23. Taniec w deszczu

26 3 0
                                    

Pogoda stawała się coraz bardziej jesienna, a dni coraz krótsze, co było całkiem zrozumiałe patrząc z perspektywy tego, jak mało zostało do początku jesieni, startu szkoły i końca wakacji. Czas uciekał nam przez palce, a my nic nie umieliśmy na to poradzić.

Ja również nie umiałam nic poradzić na pewną pustkę, która zagościła w moim zwykłym, szarym życiu. Mimo tego, że Nate, Laura oraz Vicky starali się, jak mogli, bym nad tym nie rozmyślała, to dla mnie było to po prostu nierealne.

–naprawdę nie powinnaś się tak tym przejmować, arytmiczko–Nate z politowaniem pokręcił głową, opierając ją o ścianę za moim łóżkiem. Wcześniej założył na nią kaptur, zaś teraz krzyżował ramiona na klatce i próbował przetworzyć całą sytuacje z Jane, jaką wcześniej opowiedziałam ich dwójce. Bo chwile po nim wpadła do nas Laura, z wielką torbą chipsów i picia, która, jak mi się wydaje, miała załatać dziurę w środku mnie. Nie byłam jednak pewna, czy dobrze się zrozumiałyśmy.

–nie powinna się przejmować?– prychnęła cicho dziewczyna, zakładając ramiona na klatce piersiowej. Odgarnęła mokre od deszczu kosmyki i wzięła głęboki wdech. –brawo, Nate. Straciła kumpla, jakaś menda ją obraża, a ty się jej każesz nie przejmować, tak po prostu? Stary, zbyt dobrym psychologiem to ty nie zostaniesz– oj tak. Jeśli Laura się nakręciła, to gadała, jak katarynka, a ja miałam ochotę udawać odgłos pływającej rybki. Takie wiece „lelum", gdy wypuszczała powietrze, czy coś. Jednak nic takiego nie zrobiłam, a jedynie przyciągnęłam kolana do klatki, biorąc głęboki wdech. Powolny, ale głęboki. Nate również westchną rozdrażniony całą sytuacją, a później spojrzał na Laure, jakby urwała się conajmniej z choinki.

–nie zrozumieliśmy się, Laura.. w dupie ma mieć Jane, a nie smierć Petera– wyjaśnił, po czym przymknął oczy, jakby było to dla niego naprawdę bolesne. –też leżałem z nim na sali i też przykro mi słuchać, że nie żyje, a Jane powinna się conajmniej utkać, a nie wtykać wszędzie swoje brudy– mrukną, na co Laura się zgodziła, poprawiając na drugiej stronie łóżka. Tylko ja pozostałam w bezruchu, próbując sobie jakoś to wszystko ułożyć, ale nie było to proste. Może i byłam histeryczką, ale naprawdę dziwnie było żyć z wiadomością, że twój najlepszy kumpel nie żyje. Nawet, jeśli długo, albo i dłużej, nie miałaś z nim kontaktu. Było to po prosto coś chorego, coś, czego nie mogłam pojąć. Zbytnio przyzwyczaiłam się do szczęścia w moim życiu—a może żadna tragedia nigdy nie dotknęła moich bliskich i bezpośrednio mnie.

–wiecie co? Naprawdę się cieszę, że tu jesteście– wyszeptałam, przytulając się do nich odruchowo. Nate zaśmiał się cicho i objął nas dwie, Laura również odwzajemniła uścisk, wtulając się w naszą dwójkę. Cóż, można powiedzieć, że byli osobami, przy których czułam się bezpiecznie.

–ja też się cieszę, że cię mam– wyszeptał do mojego ucha Nate, powoli wstając z łóżka. Laura niemal zgromiła go wzrokiem, ale ten uniósł wcześniej dłonie i pokręcił lekko głową.

–dobra, dobra, ciebie też lubię, Laura.. ale muszę się już stąd niestety zmywać, bo mnie kumple zjedzą– mruknął, wymachując nad przed oczami telefonem, jakby był to bardzo ważny dowód w tej sprawie. Z uznaniem pokiwałyśmy głowami, uznając, jak jeden mąż, że to całkiem sensowny powód, by nas opuścić. Zostałyśmy same, odprowadzając go wzrokiem zza okna i dopiero wtedy z moich ust wydobył się cichy pisk podekscytowania. W brzuchu zwariowały motylki.. kurczę, co się ze mną działo?

–No widzisz? Mówiłam, że jemu też na tobie zależy!– pisnęła dziewczyna, od razu rozsiadając się na moim łóżku, jak żaba na liściu. Z rozbawieniem pokręciłam głową i, zaraz, zarówno zawstydzona wzięłam głęboki wdech, dosłownie czując, jak zaczynały piec mnie policzki. Mogłam dać sobie uciąć mały paluszek, że właśnie byłam koloru pomidora i właśnie dlatego Laura niemal stoczyła się z łóżka, próbując opanować atak śmiechu.

❝ arytmia naszych żyć ❞ 2023 WATTY[zakończone/w trakcie korekty]Where stories live. Discover now