Jakieś półtora roku temu zachwyciłam się serią ,,Silva Rerum" litewskiej pisarki Kristiny Sabaliauskaite. Z niecierpliwością zabrałam się więc za trzeci i ostatni tom tej opowieści.
Głównym bohaterem jest Piotr Antoni Narwojsz, syn znanego z poprzedniego tomu Jana Izydora. Mężczyzna prowadzi wystawne życie, jest bogaty i szanowany, ale odczuwa pewnego rodzaju pustkę związaną z nieudanym małżeństwem oraz brakiem więzi z własnymi dziećmi. Pewnego dnia spotyka księcia Mikołaja Marcina, mężczyznę, o którym plotkuje się, że jest gwałcicielem, mordercą, dręczy żonę i utrzymuje w swym pałacu prawdziwy harem. Piotr Antoni daje się wciągnąć w ten kuszący, rozpustny świat, co na zawsze go naznacza...
Poprzednie tomy tej trylogii czytałam w wersji papierowej, natomiast ten jako ebooka na legimi. I przyznam, że chyba w tym przypadku forma elektroniczna nie do końca się sprawdza. Sabaliauskaite kreśli swoją powieść w bardzo specyficzny sposób, całkowicie stylizując ją na barokową kronikę rodzinną - mamy tu brak dialogów, bardzo długie zdania, obszerne opisy... To wszystko jest naprawdę kunsztowne i wychodzi autorce genialnie, ale czytając na telefonie, gdzie często jedno zdanie zajmowałe prawie cały ekran, czułam się zmęczona i przytłoczona. Nadal jest to bardzo wysoka, dobra literatura, tło polityczne i wszystkie rozważania historyczne są wspaniałe, ale jednak ten tom nie pochłonął mnie i nie zachwycił tak jak wcześniejsze.
Myślę, że Sabaliauskaite pokazuje nam tu zmierzch rodu, ale i człowieka. Piotr Antoni zdaje się cierpieć na coś w rodzaju kryzysu wieku średniego - ma wrażenie, że zmarnował życie, nic go nie cieszy, a szczególnie żona, która bardziej interesuje się dewocjonalną religią niż spędzaniem z nim czasu. Rozumiem i doceniam przekaz autorki, ale dla mnie ten bohater był niesamowicie odpychający. Poprzedni Narwojsze mieli kontrowersyjne momenty, daleko było im do wyidealizowanych herosów, ale rozumiałam ich i z ciekawością śledziłam ich losy, potrafiłam im współczuć i kibicować. Piotr Antoni budził we mnie jedynie złość swoją roszczeniowością, niedojrzałością i podejściem do ludzi, którzy byli użyteczni tylko wtedy, gdy spełniali jego zachcianki (głównie erotyczne). W ,,Silva Rerum" od początku pojawiały się wątki związane z seksem, chwilami dość ostre i niezgodne z powszechną moralnością, ale mimo to opisane ze smakiem i pewnym artyzmem. Tutaj natomiast jedna scena autentycznie sprawiła, że było mi niedobrze, a ostateczny wątek miłosny wzbudził we mnie politowanie. Autorka przez większość czasu kreśliła relację opartą typowo na cielesnym pożądaniu, by pod koniec zrobić z tego miłość, która doprowadza Piotra do szaleństwa. Lepiej jako postać wypadł Marcin Mikołaj, który miał naprawdę dobry background i przez którego autorka poruszyła sporo ważnych tematów, a i sama żona głównego bohatera, chociaż w jego oczach odpychająca, miała w sobie coś ciekawego i trzymałam kciuki za jej emancypację.
Prawdę mówiąc, ta część bardzo mnie zawiodła i przykro mi, że fenomalna, przepiękna saga skończyła się tak rozczarowująco. Jednak nadal jestem pod wrażeniem talentu i warsztatu autorki i nie jestem w stanie ocenić jej zbyt nisko.
Ocena: 6/10
Cytat godny uwagi:
,,Człowiektępy zawsze wszystko wie najlepiej, nigdy nie ma żadnych wątpliwości, zawsze maodpowiedzi i zawsze wie, co robić, życie zawsze jest dla niego jasne; małotego, najczęściej jeszcze uczy innych, jak żyć(...)"
