogła uwierzyć, że James byłby aż tak okrutny, aby żartować sobie z niej w taki sposób. Cały rok marzyła o tym, aby usłyszeć te słowa z jego ust, lecz nie w taki sposób. Nie teraz. Nie, gdy powiedziała mu, że jeżeli jej nie kocha to nie ma sensu być dalej razem.

Kolejna fala łez popłynęła jej po twarzy. James widząc to zmarszczył czoło i dotknął lekko jej ramienia.

- Nic nie powiesz? – spytał.

Lizze pokręciła głową.

- Nie kochasz mnie, James. – odezwała się wreszcie. Głos jej się łamał, lecz tym razem nie oderwała od niego wzroku. Nadal szukała jakiekolwiek oznaki, że James sobie z niej kpi.

James słysząc jej słowa, oderwał od niej dłoń i zaczął przechadzać się po kuchni.

- Więc teraz wiesz lepiej ode mnie co do ciebie czuję? – spytał, nie przestając przemieszczać się.

Lizzie podążała za nim wzrokiem. Widziała po jego chodzie, że był wściekły. Jego kroki były długie i energiczne. Zaledwie dwoma ruchami przemierzył całą jej kuchnię i skierował się do salonu.

- Czy mój ociec coś ci obiecał? – zapytała. Już kiedyś zadała mu to pytanie, lecz nie udzielił jej na nie odpowiedzi.

James przystanął i popatrzył na nią szeroko otwartymi oczami.

- Co miałby mi obiecać? I za co? Za bycie z tobą?

Lizzie wzruszyła ramionami.

- Nie wiem, co miałby ci obiecać. Pieniądze? Klientów? Nie wiem. – nos miała tak zapchany, że ledwo mogła mówić. – Wybacz, że ciężko mi uwierzyć, że nagle uważasz, że mnie kochasz. Jeżeli tak jest naprawdę, to masz dziwny sposób okazywania miłości.

Lizzie rozejrzała się po pomieszczeniu w poszukiwaniu chusteczki. Gdy nic nie znalazła, podeszła do ręczników papierowych i wydmuchała w nie nos.

James, który ponownie zaczął krążyć po jej mieszkaniu, nic nie mówił. Jedynie wzdychał głośno i co jakiś czas przeczesywał swoje włosy.

Lizzie, która zawsze uważała ten tik za uroczy, teraz poczuła, że zaczyna ją drażnić. Tak samo, jak i jego ciągłe przemieszczanie się.

- Możesz przestać? – spytała zirytowana, a gdy zobaczyła jego pytający wzrok, dodała. – Chodzić w kółko. Możesz usiąść, abyśmy wreszcie porozmawiali?

- Przecież rozmawiamy. – odpowiedział, zajmując z powrotem miejsce przy stole.

- Ja rozmawiam, a ty albo milczysz albo rzucasz bombę, że mnie kochasz. Więc teraz oczekuję wyjaśnień. – powiedziała, również siadając na krześle.

James rozparł się wygodniej na siedzeniu, po czym znów przeczesał włosy. Lizzie widząc to zacisnęła szczękę, ale powstrzymała się od kolejnego złośliwego komentarza.

- Jakich wyjaśnień? – spytał wreszcie.

Lizzie przygryzła wargi, próbując zapanować nad wybuchem. Jakby mężczyzna robił wszystko, aby tylko ją zdenerwować.

- Powiedziałeś, że mnie kochasz. – głos jej lekko drżał, gdy wypowiadała to zdanie. – Lecz widzisz, kompletnie ci nie wierzę. Nigdy nie potraktowałabym najgorszego wroga tak jak ty potraktowałeś mnie przez ostatni rok. Stąd, chcę usłyszeć wyjaśnienia. Co tobą kierowało? Dlaczego uważasz, że mnie kochasz? Tak naprawdę to ty mnie w ogóle nie znasz, więc tym bardziej wątpię, że to co czujesz to miłość. Może kochasz uprawiać ze mną seks. – dodała złośliwie. Chociaż to zdanie bardziej zabolało ją niż jego.

Odrzucona (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now