15. Miejsce, gdzie zawsze możesz wrócić

34 3 1
                                    

W moim umyśle dom był bezpiecznym miejscem. Wolnym od ludzi w białym kitlu, igieł i tego okropnego, szpitalnego zapachu, który przyprawiał mnie o nieprzyjemne dreszcze. Właśnie tak też zapamiętałam mój dom. Jako bezpieczne miejsce, wolne od tego wszystkiego.

To wszystko brzmiało, jakbym spędziła w szpitalu długie lata, a nie raptem kilka miesięcy, choć dla mnie osobiście były to lata męczarni. Odetchnęłam głęboko, gdy w końcu przekroczyłam próg i uderzyło we mnie to znajome, choć trochę obce, rodzinne ciepło.

–witaj w domu, kochanie– mama z rozczuleniem otarła łzę, spływająca po jej policzku. To wszystko było dla niej ciężkie, sądząc po tym, że wyglądała odrobine starzej, niż ją zapamiętałam, a może to kwestia upływu czasu? Nie był on zbyt łaskawy, nawet dla mamy, która trzymała wszystko pod kontrolą. Zazwyczaj.

–właśnie, witaj w domu, córeczko– w jej ślady poszedł tata, zamykając mnie w delikatnym, ojcowskim uścisku, który odwzajemniłam, uśmiechając się do tej dwójki ciepło. Wydawało mi się, że byli całkiem innymi ludźmi tutaj, niż gdy odwiedzali mnie w szpitalu. Ale może to tylko moje złudzenie.

–leć się połóż, kochanie, a ja zrobię obiad.. zawołam cię, jak będzie gotowy– oznajmiła z radością w głosie kobieta po pewnej chwili, muskając ustami mój policzek, po czym zniknęła w kuchni. Zaśmiałam się pod nosem, przypominając sobie, że zawsze miała takiego kręciołka na punkcie gotowania, co swoją drogą bardzo jej wychodziło, po czym ruszyłam do swojego pokoju. Znajdował się on niemal na końcu długiego korytarza, i tym samym na końcu domu, ale nie przeszkadzało mi to. Ważne, że była to moja samotna.

Mój pokój nie był jakiś bardzo duży, ale według mnie był bardzo przytulny. Ściany były w odcieniach szarości, za to panele były w odcieniach bieli. Na środku pokoju był puchaty, lekko podwinięty dywan, również biały. Uśmiechnęłam się pod nosem, widząc, że najwyraźniej nikt go nie poprawił odkąd stąd, można powiedzieć, wyjechałam. W moim pokoju dach był z jednej strony pod skosem, naprzeciwko wejścia, i to właśnie tam stało moje łóżko. Po jego prawej stronie stał al'a stolik nocny z wszystkimi drobiazgami, takimi jak ładowarka, słuchawki, jakieś książki i tym podobne. Za to obok stolika było duże okno z wyjściem na taras. Naprzeciwko łóżka stało moje biurko z ułożonymi równo książkami. Po lewej stronie biurka był też stojak z moimi ciuchami. Nie, nie miałam szafy w pokoju, gdyż była ona w garderobie, ale jak dla mnie to lepiej. Miałam tutaj więcej miejsca. Cały pokój wypełniony był obrazami mojej siostry, która uwielbiała rysować i według mnie były najpiękniejszymi, jakie moglam mieć w swojej kolekcji. Nad moim łóżkiem był ułożony z pojedynczych literek napis remember, when you're Lost in the darkness look for the light. Po lewej stronie była powieszona półka, na której również były jakieś moje książki. Co tu dużo mówić, pokój nadal był po prostu.. mój. W takim samym nieładzie, jak zawsze, pachnący nawet moimi perfumami. Może to moje złudzenie, ale właśnie tak mi się kojarzył.

Usiadłam wygodnie na łóżku, wyciągając z kieszeni telefon. Odpisałam Laurze, po czym s zaciśniętymi wargami spojrzałam na ikonkę profilu Nate'a, który ku mojemu zaskoczeniu nagle zaczął pisać. Zaskoczona uniosłam brew do góry.

Nate:Hejka arytmiczko, Vicky mówiła, że dostajesz wypis. Już w domu?
Nate: :)

Mimowolnie poczułam przyjemne ciepło w środku, a nawet motylki w brzuchu. Czyli to oznaczało, że czasami o mnie rozmawiali? Nie ważne. Liczył się fakt, że oboje o mnie pamiętali, choć znacznie ważniejsze dla mnie było, że pamiętała Vicky. Lekko przegryzłam dolną wargę, chwilowo zastanawiając się, co odpisać chłopakowi.

Olivia:hej piłkarzyku, tak, już w domu :)
Olivia: ale się nie pochwaliłeś, że dostajesz wypis wcześniej.

Po chwili namysłu wysłałam wiadomość, odkładając telefon na łóżko, po czym przejechałam dłońmi po twarzy, głęboko wypuszczając powietrze. Oj wiem, że nikt nie był idealny, ale analizując jego zachowanie to nie wiedzieć czemu, czasami był dla mnie oschły. Właśnie to od momentu, w którym poznał moją bliźniaczkę. Mimo to liczyłam, że jeszcze się to zmieni, jeśli tylko minie mu fascynacja jej osobą.

❝ arytmia naszych żyć ❞ 2023 WATTY[zakończone/w trakcie korekty]Where stories live. Discover now