26. Pech ma na imię pies

24 3 5
                                    

Zaczynałam myśleć, że nad moim szkolnym życiem krążył jakiś pech, albo jakieś fatum. Podchodziłam może.. hm, tydzień do szkoły? Napewno niezbyt długo, bo po naszym prywatnym balu dopadło mnie okropne przeziębienie, które zamiast znikać, zaczynało postępować. Pomyśleć, że zaczęło się od głupiego kataru..

Z zaciętą miną spojrzałam na płyn w pojemniczku od inhalatora, w duchu przeklinając osobę, po której trafiła mi się taka odporność. Jeśli wyszłam na chwile ma deszcz, to zaraz leżałam w łóżku z potworną grypą. Zawsze tak było. Ale teraz ta grypa była chyba jakaś zmutowana.

–hej, Livka, lepsze siedzenie w domu, niż zrywanie się do szkoły– próbowała pocieszyć mnie Amber, która właśnie wróciła z tego więzienia dla biednych, zmęczonych życiem nastolatków, potocznie zwanym szkołą. Po jej minie mogłam stwierdzić, że zdecydowanie znęcali się tam nad biednymi istotami, zadając im multum zadań domowych, kartkówek, odpowiedzi oraz sprawdzianów.

Albo tylko nasze liceum było kolejnym, badziewnym darem.

–No nie wiem– mruknęłam w odpowiedzi, przymykając oczy i spokojnie wdychając kumulujący się w maseczce dym. Amber zachichotała cicho, zostawiając plecak na krańcu łóżka, a następnie wyłożyła się na nim, jak żabka na liściu.

–byłaś na randce z Nate'm?– spytała z cwaniackim uśmieszkiem, a ja spojrzałam na nią spod przymrużonych oczu. Skąd ona niby o tym wiedziała? Ja rozumiem, że w dzieciństwie nazywali ją gumowe ucho Amber, ale bez przesady.

–a skąd ty o tym wiesz?– spytałam, gdy w końcu przestałam dusić się parą, a później odliczyłam urządzenie od prądu, cicho pociągając nosem. Na twarzy Amber po raz kolejny wykwitł chytry uśmiech, a jej oczy błysnęły.

–a no stąd, że twój książę na białym koniu postanowił do mnie napisać z pytaniem o kilka porad– powiedziała niewinnie, nawijając cienki kosmyków włosów na palec. Poczułam, że moje oczy rozszerzyły się do wielkości pięciozłotówek, a policzki nagle zostały burakiem. Amber zaśmiała się cicho, kontynuując swoją wypowiedź.

–zapytał o twoją ulubioną miejscówkę w mieście i o to, jak ma się ubrać.. jakie kolory lubisz, w jakim jedzeniu gustujesz, jak i o to, czy ma u ciebie jakieś szanse, co ma zrobić, żeby nie wyjść na debila..– wyliczała, a ja słuchałam jej z niedowierzaniem. Szybko potrząsnęłam głową, czując, jak moje serce zabiło dość szybko. On naprawdę zrobił to wszystko dla mnie?

Urocze.

Chłopiec z wybujałym ego właśnie ułożył całe nasze spotkanie pod moje gusta, pisząc specjalnie do mojej siostry?

Skubany.

Ale spodobało mi się to.

Popatrzyłam na bliźniaczkę z lekkim uśmiechem.

–rumienisz się– zauważyła Amber, dotykając zimną dłonią mojej twarzy. Uniosłam lekko brew, ze wzrokiem typu „No co ty nie powiesz", a później beztrosko rzuciłam w nią poduszką.

–hej! Ała!– mruknęła i zdjęła ją ze swojej twarzy ze śmiechem, a później z politowaniem pokręciła głową, przytulając ją do siebie. To oznaczało, że szykowały się ploteczki. Wiecie, szkoła była miejscem, gdzie zawsze dużo się działo.

–A więc, zacznijmy od najważniejszego– lekko pomasowała swój kark, biorąc głęboki oddech. –Laura chce przekłuć nos i póki co to ubłagała mamę, ale gorzej z jej ojcem, kawał zakutego barana– mruknęła, a ja mimowolnie przywołałam obraz przyjaciółki w myślach, dodając do jej wyglądu kolczyk w nosie. Maływ, skromny, napewno by jej pasował. Równocześnie próbowałam wyobrazić sobie, jak mógł wyglądać jej rodzic, który się z tym nie zgadzał. O ile miałam chwile czasu, by porozmawiać z jej mamą, to wydawała się naprawdę miłą kobietą, która całym sercem kochała córkę.

❝ arytmia naszych żyć ❞ 2023 WATTY[zakończone/w trakcie korekty]Where stories live. Discover now