28. Powrót do korzeni

26 4 0
                                    

Nate

Kompletnie przerażony patrzyłem, jak Olivia nagle robi się blada, jak ściana obok niej.

–Olivia? Wszystko w porządku?– Laura zareagowała, jako pierwsza, najpierw spoglądając z niepokojem na mnie, a później na dziewczynę. Poczułem ukłucie strachu w sercu. Cholera! Brak lekarzy to naprawdę największy ściek w tym zatęchłym mieście! Przecież.. nie mogłem jej stracić, a dla osoby z wadą serca każde przeziębienie było zagrożeniem. Mogło prowadzić do obrzęku płuc, który powodował smierć i..

Tak, dużo o tym czytałem, odkąd doszedłem do wniosku, że była najważniejszą osobą w moim życiu. Chciałem zapobiec wszystkiemu, co mogło ją spotkać w tym pełnym niebezpieczeństw świecie. Po prostu musiała tutaj być, z nami. Ze mną.

Z zamyślenia wyrwał mnie widok lecącej na podłogę dziewczyny. Od razu ją złapałem i wziąłem na ręce, układając ją na kanapie. Laura pobiegła otworzyć okno.

–zadzwoń po pogotowie, a ja zadzwonię do jej rodziców– rozkazała, a ja się posłuchałem. Drżącymi dłońmi wyciągnąłem z kieszeni telefon, starając się go odblokować, ale nerwy mi w tym nie pomagały. Zakląłem pod nosem, w końcu wybierając połączenia alarmowe.

–dzień dobry, w czym mogę pomóc?– spytał operator po drugiej stronie. Wyjaśniłem mu całą sytuacje, starając się składać sensowne zdania, a równocześnie słyszałem, jak Laura rozmawia z którymś z rodziców Olivii. Przymknąłem oczy, łapiąc za jej nadgarstek, tak, jak kazała osoba po drugiej stronie. Przełączyłem osobę na tryb głośnomówiący, włączając zegar, a w nim odliczanie. Trzydzieści sekund, bo przez tyle miałem mierzyć jej puls.

–i jak?– spytała kobieta, po równych trzydziestu sekundach. Gorączkowo chwyciłem telefon, jakby miała mnie przez to lepiej słyszeć.

–siedemdziesiąt przez trzydzieści sekund– odpowiedziałem drżącym głosem, ale zgodnie z prawdą, powtarzając po raz kolejny istotną informacje o jej chorobie i przeziębieniu. Operatorka oznajmiła, że zawiadomiła już zespół ratownictwa medycznego, a powinni być oni za jakieś dziesięć minut, które dłużyły się dla nas w nieskończoność. Laura usiadła za Olivią i ułożyła jej głowę na swoich kolanach najwyraźniej zmartwiona równie mocno, co ja.

–mówię ci, że będzie dobrze. M-musi być– dodała drżącym z emocji głosem. Oboje nigdy nie mieliśmy styczności z taką sytuacją, ale wiedzieliśmy już, z czym zmierzyła się dziewczyna, gdy straciła jednego z przyjaciół. Nic fajnego, czy przyjemnego.

Później wszystko wydarzyło się bardzo szybko. Do domu weszły trzy osoby w czerwonych uniformach, przedstawiając się kolejno, jako lekarz i dwóch ratowników. Z czystym sumieniem przekazaliśmy im nieprzytomną dziewczynę, a oni, wykazując się litością względem nas, zabrali naszą trójkę.

Patrzyłem, jak opiekują się moją arytmiczką, jak podpinając jej wenflon i podają leki na uspokojenie, następnie ją osłuchują, starają się ustalić, co się dzieje. Wtedy przed oczami stanęła mi mniejsza wersja Olivii, która musiała być bardzo przerażona, gdy po raz pierwszy doświadczyła bólu w klatce. Gdy po raz pierwszy podpinali jej wenflon, dawali kroplówki. Wtedy przez myśl mi przeszło, że musiała być naprawdę bardzo dzielna. Zwłaszcza, gdy wydawało się, że reszta rodziny się od niej odwróciła.

–wyjdzie z tego, prawda?– spytałem nagle cicho, zwracając na siebie uwagę wszystkich w karetce. Lekarz uśmiechną się łagodnie w moim kierunku, zdejmując jedną rękawiczkę z dłoni.

–jasne. To tylko nieleczone przeziębienie spowodowało omdlenie, ale to oznacza, że organizm się broni. Jestem pewien, że wasza koleżanka już niedługo wyzdrowieje– oznajmił pewien swoich słów, co trochę mnie uspokoiło. Co nie zmieniało faktu, że w przypadku mojego taty również tak mówili. Zagryzłem policzek od środka, bo Livka nie była tylko koleżanką. Była kimś więcej. Siostrą, przyjaciółką, dziewczyną, z którą chciałem spędzić każdą godzinę mojego życia. Westchnąłem ciężko, widząc charakterystyczny wjazd do szpitala. Byłem niemal pewny, że Olivia się załamie, jeśli się obudzi.

Przez kilka godzin kręciłem się bez celu, czekając, aż się wybudzi. Jej rodzice rozmawiali z lekarzem prowadzącym, jednak tym razem nie trafiła na kardiologię, a tylko na obserwacje. Laura niestety pojechała godzinę temu, nadal zasypując mnie wiadomościami odnośnie naszej chorowitki.

–chodź, Nate– tata Olivii wychylił się zza drzwi z nazwą oddziału, gestem ręki pokazując, bym poszedł za nim. Posłusznie wykonałem zadanie, wzrok wbijając w ziemie.

–obudziła się?– spytałem cicho, na co mężczyzna przytakną, wprowadzając mnie do sali nr. 314, gdzie leżała moja ukochana. Popatrzyła na mnie. Zmęczonym, ale spokojnym i pełnym blasku wzrokiem, którego od dawna jej brakowało.

–Nate– wychrypiła ze słabym uśmiechem, a ja, dając się ponieść emocjom usiadłem na skraju łóżka i przytuliłem ją mocni, wypuszczając głęboki wdech. Dziewczyna zachichotała, lekko klepiąc mnie po plecach. Rodzice Olivii wymienili ze sobą spojrzenie, oznajmiając, że za chwile wrócą.

–nigdy więcej mnie tak nie strasz, okej?– spytałem, siadając bliżej niej, ale tak, bym miał nogi poza łóżkiem. Olivia spojrzała na mnie przepraszająco, a ja miałem wrażenie, że już godzinami mógłbym wpatrywać się w jej piękne oczy, które dla mnie były domem jej wspomnień. Zwierciadłem duszy i tego, co przeszła.

–obiecuje, że już nigdy więcej wam tego nie zrobię– wyszeptała niemrawym tonem, co było spowodowane kroplówkami z lekami uspokajającymi. Okryłem ją dokładnie kołdrą, dając jej buziaczka w czoło, a później sam objąłem ją, kładąc głowę na poduszce.

–poszłabym spać..– wyszeptała, ziewając cicho.

–to idź, nie przejmuj się mną, i tak czekam na tatę– wyjaśniłem jej, choć nie do końca była to prawda. Ale wiedziałem też, że nie zasnęłaby z wiedzą, że tutaj byłem. Dlatego, gdy odpłynęła z błogim uśmiechem na ustach, uznałem to za dobry znak. Organizm musiał odpocząć, bo rękę dałbym sobie uciąć, że był zmęczony ciągłą walką z infekcją. Lekko podniosłem sobie jej nadgarstek, czytając napis na opasce, którą miała na nim.

Zapalenie płuc.

Więc to stąd to wszystko. Minimalnie bardziej spokojny splotłem dłonie na jej klatce, chcąc czuć bicie jej serca. Jeśli coś będzie nie tak, będę w stanie to wyczuć.. szybciej, niż jej omdlenie. Z takimi myślami sam zacząłem powoli odpływać, ignorując rozmowę naszych rodziców.

–dobranoc, kocham cię– wyszeptałem w pół śnie, po części mając nadzieje, że usłyszała.

❝ arytmia naszych żyć ❞ 2023 WATTY[zakończone/w trakcie korekty]Where stories live. Discover now