Maria Kuncewiczowa ,,Tristan 1946"

47 7 7
                                    


Legenda o Tristanie i Izoldzie bardzo mnie intryguje, poza tym lubię takie eksperymenty literackie, kiedy dobrze znana historia(legenda, mit, powieść itp.)jest dopasowana do innych realiów. Dlatego z wielką ciekawością zabrałam się ,,Tristan 1946". Marię Kuncewiczową znałam jako autorkę ,,Cudzoziemki", bardzo dobrej powieści psychologicznej o kobiecej duszy.

Nowy Tristan to młody Polak Michał, powstaniec warszawski, który po zakończeniu wojny przyjeżdża do swojej matki, Wandy, do Kornwalii. Ich relacje nigdy nie były bliskie, więc Michał traktuje Wandę bardziej jak znajomą niż matkę. Jego serce zajmuje irlandzka pielęgniarka Kathleen(którą nazywa Kasią). Jednak Kathleen zostaje żoną siedemdziesięcioletniego profesora Jamesa Bradleya. Mimo to romans jej romans z Michałem rozkwita, a wszystko obserwuje Wanda, która dostrzega w ich historii podobieństwo Tristana i Izoldy, a siebie obsadza w roli służącej Brangien(ta postać ma pecha do przekształcania imion, będę pisać tak jak jest u Bediera, z przyzwyczajenia i dlatego, że uważam, że to najładniej brzmi). A dlaczego? Dlatego, że, jak sama stwierdza, nie umie być matką, woli być przyjaciółką, i tak jest nazywana przez syna i jego ukochaną.

Historia Michała i Kasi idealnie wpasuje się w opowieść o Tristanie i Izoldzie – młody przybysz z dalekiego kraju, który zabił ,,smoka"(hitlerowca), piękna Irlandka, która go uzdrowiła, sonata Francka w roli napoju miłosnego, wierny pies i starszy mąż(chociaż między Markiem a Izoldą nie było chyba aż TAKIEJ różnicy wieku), który jest królem nauki. A jednak ta mityczna opowieść została skontrastowana z powojennym światem. Kathleen i Michał najchętniej żyliby tak jak legendarni poprzednicy, bez zobowiązań, papierów i innych ludzi, ale w dwudziestowiecznej Anglii jest to niemożliwe. W ich własny świat co rusz wkrada się rzeczywistość, z którą nie umieją sobie poradzić. Można powiedzieć, że nie łączyła ich miłość, a jedynie fascynacja, że byli zakochani w swoich rolach, nie w sobie. A jednak ja uważam, że to była miłość, i to miłość piękna i gorąca, ale – niestety – niedojrzała. Sama miłość nie wystarcza, potrzeba jeszcze rozmowy i zrozumienia, a Kasia i Michał odrzucili od siebie wszystko, co nie pasowało do ich romantycznej legendy, nie zdając sobie sprawy, że najpiękniejsza jest miłość, która przetrwała lata, a Tristan i Izolda z pewnością wiele by dali, żeby mieszkać w spokojnym domu z gromadką wrzeszczących dzieci(których nie cierpiał Michał), zamiast ukrywać się w Lesie Moreńskim.

Jest to powieść psychologiczna, opisująca skomplikowane relacje międzyludzkie. Wątkiem równie ważnym jak ten miłosny, jest więź między Wandą a Michałem. Nieszczęśliwa w małżeństwie kobieta bezskutecznie poszukiwała miłości i sensu życia, cierpiała z powodu chłodnych relacji z synem. W pogoni za marzeniami ruszyła do Anglii z zakochanym w niej mężczyzną, jednak dopiero w nadmorskim Pensallos odnalazła swoje miejsce. Kiedy ją poznajemy jest kobietą samodzielną i niezależną, z ułożonym życiem. Jednak przyjazd Michała to zmienia. Wanda pragnie miłości syna i chce być dla niego matką, ale on odtrąca ją. Wanda staje się więc przyjaciółką, która pomaga, wspiera, ratuje w potrzebie, jak legendarna Brangien, bez której kochankowie od razu by zginęli(Brangien to moja ulubiona postać, Wanda zresztą też). Ale nie potrafi dotrzeć do syna i dokładnie go poznać, zresztą Michał to człowiek o stu twarzach, który kłamie jak z nut(niczym Tristan) i zmienia wersje wydarzeń zależnie od okoliczności.

Sądzę, że to także powieść o prawdzie i pozorach. Każdy tu coś gra, nie umiejąc zaakceptować rzeczywistości. I taki jest moim zdaniem morał tej opowieści – życie trzeba akceptować takie jakie jest, a zarazem starać się znaleźć w nim swoje miejsce, w którym można żyć w prawdzie. Dla niektórych łatwiej jest jednak zmieniać kolejne role(podobny wątek jest w ,,Pożegnaniach" Dygata).

Dodam, że jest to historia bardzo przygnębiająca i długo nie mogłam się po niej pozbierać, bo taka byłam zła na tyle zmarnowanych szans bohaterów i ich niemożność porozumienia się. Zatem zanim zabierzecie się za ,,Tristana 1946" przygotujcie się na to, że nie skończycie jej z dobrym humorem(chociaż jakaś mała część mnie uporczywie trzyma się tego fragmentu: ,,Nie umarł. On się zmienił. Ale nie na zawsze.") A poza tym to bardzo polecam tą powieść. Jest o czym myśleć po lekturze. Jedyne co mnie irytowało to ciągłe podkreślanie jacy to bohaterowie są piękni i wspaniali i ich naiwność(to, co pasuje w średniowiecznej legendzie, nie jest już na miejscu w dwudziestowiecznej powieści psychologicznej).


Ocena: 8/10

Cytat godny uwagi:

,, Osoba, którą się kocha, zawsze jest dzieckiem, któremu się przebacza."

W książkowym świecieWhere stories live. Discover now