Rozdział 11.

15.2K 338 98
                                    

W drzwiach stanął Connor Smith. CONNOR SMITH. Co on tu robi?

- Czego chcesz? - zapytałam bez przywitania.

- Może jakieś hej? I co ja tu robię? Przyszedłem pogadać - odpowiedział.

- Pogadać? Zdajesz sobie sprawę , że jest prawie 22? Pogadać? O czym? - znów zapytałam. O 22 typ do mnie przychodzi pogadać. Nie wierzę.

- Tak, pogadać. Mogę wejść? - zapytał. Najchętniej odpowiedziałabym nie.

Niechętnie otworzyłam szerzej drzwi, zapraszając Smitha do domu. Pierwszy i ostatni raz jest u mnie w domu. Obiecuję.

- Chcesz czegoś do picia? - zapytałam. Gościnność to podstawa.

- Nie, dziękuję - odpowiedział. Czy on właśnie podziękował? Wow.

- W takim razie do rzeczy, Connor. Muszę się jeszcze pouczyć na sprawdzian.

- Sprawdzian? Jaki sprawdzian? - zapytał. W sumie czego się spodziewać, on nigdy nic nie wie.

- Z geografii, jutro. Jak zwykle nic nie wiesz. Ogarnij się czasami, bo aż żal patrzeć. - powiedziałam.

- Cholera. Nie zdam z geografii. Ostatnio już mi ta baba mówiła, że jeszcze jedna pała i mogę się pożegnać z 4 klasą - w sumie trochę przykre, chłopak ma co roku stypendium sportowe, a przez jeden przedmiot może żegnać się z następną klasą.

- Serio nie zdajesz z geografii? Przecież pani Miller zawsze zadaję prace domowe, które wystarczy ładnie napisać i już jest łatwa piątka - parsknęłam śmiechem.

- Dobra, przestań. Przyszedłem tu w sprawie Harry'ego - Harry'ego? O co mu chodzi z Harrym? On nic nie zrobił.

- O co ci znów chodzi? Daj mi spokój. Ostatnio też mnie przed nim ostrzegałeś, a szczerze, to powinieneś ostrzegać mnie przed sobą - odpowiedziałam.

- Posłuchaj, Rose. On naprawdę nie jest taki super jak ci się wydaje. Błagam, zaufaj mi.

- Zaufać? Tobie? Jak? Connor, jak? Od 1 klasy robisz mi pod górkę. Mam już tego dość. W tej klasie widzimy się prawie ciągle. Nie ważne czy jestem w szkole, czy poza nią. Ty zawsze jesteś tam gdzie ja i zawsze musisz coś zrobić. Coś, co mnie zaboli - odpowiedziałam.

- Dzisiaj też cię coś zabolało? Że nie byłaś na miejscu tej dziewczyny, czy może coś innego? - zapytał cwaniacko. Nie o to mi chodziło!!

- Smith! Chodzi mi o to, że w większości sprawiasz mi przykrość. Dzisiaj nie było takiej sytuacji, ale gdyby tylko Harry się odpalił to uwierz mi, byłaby. Uwielbiasz dopowiadać te swoje teksty w naszą stronę. Aż tak mnie nienawidzisz?! - zapytałam.

- Kto powiedział, że cię nienawidzę? - zapytał zdezorientowany.

- Nie wiem, wszyscy? Każdy twój kolega mnie poniża, każdy w szkole wie, że jestem twoim popychadłem. I ty mnie nie nienawidzisz? Zgarnij dumę do kieszeni i przyznaj mi rację - odpowiedziałam.

- To dlatego zawsze uważałaś, że jesteśmy wrogami? Nigdy w ten sposób nie myślałem, Rose. Owszem, dokuczałem ci, ale nigdy bym nie powiedział, że to cię zaboli.

- Nigdy byś nie powiedział, że psychiczne znęcanie się nade mną mnie zaboli? Że kiedy siedziałam w twoim domu, robiąc projekt nie bałam się? Że nie zaboli mnie fakt, iż zrobiłam wszystko za ciebie, a ty i tak zawaliłeś sprawę i wkopałeś mnie u Jones? To wszystko jest dla ciebie niezrozumiałe? Dziwne, bo zawsze myślałam, że czerpiesz satysfakcję z ramienia mnie - w końcu wyrzuciłam z siebie wszystko, co leżało mi na sercu.

- Przepraszam, Rose. Przepraszam - powiedział ledwo słyszalnie.

- Spoko, przyzwyczaiłam się. Chcesz zdać tą geografię? - wypaliłam nagle.

- No fajnie by było - powiedział znudzony.

- To chodź. Coś tam umiem, mogę cię pouczyć, a resztę ogarniemy razem. Chyba, że nie chcesz - nie wiem czemu to zrobiłam. Nie wiem, okej? Po prostu brakowało mi kogoś w tym pustym domu, a to było jedyne wyjście, by jakkolwiek go zatrzymać. Może chociaż wyniesie coś z tego.

- Serio? Z chęcią - odpowiedział, a na jego twarzy można było zobaczyć lekki uśmiech.

Zaprowadziłam chłopaka do swojego pokoju i zrobiłam nam herbaty. Wróciłam do pokoju, przyszykowałam podręczniki i ręcznie robione notatki z tego działu, z którego mamy sprawdzian. Było całkiem miło. Connor z początku był strasznie spięty i zdziwiony, ale później zaczął czerpać z tego jak najwięcej. Zaczął ze mną wszystko powtarzać, aż wybiła 23:30. Musiał się zbierać, bo jednak trzeba się wyspać. Osobiście uważam, że nauczyłam go na piątkę, ale co z tą wiedzą zrobi, nikt tego nie wie.

Pożegnałam się z Smithem, który opuścił mój dom. Siedziałam teraz sama w domu. W sobotę moi rodzice wracają. Będzie inaczej. Całkiem inaczej. Nie chciałam nad tym teraz rozmyślać, jeszcze trochę czasu mam. By być wyspaną na jutrzejszy sprawdzian, położyłam się spać i usnęłam.

Ranek był dość burzliwy. Pospałam lekko dłużej, więc musiałam szybko się sprężać do szkoły. Ogarnęłam wszystko bardzo sprawnie i wyszłam z domu.

Geografia była prosta. Po wczorajszej nauce z Connorem wszystko wiedziałam. Obstawiam 5, więc jeśli pani wstawi te oceny przed weekendem to może rodzice się bardziej zlitują. Błagam, pani Miller, wstaw szybko oceny. Błagam.

***

Sobota. To dzisiaj przyjeżdżają moi rodzice. To dzisiaj zostanę uziemiona w domu na najbliższy czas. Ratujcie mnie, błagam.

Wstałam przed południem. Dokładnie zbliżała się godzina jedenasta. Trochę pospałam.

Ruszyłam prędko do kuchni, bo wczoraj dostałam wiadomość od rodziców, że pojawia się w południe. Tak, to dopiero druga wiadomość od moich rodziców, a przecież dzisiaj wracają. Opiekuńczy, naprawdę. Zjadłam szybkie kanapki i wbiegłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ogarnęłam trochę moją twarz. Zrobiła lekki makijaż, by jakoś się prezentować. Nie chcę, by jeszcze mama dorzuciła swoje trzy grosze, że o siebie nie dbam. Przebrałam się jeszcze w ładne ciuchy i byłam gotowa. Ładne to znaczy jeansy i sweterek, bo moja mama nie lubi dresów, i bluz. Muszę przecież wyglądać jak dziewczyna.

Ostatnią czynnością, jaką musiałam jeszcze wykonać było posprzątanie domu. Na szczęście lubię utrzymywać porządek, więc wcale nie było tu jakiegoś bałaganu. Musiałam zetrzeć kurze, odkurzyć pomieszczenia i voilà. Tak też zrobiłam. 15 minut i koniec roboty.

W końcu mogłam chwilę odpocząć. Sięgnęłam po jedna z książek na moim regale. Uwielbiam czytać. Ostatnio mało czytałam, fakt, ale uwielbiam to robić. Dlatego właśnie zatopiłam się w przyjemnej, romantycznej lekturze. Nie minęło 30 minut, a usłyszałam dzwonek do drzwi. Zaczyna się zabawa.

Ruszyła szybko, by nie zniecierpliwić rodziców, u których i tak już mam przechlapane. Otworzyłam szybko drzwi i wpuściłam rodziców do środka. Uśmiechałam się, co innego miałam robić? Udawałam, że wszytko w porządku, że wcale nie zdaje sobie z tego sprawy, iż czeka nas poważna rozmowa. Błagam, by zostawili ją na jutro. Jeszcze dzisiaj chcę mieć spokój.

Rodzice wnieśli walizki do przedpokoju i zaczęli się rozglądać. Jednak dobrze, że posprzątałam. Skupiłam się na mamie. Jej wzrok krążył po całym salonie i kuchni, a po chwili przeszedł na mnie. Szybko uciekłam wzrokiem i spojrzałam na ojca. Patrzył się na mnie. Był zły. Widzę to po nim. Boże, szykuj trumnę.

Mama weszła do kuchni i zaczęła parzyć herbatę. Nic się nie odezwali. Nic. Zero żadnego przywitania. Wiem, że są zawiedzeni, ale żeby się nawet nie przywitać? Ojciec zaś zasiadł na kanapie w salonie i patrzył w jeden punkt. Gdy moja mama kończyła parzyć herbatę, zabrała głos. Ja wciąż stałam jak kamień w przedpokoju.

- Rose, chcieliśmy z tobą porozmawiać.

Jej surowy ton nie znaczył nic dobrego.

★★★
Martynqavv

Ta rozmowa chyba nie będzie przyjemna...

My evil obsession [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz