19. Burzowe chmury

27 3 4
                                    

O ile poprzedni dzień był niemal idealny, nie licząc afery z pizzą, to tego dnia miałam ochotę zniknąć. Od samego rana czułam się okropnie, to znaczy.. ciężko było mi oddychać, a klatka piersiowa oraz chyba cale ciało bolało mnie do tego stopnia, że nie umiałam powiedzieć, gdzie dokładnie. Ponadto dostałam gorączki, która powodowała, że tylko spałam.

Również kłótnia rodziców nie ułatwiała mi tego burzowego dnia. Nad moim domem chyba zawisły jakieś burzowe chmury, podczas, gdy nad całym miastem zdawało się świecić prażące słońce. Z cichym jękiem naciągnęłam na głowę poduszkę, biorąc głęboki wdech. Spowodował ostry ból mojego chorego serce, dlatego nie próbując następny raz złapałam się za nie i skuliłam, jakby miało mi w jakiś magiczny sposób pomóc.

Amber wczoraj wyjechała z domu i do tej pory nie wróciła, czego w głębi duszy jej zazdrościłam. Nie musiała słuchać kłótni, od których ja odwykłam—moi rodzice chyba również zapomnieli, że mimo wszystko jestem w domu, bo ich kłótnia nabierała na sile, przeskakując z mojego tematu, na temat Amber. Nie wiem, czy zdawali sobie sprawę, że ściany miały uszy.

–ja się nie pisałem na chore dziecko– wysyczał tata, a ja poczułam, że przede mną wyrasta jakiś mur, który zagłuszał wszystko inne. Nagle poczułam, jakby ktoś dał mi z całej siły w twarz, a następnie przeciągnął po asfalcie za włosy. Mój obraz rozmazywał się pod naporem łez, a klatka zaczęła unosić się szybciej, mimo bólu, jaki ją opanowywał. Próbując nie płakać, ukryłam twarz w poduszce i załkałam bezgłośnie, bo w całej tej sytuacji poczułam się, jakbym to ja ją spowodowała.

–pomyśl, co ty w ogóle mówisz! Mogłeś myśleć o tym wcześniej!– wrzeszczała mama, przekrzykując każde słowo taty. W moich oczach wyglądało to tak, jakby on mówił jedno, a ona dziesięć następnych. Chyba nie mogłam się dziwić, bo poniekąd był to przytyk w jej stronę.

–pójdę sprawdzić, co u Olivii– oznajmiła lodowatym tonem, od którego po moich plecach przebiegły dreszcze. Nie, nie, nie idź tu, pomyślałam gorączkowo, wciskając twarz jeszcze bardziej w poduszkę. Zacisnęłam powieki, modląc się, by mama pomyślała, że mimo wszystko spałam i wcale nie słyszałam ich ostrej wymiany zdań.

–śpisz?– spytała już nieco łagodniej, kładąc lekko dłoń na moim barku. Wymamrotałam coś niewyraźnie, udając, że tak. Nie wiem, czy mi uwierzyła, czy nie, ale złożyła delikatny pocałunek na moim policzku i szybko wyszła z pokoju, trzaskając za sobą drzwiami. Odczekałam chwile, a nawet dłuższą, by po chwili zebrać w sobie wszystkie siły do wstania z łóżka. Gdy tylko tak się stało, szybko zakluczyłam drzwi, opierając się o nie plecami. Zjechałam w dół, kolana przyciągając do klatki piersiowej. W głowie ciągle miałam ich kłótnie i umiałam się jej pozbyć. Nawet wtedy, gdy zobaczyłam, że Laura, Nate oraz Amber dobijali się do mnie od rana. Moje myśli nie drgnęły ani o milimetr również wtedy, gdy zobaczyłam wiadomość od mamy Petera, która informowała mnie o jego stanie. Wiedziałam, że był beznadziejny. Jak dzisiejszy dzień.

–chce tam z powrotem– wymamrotałam do siebie, w pośpiechu szukając słuchawek, które ukryłam gdzieś pod poduszką. Starając się zachowywać, jak najciszej, wcisnęłam je w uszy i włączyłam jakąś pierwszą lepszą piosenkę, by oderwać się od realnego świata. Naprawdę nie mam pojęcia, ile to wszystko trwało, ale chyba dostatecznie długo, bo w końcu poczułam się w miarę dobrze. Nie słyszałam już też kłótni rodziców, w domu, w końcu zapanowała upragniona cisza.

Nate:Olivia do cholery, czemu nie odpisujesz bambiku?

Mimowolnie się uśmiechnęłam, gdy w mojej głowie odtworzył się słynny tekst z tiktoka. Odpisałam szybko siostrze oraz Laurze, która pytała mnie o spotkanie, a na końcu Nate'owi, wahając się jednak, czy mówić mu o wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło. Uznałam, że najlepiej powiedzieć mu tylko pięćdziesiąt procent całej sytuacji.

❝ arytmia naszych żyć ❞ 2023 WATTY[zakończone/w trakcie korekty]Where stories live. Discover now