Rodzina Borgiów od lat rozpala ludzką wyobraźnię. Rodrigo Borgia jako papież Aleksander VI nie krył się ze swoimi nieślubnymi dziećmi i kochankami, jego syn Cezar stał się pierwowzorem słynnego ,,Księcia" z książki Machiavellego, a córka Lukrecja była oskarżana o utrzymywanie kazirodczych stosunków z ojcem i bratem(co chyba w dzisiejszych czasach zostało praktycznie obalone przez historyków). Rozpusta, bezbożność, morderstwa i wielka polityka w pokręcony sposób fascynują i intrygują. Nic więc dziwnego, że o Borgiach powstają nie tylko filmy i seriale, ale i książki – w powieści ,,Poślubiona Borgii" poznajemy perspektywę Sanchy Aragońskiej, żony jednego z synów papieża, którą posądzano o romanse z braćmi swojego męża.
Sancha jest nieślubną córką Alfonsa, syna króla Neapolu, ale nieprawe pochodzenie nie wyklucza jej ze stania się członkiem politycznej gry swoich krewnych. Po śmierci dziadka i koronacji ojca dziewczyna zostaje wydana za młodszego od siebie Joffrego, najmłodszego syna świeżo mianowanego papieża Aleksandra VI. Małżeństwo nie układa się poprawnie – Sancha jest rozczarowana niedojrzałością męża, a Joffre mimo przywiązania do żony otacza się kurtyzanami. Po jakimś czasie młodzi małżonkowie zostają wezwani na dwór papieski, gdzie Sancha przeżywa szok widząc brak zasad i zepsucie rodziny swojego męża. Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy Sancha zakochuje się w Cezarze, bracie Joffrego, kardynale, który chce jednak porzucić purpurę.
Historia Sanchy Aragońskiej i Cezara Borgii zawsze wydawały mi się bardzo intrygujące, ze względu na to, że prawdopodobnie połączył ich romans, a mimo to Borgia nie wahał się skrzywdzić rodziny Sanchy(chociaż też chyba nie jest udowodnione, że to on stał za tym, co spotkało Alfonsa). Jednak ostatecznie powierzył jej opiekę nad swoimi siostrzeńcami, co może być potwierdzeniem, że naprawdę łączyła ich miłość. Dramatyzmu dodaje fakt, że zmarli w niewielkim odstępie czasu. Miałam więc wobec ,,Poślubionej Borgii" bardzo duże oczekiwania, które nie do końca zostały spełnione. Jestem rozczarowana tym, że Kalogridis nie zamieściła żadnej notatki w której wyjaśniłaby, które wydarzenia są stuprocentową prawdą, a której fikcją, zwłaszcza, że mam wrażenie iż pisarka w wielu miejscach dość mocno rozminęła się z prawdą historyczną. Zakończenie i ostatecznie działania Sanchy w każdym razie na pewno nie są prawdziwe i wydały mi się mocno naciągane. Posądzenia o kazirodczych stosunkach Lukrecji z Rodrigem i Cezarem to raczej fikcja, ale jestem w stanie zrozumieć, że autorka postanowiła przedstawić ich relacje w taki sposób. Jednak liczyłam na jakieś głębsze wyjaśnienie, dlaczego relacja rodzinna miałaby wejść na takie tory. Borgiowie bądź co bądź byli tylko ludźmi, a nie jakimiś wysłannikami piekła i takiego przedstawienia zabrakło mi w książce Kalogridis. Do tego w pewnym momencie motyw kazirodztwa się ucina i nie wywiera już żadnego wpływu na członków rodziny. Miałam też wrażenie, że postacie też są skonstruowane w mało konkretny sposób – najlepszy przykład to Lukrecja, która najpierw jest przedstawiona jako podstępna intrygantka i rozpustnica, a później jako biedna, przytłoczona przez rodzinę dziewczyna. Irytował mnie mocno Joffre, który był głupim, słabym dzieciakiem, a jeszcze bardziej irytowało mnie to, że Sancha ma wobec niego jakieś poczucie obowiązku i roztkliwia się nad tym, że on ją tak kocha. Hm, może i cię kocha, Sancho, ale za bardzo to tego nie okazuje. Sama Sancha jest postacią dość ciekawą, bo postacie silnych kobiet, które bronią się przed zdominowaniem przez mężczyzn, zawsze są ciekawe, ale jednak chwilami jej upór wydawał mi się podpadać pod jakieś narcystyczne przekonanie, że to ona najlepiej wie, co jest dla kogo dobre. Najciekawszą postacią jest zdecydowanie Cezar, zwłaszcza z początku powieści, który trochę odcina się od dworu papieskiego, chce się wyrwać spod wpływów ojca, potrafi być bezwzględny i okrutny, ale zarazem zdolny do miłości. Jednak później jego postać została trochę zepsuta i ukazana jedynie przez pryzmat złych czynów jakich się dopuścił. I o ile być może prawdziwy Cezar Borgia rzeczywiście był czystym złem(chociaż to nadal był człowiek, a nie sługa Belzebuba), tak nie do końca pasuje mi to do jego konstrukcji w tej powieści.
Nie chcę jednak powiedzieć, że to zła powieść. Jest naprawdę dobrze i ciekawie napisana, życie w renesansowej Italii zostało opisane barwnie i fascynująco, chociaż w sposób w jaki fascynuje zło. Na pewno ogromnym plusem jest postać Cezara oraz swego rodzaju przesłanie powieści – że można kochać kogoś, wiedząc, że jest złym człowiekiem. Sanchę przez całe życie otaczają okrutni, bezwzględni ludzie, a ona zdaje sobie z tego sprawę i chce być inna. Jednocześnie nadal kocha swojego ojca czy Cezara, z którym więź Kalogridis opisała naprawdę dobrze i chwilami wzruszająco, aczkolwiek to, że Sancha tak szybko odcięła się od ukochanego też nie do końca mi pasowało. Jestem też rozczarowana, że nie pojawił się opis ich ostatniego spotkania. Ogólnie wątek z tym, że można kogoś kochać, widząc wszystkie jego złe cechy i nie godzić się na nie, jest naprawdę bardzo ciekawy i zmuszający do refleksji, zwłaszcza, że dotyczy też matki Sanchy, która trwa u boku swojego okrutnego kochanka, bo czuje, że i tak nie ma wyboru – miłość jej go odebrała. Może liczyłam na trochę większe rozwinięcie tego motywu i pokazanie większych dylematów bohaterów, ale i tak mi się to podobało. Na uwagę zasługuje też przemiana Sanchy, która początkowo deklaruje, że nigdy nie posunie się do zła, by z czasem(gdy sama tego zła doznaje) zacząć zmieniać zdanie. Chociaż i tak irytowało mnie to, że nasza narratorka jest tu przedstawiona jako jedyna mądra i moralna, która doskonale wie co robić.
,,Poślubiona Borgii" to dobra książka. Nie rewelacyjna, nie cudowna, nie wspaniała – dobra. Czytałam bardzo dużo powieści o tej tematyce, więc może trudniej mnie zachwycić. Z jednej strony jestem nią rozczarowana, z drugiej jako całość podobała mi się. Mimo wszystko polecam ją osobom zainteresowanym książkami przedstawiającymi życie kobiet w dawnych czasach.
Ocena: 6/10
Cytat godny uwagi:
,,– Jak mogłaś w ogóle pokochać tak okrutnego człowieka?(...)
- Mówisz tak, jakbym miała wybór."
