21. Shine bright like a diamond

26 4 5
                                    

Cicho zaklęłam pod nosem, słysząc nieprzyjemny dźwięk budzika, który dzwonił od dobrych dwudziestu minut. Postanowiłam, że muszę powoli przestawiać się na ranne wstawanie, dlatego właściwie go ustawiłam, a teraz próbowałam chociażby podnieść głowę z poduszki, żeby go wyłączyć, albo nie wiem, przestawić na kolejną, dziesięciominutową drzemkę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że razem z Laurą miał przyjść Nate i prawdopodobnie Jane, a ja coraz częściej czułam się zmęczona. Ale zrzucałam to na pogodę.. tak, to z pewnością jej wina.

W końcu jednak odkleiłam się od cieplej poduszki oraz mojego miśka, z którym spałam, cicho przy tym ziewając. Przetarłam powieki, widząc mroczki przed oczami, jednak nic sobie z tego nie robiąc chwyciłam telefon, który.. pokazywał godzinę dziesiątą dwadzieścia osiem. Zrobiłam duże oczy. Która była?! Ja wcale nie spałam dwadzieścia minut dłużej, a prawie trzy godziny dłużej! Jak oparzona zerwałam się spod kołdry, na oślep odłączając telefon od ładowarki i szukając sobie jakiś ciuchów, przez co odbijałam się co jakiś czas od mebli, a bardziej ich rogów. Syknęłam z bólu, zaciskając lekko powieki. Jeju.. czy ja naprawdę zgodziłam się, żeby przyszli tutaj o dwunastej? Kto normalny umawia się tak wcześnie?

No, jak widać to Olivia, Nate i Laura. Chociaż z tego, co było mi wiadomo, to o dwunastej mieli wrócić również moja siostra oraz jej, oficjalnie, chłopak, z którym zrobiła sobie wycieczkę dookoła świata, niczym Dora z Dora świat poznaje, czy jakoś tak. Przybiłam piątkę z czołem, rozplatając swoje warkoczyki, przez co moje kosmyki pięknymi falami opadły na ramiona. Popatrzyłam na siebie w lusterku—prezentowałam się raczej w miarę dobrze. Nie, żebym miała jakieś wysokie ego, ale po prostu bywało gorzej. A dzisiaj nawet praktycznie nie miałam worków pod oczami. Dobra, trudno. Na przypale, albo wcale, pomyślałam, próbując znaleźć w pokoju ubrania, które naszykowałam sobie dzień wcześniej. Wiecie, dzisiaj byłabym nadmiernie podekscytowana, żeby wybierać odpowiedni outfit, prasować go i takie inne, dlatego chociaż to zrobiłam wczoraj. Nerwowo zerkając na godzinę wciągnęłam koszulkę przez głowę, biorąc opaskę z jakimiś rogami ślimaka do makijażu oraz wszystkie kosmetyki do pielęgnacji twarzy. Tak jakoś Laura zaraziła mnie miłością do tych chemicznie pachnących cudów. Ale wiecie, jaką gładką miałam po nich buzie? Jeszcze lepszą, niż po naszych maseczkach ze skóry krokodyla.

Tak więc najpierw umyłam twarz specjalnym żelem, później nałożyłam piankę o słodkawym zapachu malin, a na koniec krem nawilżający z spf'em. Niby nie było to dużo, ale i tak czułam się lepiej sama ze sobą. I chyba nigdy nie zapomnę momentu, gdy razem z Laurą wybieraliśmy te kosmetyki w rossmannie, dokładnie czytając skład, żebym przypadkiem nie miała uczulenia na któryś ze składników. Niestety, byłam alergikiem, czym się nigdy zbytnio nie chwaliłam. Już wystarczającą sensacje wzbudzała moja wada serca.

Co do sensacji, to największą będzie moja wizyta u kardiologa. Wtedy tachykardia ze stresu gwarantowana, na więcej, niż 100%

Mimowolnie zaśmiałam ze swojej własnej myśli i jeszcze raz spojrzałam na siebie w lustrze, uprzednio zdejmując tą opaskę z rogami ślimaka. Odłożyłam ją do specjalnego pojemniczka, który wzięłam z pokoju, z resztą, tak samo, jak te wszystkie duperelki do pielęgnacji. Miałam na sobie mom jeansy z dużymi dziurami oraz podwiniętymi nogawkami, które były spięte paskiem. Do tego założyłam białą koszulkę z jakimś niebieskim napisem, po którym raptem przeleciałam wzrokiem. Nie, żebym była z tego połączenia dumna, bo nie miałam nawet pomysłu w co się ubrać. Do tego założyłam białe skarpetki, mając tylko nadzieje, że tym razem ich nie ubrudzę. Poza tym w ogóle miałam nadzieje, że nie poplamie tej białej koszulki, bo z moim szczęściem wszystkie białe ciuchy musiały iść do prania zaraz po tym, jak tylko je założyłam.

❝ arytmia naszych żyć ❞ 2023 WATTY[zakończone/w trakcie korekty]Where stories live. Discover now