Rozdział 7.

17.5K 385 170
                                    

- Rose, mogę przyjechać?

Powiedziałem do słuchawki, gdy tylko usłyszałem sygnał, że dziewczyna odebrała.

- Connor? Jest 21:30, nie rób sobie żartów - powiedziała dziewczyna. No tak, czego się spodziewałem. Logiczne, że nie będzie chciała się ze mną spotkać, bo przecież się nie lubimy.

- Błagam, Rose. Muszę ci coś powiedzieć - chciałem wyjść na pewnego, ale zarazem przejętego, by wsiąść ją na litość. I chyba się udało.

- Dobra, przyjedź. Ale jeśli jest to jakiś głupi żart to pożałujesz.

W mgnieniu oka znalazłem się w samochodzie. W sumie to sam nie wiedziałem, czy zawarty zakład można podpiąć pod żart. Przecież ja to robię, by wygrać. Nie zależy mi na tym, by ją przepraszać, ale żeby mi bardziej ufała, to wypadałoby. Po chwili podjechałem pod dom dziewczyny. Nie było żadnego samochodu, jak w sumie zawsze, gdy ją podwoziłem.

Wysiadłem z pojazdu i ruszyłem do drzwi. Zapukałem, a po chwili blondynka znalazła się naprzeciwko mnie. Wyglądała na zmęczoną i smutną? Może coś się stało? Nie ważne. Przyszedłem tylko poprawić lekko nasze stosunki.

- Chodź - dziewczyna otworzyła szerzej drzwi, zapraszając mnie do środka. - Czegoś do picia, wody, herbaty?

- Nie dziękuję. Słuchaj, Rose, muszę cię przeprosić - zacząłem od razu bez zbędnych pogawędek.

- Co? To jakiś nieśmieszny żart? Ty? Za co? - sto pytań do, ale czego się spodziewać. Rose wyglądała na strasznie zdenerwowaną. Myślała, że kłamie i w sumie to miała rację.

- Tak, ja. Przepraszam za tą akcję z projektem, za tą kartkówkę, najazd na rodziców i wszytko to, co wyleciało z moich ust, i cię zabolało. Nie chciałem, by tak to wyszło. Często się denerwuje i mówię coś bez głębszego zastanowienia - zacząłem tłumaczyć.

- Zauważyłam - powiedziała dziewczyna. Nie wierzy mi. - Spoko, nie gniewam się - i właśnie w tym momencie zrobiłem takie oczy, jakbym nie wiedział co się stało.

- Serio? Tak po prostu?

- Tak, tak po prostu. Nie chcę się kłócić, więc skoro pofatygowałeś się o 21:40, by mnie przeprosić, to wybaczam - uśmiechnęła się.

- To w sumie tyle co chciałem powiedzieć. Cieszę się, że mi wybaczyłaś
Serio przepraszam - zacząłem kierować się ku wyjściu.

- Nie no git. Idziesz już?

- A co? Mam zostać? - zapytałem. Rose przecież mnie nienawidzi, a teraz pyta się czy zostaje.

- Nie. Znaczy... nie wiem. Możesz. Jak chcesz. Znaczy, no... - zaczęła się jąkać. O co jej chodziło? To mnie zastanawiało.

- Wszystko w porządku?

- Tak! Wszystko git. Nie martw się.

- Nie martwię się, tylko dziwnie się zachowujesz. Jak chcesz to mogę zostać.

- Nie no, późno jest jutro szkoła. Nic mi nie jest, możesz iść.

Tak jak powiedziała, tak zrobiłem. Pożegnałem się z dziewczyną i wyszedłem z domu. To było dziwne. O co mogło jej chodzić? Nie wiem.

Będąc w domu myślałem tylko o blondynce. Nie rozumiałem co to miało znaczyć na końcu. Chciała, bym został? Nie wiem.

Nie chcąc rozmyślać całą noc, położyłem się spać i zasnąłem.

ROSE POV:

Connor poszedł. Nie wiem co wpadło mi do głowy, by go zatrzymywać. Smutno mi się zrobiło, gdy od kilku miesięcy ktoś odwiedził mnie pierwszy raz i to na pięć minut. Dlatego chciałam, by został. Miałam dość dzisiejszego dnia. Głowa mi pęka, źle się czuje, zimno mi i trzęsę się cała. Położyłam się do łóżka i próbowałam zasnąć.

My evil obsession [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz