Elizabeth Lim ,,Tkając świt"

35 6 2
                                    


Maia Tamarin żyje w świecie, gdzie krawiectwo jest zarezerwowane wyłącznie dla mężczyzn - mimo że dziewczyna kocha szyć, od dziecka jest wychowywana ze świadomością, że zakład jej ojca przejmie któryś z jej braci, a ona ma zostać żoną i matką. Jednak dwaj z nich giną na wojnie, a trzeci powraca jako kaleka. Kiedy Maia dowiaduje się, że w królewskim pałacu odbywa się konkurs na nadwornego krawca, postanawia wykorzystać swój talent, by ocalić rodzinę przed biedą. W męskim przebraniu i pod imieniem swojego brata udaje się na turniej.

Jak można podejrzewać, ,,Tkając świt" to retelling legendy o Mulan, ale w realiach bardziej krawieckich. Wydawnictwo reklamowało tę książkę jako coś zbliżonego do Project Runway, chociaż tak naprawdę zawody krawieckie są tu tylko wstępem do znacznie poważniejszej i ciekawszej przygody. Autorka mocno czerpie z kultury Dalekiego Wschodu, ale jednocześnie tworzy własny świat, który może nie jest zbudowany z taką dokładnością, jak u Tolkiena (zdecydowanie na pierwszym miejscu jest tu wartka akcja i bohaterowie), ale jest naprawdę fajnie opisany. Używa oryginalnej legendy i baśni do stworzenia własnej historii, gdzie pojawia się magia, demony i klątwy, a tworzy to niesamowity magiczny klimat. Znajdziemy tu elementy nie tylko Mulan, ale także Kopciuszka, Titeliturego czy Aladyna, a zwroty akcji naprawdę zaskakują - nie znajdziemy tu typowej historii z baśni, gdzie bohaterka przez całą fabułę skupia się na turnieju, by pod koniec jej tożsamość wyszła na jaw, chociaż duch oryginału jest cały czas obecny. Bardzo podobał mi się też styl - lekki i przyjemny, ale niepozbawiony baśniowości.

Początkowo akcja biegnie dość powoli i nie w pełni mnie zaangażowała, ale jednocześnie cały czas czytało mi się przyjemnie. Z każdą kolejną stroną świat i bohaterowie się rozwijali, a ja zakochiwałam się w tej opowieści. Maia to dziewczyna, która może zdobyć sympatię każdego fana oryginalnej bajki - podobnie jak Mulan jest odważna i uparta, ale także wrażliwa i kochająca rodzinę. Nie jest jednak kalką, a własną postacią, która ma swój background i dojrzewa na swój sposób. Moje serce zdecydowanie zdobył czarodziej Edan i chociaż coraz częściej mam problem z tym, żeby bezwarunkowo zakochać się w tych bohaterach, na których mają ,,lecieć" czytelniczki. Ale Edan kupił mnie od razu, jako bohater wielowymiarowy, tajemniczy, intrygujący, ale także ze swoimi słabościami i wadami. Relacja między nimi była świetna, pełna chemii i wcale nie taka oczywista. Podobnie jak w ,,Gołębiu i wężu" mamy tu slowburn, ale w tym wypadku widzimy rozwój relacji i z czego się ona bierze. Bardzo ciekawa jest też lady Sarnai, kolejna bardzo niejednoznaczna bohaterka, jednocześnie komplikująca w życiu głównych postaci i mająca własne problemy i rozterki.

Absolutnie nie żałuję, że zdecydowałam się nadrobić zaległości i przeczytać ,,Tkając świt". Teraz pozostaje wyczekiwać drugiego tomu.


Ocena: 9/10

Cytat godny uwagi:

,,Założenie, że mamy wpływ na to, kogo kochamy, to iluzja."


Ps. Dla osób czytających ,,Greków" - wczoraj pojawił się ostatni rozdział (przed epilogiem), więc zapraszam do czytania!


W książkowym świecieWhere stories live. Discover now