Rozdział 32.

14.6K 306 105
                                    

Ranek. Zerknęłam na łóżko, w którym spala Mary. Jeszcze spała. Odblokował telefon. 6:30. Nie dziwne, że dziewczyna jeszcze spała. Pobudka zaczyna się koło 8:30 - 9:00, a mamy wpół do siódmej. Wyskoczyłam z łóżka i po cichu przemknęłam do łazienki. Mogłam zrobić więcej hałasu, ale bardzo potrzebowałam prysznica. Z doświadczenia wiem, że Mary miała zawsze mocny sen, ale czy coś się zmieniło? Niemniej jednak zdecydowałam się na wzięcie prysznica.

Wyszłam z kabiny i spoglądnęłam w lustro, zawieszone nad umywalką. Ogarnęłam swoją twarz, umyłam zęby i doprowadziłam swoje mokre włosy do normalnego stanu. Wyszłam z łazienki i z szafki wyciągnęłam ubranie, w które się przebrałam.

Miałam na sobie czarne dresy i biały top na ramiączkach. Ze swojej kosmetyczki wyciągnęłam kilka kosmetyków i wykonałam nimi delikatny makijaż. Gdy już zakończyłam proces malowania, psiknęłam się moimi perfumami o zapachu kwiatów i wyszłam z łazienki.

Wyszedłszy z łazienki, zobaczyłam, że moja przyjaciółka już nie spała. Siedziała na łóżku, przeglądając telefon.

- Hejka - zaczęłam.

- Hej, ty już ogarnięta? - zapytała Mary.

- Wstałam wcześniej, więc pomyślałam,.że nie będziemy później obie się spieszyć - to też była prawda. Chciałam za wszelką cenę pokazać, że jestem dobrą, pomocną przyjaciółką. Chciałam pokazać, że może na mnie liczyć, a na tej wycieczce nie chciałam za dużo się kłócić. Więc po co kłócić się o kolejkę w łazience, jak mogłam zrobić to wcześniej? No właśnie, nie ma sensu.

- Okej. To ja teraz pójdę się myć. Będziemy miały więcej czasu dla siebie - powiedziała i uśmiechnęła się.

- Okej.

Dziewczyna wyszła z pokoju, zmierzając do łazienki. Ja natomiast stwierdziłam, że wyjdę na balkon. Usiadłam na zmarzniętym przez noc krześle, przyglądając się pięknym widokom. Przed sobą miałam piękny obraz górskich szlaków, na których już od samego rana wędrowali turyści. Ten cudowny zapach, który dawał mi poczucie spełnienia, rozlewając się po całym moim ciele, z każdym wdechem i wydechem. Obserwowałam jeszcze chwilę widoki w spokoju do momentu, gdy ktoś zakłócił moją wewnętrzną harmonię swoim przybyciem.

- Cześć, Rose - odezwał się dobrze znany mi głos, który do niedawna uwielbiał mi dokuczać.

- Cześć, Ethan - odpowiedziałam miło.

- Jak ci się podobają widoki? - zagaił do rozmowy.

- Tu jest przepięknie. Aż nie mogę się doczekać wyjścia na miasto w okolicy gór. To będzie takie doskonałe uczucie. A zdjęcia wyjdą tu jeszcze lepiej - odpowiedziałam. Kiedy poznałam chłopaków trochę bliżej, poczułam od nich przyjemną więź i nie czułam się już tak niekomfortowo, jak wcześniej. Choć Ethan i Tony byli moimi największymi dręczycielami, to również są najgłośniejsi, przez co szybko mnie przeprosili i złagodzili sytuację. Wydaje mi się, że to też sprawka Connora, ale nie wnikam.

- Masz rację. Zdjęcia wyjdą tu pięknie - odpowiedział.

Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, kiedy to do rozmowy dołączył się Connor, następnie ogarnięta już Mary, a na samym końcu przyszli jeszcze chłopcy. Ja z Mary siedzieliśmy na naszym balkonie, a balkon obok pięciu chłopaków o atletycznych budowach ciała. Cud, że ten balkon się nie zarwał.

Po jednak pięciu minutach do naszego pokoju wbiegł Connor, biegnąc na balkon, by się ze mną przywitać. Złożył na moich wargach pocałunek, odgarniając wcześniej kosmyk mych włosów. Następnie, kiedy wstałam, by się z nim przytulić, ten tylko lekko mnie objął i szybko wślizgnął się na moje miejsce. Nic straconego. Po chwili usiadłam na jego kolanach, a on objął mnie w talii swoimi dłońmi.

Minęła już naprawdę solidna godzina, gdy do pokoju weszła profesor Jones, argumentując, że przyszła nas obudzić. Gdy zobaczyła mnie, Mary i Connora na balkonie podeszła do nas, zobaczyła resztę chłopaków na balkonie obok, i wyszła z pokoju. Pewnie chciała się upewnić, że nikt nie śpi. I nikt nie spał. Ja na przykład już od około 3 godzin.

Była już ósma. Zbieraliśmy się właśnie całą grupą na stołówkę, by zjeść śniadanie. Całą naszą grupą wybraliśmy miejsca obok siebie. Mary po mojej lewej, Connor po prawej, a reszta chłopaków usadowiła się losowo. Jedynie widziałam, że Mike usiadł naprzeciwko Mary. I raczej nie był to czysty przypadek.

Zjedliśmy śniadanie, choć bardziej wyglądało to tak, iż Connor pilnował mnie, bym cokolwiek zjadła. Na swój talerz nałożyłam sobie kromkę chleba, z której zrobiłam kanapkę z warzywami oraz nałożyłam sobie świeżą sałatkę, która wyglądała bardzo przekonująco.

- Jestem z ciebie dumny, różyczko - powiedział Connor, kiedy skończyliśmy nasz posiłek.

Wtem od stołu wstał pan William, pstrykając palcami, by zwrócić naszą uwagę. Gdy już mu się udało zaczął mówić:

- Słuchacie, dzieciaki. Macie 20 minutową przerwę, a następnie widzimy się na lekcji angielskiego. Oczywiście nie ze mną, ale ja będę nadzorował waszą obecność i zaangażowanie. W związku z tym widzimy się za dwadzieścia minut pod aulą, w której odbędą się zajęcia. Sala jest duża, więc na pewno was wszystkich pomieści. Wczoraj słyszałem już marudzenie że względu na kilka lekcji, które macie zaplanowane. Pamiętajcie, że wyjazd jest w ciągu roku, a my nie możemy wam tak dużo odpuszczać. Lekcje, które tu będą przeprowadzane, będą w bardzo ciekawej formie przedstawiane, więc o nic się nie martwcie. To tyle, co mam do powiedzenia. Macie czas dla siebie. Możecie zmykać! - ostatnie zdanie dodał bardzo entuzjastycznie, a wszyscy ruszyli do wyjścia.

***

Jesteśmy właśnie na mieście. Lekcja angielskiego była faktycznie ciekawa i wciągająca. Skupiona byłam całe dwie godziny wykładu i ani drgnęłam. Chłopaki próbowali mnie zaczepiać, ale nic z tego. Byłam tak zafascynowana tą lekcją, że nikt nie był w stanie wyprowadzić mnie z transu, jakim było skupienie.

Tak jak mówiłam, jesteśmy właśnie na mieście. Zwiedziliśmy kilka miejsc, które pani Jones zapisała na swojej liście "TRZEBA ZWIEDZIĆ", a kiedy już wszystkie miejsca oblecieliśmy, mieliśmy czas dla siebie.

Chłopaki stwierdzili, że dobrym pomysłem byłoby wybrać się do salonu gier, który widzieliśmy, idąc w miejsce, które zażyczyła sobie matematyczka. Tak też zrobiliśmy. Pokonywaliśmy drogę w przyjemnej atmosferze. Chłopaki co chwilę mnie rozśmieszali i próbowali wyprowadzić mnie z równowagi. Mike wraz z Mary świetnie się bawili sami ze sobą, więc ja z chłopakami daliśmy im tą przestrzeń, by mogli się sobą nacieszyć. Tak bardzo życzyłam im jak najlepiej. Mike to naprawdę fajny chłopak, a Mary najlepsza dziewczyna, jaką znam. Para idealna.

Salon gier udekorowany był przeróżnymi ledami świecącymi na różne kolory. Porozstawiane maszyny z wieloma grami do wyboru zajmowały większość część miejsca. Na środku przy ścianie znajdowała się kasa, gdzie można było wymienić swoje punkty na nagrody. To całkiem fajna zabawa.

Fajna zabawa, gdyby nie robiło mi się słabo w trakcie spędzania czasu.

Czułam się coraz gorzej, ale Mary zajęta Mike'iem, grając z nim w dwuosobową grę, odpadała. Nie chciałam jej niszczyć tak wspaniałej chwili. Widziałam jak się uśmiecha rozmawiając z Mike'iem. Po co to wszystko psuć przez głupie samopoczucie.

Connor z chłopakami właśnie grali w kosza. To również jedna z mini gier, gdzie oni jako koszykarze, mogli zdobyć dużo punktów. Też nie chciałam tego psuć.

A może to tylko głupie osłabienie organizmu? Z mojej szmacianej torby szybko wygrzebałam tabletki przeciwbólowe, wysunęłam z listka jedną tabletkę i popiłam wodą. Będzie lepiej.

Przynajmniej taką mam nadzieję.

★★★
Martynqavv

Hejka. Dzisiaj taki luźniejszy rozdział, bo chciałam zrobić coś bardziej przyjemnego. Coś, przy czym będziecie mogli się odstresować i może tak nie wyzywać co linijkę hah. 

Wczoraj wstawiłam dwa rozdziały, więc dzisiaj właśnie taki przyjemniejszy. Mam nadzieję, że godzina was nie zniechęciła.

Miłego wieczorku! 🤍🖤

My evil obsession [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz