Wstęp

176 11 7
                                    

Witajcie! Słoneczka, pragnę przypomnieć, że zdrowie to największy skarb i priorytet. Proszę, dbajcie o siebie, szanujcie to, co macie. Pragnę tez przypomnieć, że nie jestem osobą, która miałaby styczność z medycyną na codzień, dlatego przepraszam za wszelkie błędy i zapraszam do czytania

»»————- ★ ————-««

Otworzyłam oczy. Pisk maszyny kontrolującej moje czynności życiowe przyprawił mnie o dreszcze, a widok motylków na biało-niebieskiej ścianie o mdłości. Coś, co miało poprawiać dzieciakom humor podczas pobytu na dziecięcym oddziale kardiologicznym stało się dla mnie koszmarem codziennego pobytu tutaj. Błagam, ileż można, jest spędziłam tutaj prawie siedemnaście lat mojego życia? Na pamięć znałam układ szpitali oraz godności najlepszych kardiologów w moim obrębie, którzy tylko kręcili głową nad beznadziejnym przypadkiem, jakim byłam. Wrodzona arytmia z chorobami współistniejącymi. Brzmiało nie groźnie, prawda? W końcu czego nie zdziałają medyczne cuda. Też tak myślałam, dopóki nie zaczęło mi to utrudniać codziennego funkcjonowania. Ale zacznijmy od początku.

Więc tak, jakieś siedemnaście lat temu kobieta z wadą serca, czyli moja mama, o godzinie 10:56 urodziła.. mnie. Oraz moją siostrę bliźniaczkę. Trochę wcześniej, niż powinna. Podobno cały okres z nami pod sercem znosiła wyjątkowo ciężko. Dlatego nic dziwnego, że później potrzebowaliśmy intensywnej opieki medycznej. Jednak od początku coś było nie tak. Moje serce zaczynało szwankować już po kilku miesiącach od przyjścia na świat. Zaczęła się diagnostyka. Najpierw od dnia w szpitalu, po pełny tydzień, aż do kilku miesięcy. W tym czasie zatroskani rodzice albo spędzali czas z nami, albo na zmianę spali na szpitalnej podłodze. Aż w końcu dostaliśmy diagnozę—wrodzona arytmia z chorobami współistniejącymi. Od tamtej pory zdruzgotani rodzice musieli podzielić ruiny swoje życia pomiędzy nas dwie—zdrową Amber i chorą mnie. Można powiedzieć, że w tamtym okresie całe życie było podporządkowane mojej chorobie. Teoretycznie zabrała nam najlepsze lata dzieciństwa. Nie dziwie się, że Amber mnie za to nienawidziła i odkąd skończyłyśmy piętnaście lat w szpitalu bywała sporadycznie. Najczęściej raz na każde święta. Naprawdę nie miałam do niej żalu, bo chciałam, żeby ułożyła sobie życie. Ostatnio nawet znalazła chłopaka, podczas, gdy ja miałam garstkę moich szpitalnych znajomych, którzy najczęściej szybko się zmieniali. Ale to mniejsza, myślicie, że nie próbowałam się buntować? Oj, chciałam. Szczególnie jako nastolatka. Ale to tylko pogorszyło sytuacje, dlatego musiałam przyjąć do wiadomości, że już zawsze będę inna. Nie pełna. Z ledwo funkcjonującym sercem, ciałem i duszą.

Podniosłam się na przed ramionach, biorąc głęboki wdech. Może serce gwałtownie zwolniło z rytmem, a to był znak, że pora wziąć leki. Posłusznie wzięłam najpierw czerwoną, niebieską, później żółtą, a na końcu zieloną. Tak, moim życiem rządziły podziały i kolory. Jak wszędzie. Tylko, że ja powoli traciłam nadzieje.

Arytmia naszych żyć.

❝ arytmia naszych żyć ❞ 2023 WATTY[zakończone/w trakcie korekty]Where stories live. Discover now