Winston Graham ,,Cordelia"

32 4 2
                                    


Jak możecie wiedzieć, jestem fanką serii o rodzinie Poldarków. To jeden z nielicznych cyklów, gdzie każdy tom kupowałam i czytałam od razu po premierze, jedne z moich ukochanych książek wszechczasów. Kiedy więc dwa lata temu w Polsce wyszła inna powieść historyczna Winstona Grahama, byłam bardzo zaintrygowana... Ale potem jakoś o niej zapomniałam. Jakiś czas temu z nadmiaru wolnego czasu odwiedziłam jeden z książkowych dyskontów w Krakowie i tam trafiłam na ,,Cordelię" w bardzo atrakcyjnej cenie. I w ten sposób przeczytałam kolejną powieść Grahama.

Frederick Ferguson jest dumnym i autorytarnym nestorem rodu Fergusonów. Bardzo zależy mu na przekazaniu domu i farbiarni swoim potomkom, więc gdy jego syn Brook traci żonę, ojciec w bardzo szybkim czasie namawia go na kolejne małżeństwo, a wybór pada na młodziutką Cordelię Blake. Dziewczyna nie czuje się dobrze w nowym domu - teść próbuje ją stłamsić, jej mąż okazuje się człowiekiem o chwiejnym charakterze, całkowicie podporządkowanym ojcu, a powody śmierci Margaret Ferguson okazują się być mniej jednoznaczne niż twierdzi rodzina... W dodatku Stephen Crossley, dyrektor teatru o romantycznej duszy, zaczyna okazywać Cordelii nadmierne zainteresowanie.

,,Cordelia" podobnie jak seria o Poldarkach rozgrywa się w dawnej Wielkiej Brytanii, ale w tym wypadku jakieś sto lat później i w Manchesterze, mieście fabrycznym. Akcja rozgrywa się tym razem na przestrzeni zaledwie kilku lat, więc dynamika jest całkiem inna. Osoby znające historyczną twórczość Grahama wiedzą, że nie pisze on szczególnie warto, akcja jest dosyć spokojna, skupiona na codzienności i rozgrywająca się w sposób bliski rzeczywistemu. Niektórych może to nudzić (w ,,Cordelii" pojawia się wiele szczegółowych wydarzeń, które nie wnoszą wiele do historii bohaterki), ale dla mnie tworzy świetny klimat i mimo że fabuła toczyła się powoli, to ja cały czas byłam zaangażowana i przeżywałam losy bohaterów. Graham po części stylizuje ,,Cordelię" na powieść, która naprawdę mogłaby zostać napisana w XIX wieku, chociażby przez dość znaczną rolę ekspozycji (ale spokojnie, akcja nie składa się z samych streszczeń, a charaktery bohaterów wynikają z ich działań) oraz język, ale jednocześnie dodaje do tego współcześniejszy punkt widzenia - wzmianki na temat seksualności, ateizmu czy emancypacji kobiet. Samo tło jest naprawdę ciekawe, może nie poczytamy tu dużo ważnych wydarzeniach politycznych, ale wyraziście zostały nakreślone ówczesne stosunki rodzinne, sytuacje fabrykantów, rozwój nauki, a mnie szczególnie zainteresowały wzmianki o seansach spirytystycznych i teatrze - jako fanka musicali z ogromną ciekawością obserwowałam, jak Graham ukazał ewoluję pojęcia ,,teatr muzyczny".

,,Cordelia" była reklamowana w dużej mierze jako powieść o zakazanej miłości, ale uważam to za błąd. Przyznam, że przez pierwszą połowę książki obawiałam się, czy autor nie za bardzo zapędzi się w wątku miłosnym. Jedną z rzeczy, za które cenię sagę Poldark, jest fakt, że tam stawiano bardzo mocno na związki niepozbawione romantyzmu i namiętności, ale przede wszystkim oparte na wspólnym przeżywaniu codzienności i dogłębnej znajomości drugiej osoby. Tymczasem stosunek Stephena do Cordelii to typowe ,,instant love" połączone z takim romantycznym wielbieniem ukochanej osoby, oparte w dużej mierze na wyobrażeniach i uroku zakazanego owocu (tutaj kłaniają się nam takie przykłady jak ,,Cierpienia młodego Wertera", ale też chociażby ,,Horsztyński" Słowackiego czy ,,Pani Bovary"). Trudno uwierzyć, że to uczucie jest prawdziwe i przetrwałoby próbę czasu, Stephen mnie mocno irytował, a na Cordelię też byłam zła, że daje się uwieść słodkim słówkom. Wydaje mi się, że Graham chciał jednak pokazać taką wyidealizowaną, ,,książkową" miłość, a potem udowodnić, że w życiu ci romantyczni kochankowie wcale nie wypadają tak wspaniale. Tak naprawdę to nie jest opowieść o romansie czy trójkącie miłosnym, a o samej Cordelii, jej uzależnieniu od różnych mężczyzn, ale w końcu też bardzo powolnej emancypacji. Cordelia w pierwszych rozdziałach jest dość nieśmiała, łagodna, pełniąca rolę typowej wzorowej wiktoriańskiej córki i żony. Z biegiem kolejnych rozdziałów odkrywa swoją inteligencję i siłę, zaczyna rozumieć, że zasługuje na więcej i początkowo buntuje się tylko w duchu, potem potajemnie, a ostatecznie otwarcie walczy o siebie i swoich bliskich. Z każdą stroną wzbudzała we mnie coraz większą sympatię i podziw. Bardzo lubię takie historie, gdzie postać kobieca nie jest silna  i harda od początku, musi to w sobie odnaleźć, i pod tym względem ,,Cordelia" zaskakująco skojarzyła mi się... z ,,Kirke" Madeline Miller.

Pozostałym postaciom też nie można nic zarzucić. Stephen mnie irytował, ale Graham odwalił naprawdę kawał dobrej roboty, kreując obraz romantyka nie takiego, jakiego pokazują nam książki i filmy, ale jaki naprawdę istniał w tej epoce - szukającego idealnej kochanki, potrafiącego być wzniosły i czuły, ale jednocześnie niezdolnego do dojrzałej miłości i odpowiedzialności za drugą osobę. Brook, mąż naszej bohaterki, może denerwować swoją słabością i kapryśnością, ale jednocześnie wzbudza litość i zrozumienie swoimi kompleksymi i nieustannym życiem w cieniu ojca. Ten ostatni, czyli Frederick Ferguson, jest kolejnym świetnym przykładem bohatera, tym razem silnego, autorytarnego ojca rodziny, który potrafi być tyranem, ale ma swoje uczucia i motywacje, a jego relacja z Cordelią jest jednocześnie pełna niechęci i podziwu. Cała rodzina Fergusonów to zbiór ciekawych indywiduuów, pokazujących różne typy ludzi, a szczególnie w pamięć zapada Pridey - dziwaczny staruszek poświęcający się tylko eksperymentom naukowym i opiece nad stadkiem myszy. Z początku wydaje się tylko komiczny, ale potem budzi coraz większą sympatię, a jego relacja z Cordelią czy miłość do zwierzątek wywołuje ciepło w sercu. Warto też wspomnieć o wątku Margaret, pierwszej żony Brooka, którą poznajemy przez jej dziennik i w ten sposób staje się ona pełnoprawdną bohaterką powieści. Chociaż uwam, że Graham nie do końca wykorzystał potencjał tajemnicy i grozy związanego z jej śmiercią.

,,Cordelia" pewnie nie przypadnie do gustu każdemu - jak wspominałam, nie ma tu wartkiej akcji, ja sama chwilami miałam wrażenie, że za dużo uwagi poświęca się pomniejszym wydarzeniom, a mniej tym, które naprawdę powinny budzić emocje. Jednak ostatecznie książka naprawdę mnie porwała, wywołała wiele emocji i refleksji, a zakończenie uważam za genialne - nie jest klasycznie zamknięte, ale rzadko trafiam na książki z tak dobitnym i podkreślającym sens całości finałem. Myślę, że fani podobnych klimatów powinni mieć na uwadze tę pozycję.


Ocena: 9/10

Cytat godny uwagi:

,,Ludzie nie rodzą się mądrzy, zdobywają doświadczenie; nabierają go z wiekiem, jeśli dopisze im szczęście."

W książkowym świecieWhere stories live. Discover now