Rozdział 22.

14K 350 173
                                    

- Witaj, kruszynko - przywitała się.

- Dzień dobry - odpowiedziałam.

Valeria zamknęła mnie w uścisku. Kochana kobieta. Następnie przywitałam się z panem Aidenem, który również był bardzo szarmancki. Na końcu został Connor.

Przywitałam się z nim normalnie. Na zasadzie "cześć, cześć", tyle. Nie mam ochoty z nim rozmawiać. Chłopak chyba zauważył moje poddenerwowanie całą sytuacją i podrapał się po karku.

Po chwili przyszła pani Valeria z czerwonym materiałem w ręku.

- Rose, kochanie, zapomniałaś zabrać swojej sukienki z mieszkania mojego syna. Przyniósł ją do nas przed przyjazdem i prawie zapomniałam ci ją oddać - powiedziała kobieta i przysnęła się bliżej. - A tak między nami. Pięknie wyglądałaś w tej czerwonej kreacji. Bardzo do ciebie pasuje - oddała moją sukienkę, a ja wysłałam jej pełny, szczery uśmiech.

- Dziękuję - odpowiedziałam cicho.

Wszyscy zasiedli do stołu. Moi rodzice naprzeciwko rodziców Connora i ja naprzeciwko Smitha. Cudownie. Na stole były przeróżne dania. Sałatka, makaron, jakieś inne droższe dania, które nawet nie wiem jak się nazywają i wiele innych ciekawych potraw. Pani Sophia się napracowała, jakby miało tu przyjść stado głodnych ludzi. Ale najlepsze jest w tym, że to moja mama zawsze umawia się z gosposią, co ma ugotować. Dobrze wie, że nikt tego nie zje, a i tak dokłada roboty.

Nałożyłam sobie trochę sałatki. Uwielbiam ją w wykonaniu Sophii. Jest wręcz przepyszna. Mój ojciec chrząknął sztucznie, co wywołało mój wzrok na nim. On już się patrzył. Wzrokiem, który ostrzegał mnie przed następną pogadanką. Dołożyłam sobie jeszcze trochę. Przecież miałam poluzować nasze napięcie między sobą, a takim zachowaniem nic dobrego nie wywołuje. Zaczęłam jeść.

Nasi rodzice rozmawiali w najlepsze, a ja siedziałam cicho z wzrokiem wbitym w talerz. Nie chciałam wchodzić w konfrontacje z osobą, która nie ma do mnie za grosz szacunku. Postanowiłam milczeć.

- Rose, wszystko w porządku? - zapytała moja mama. Wow. Zainteresowała się.

- Tak, tak, wszystko git. Zamyśliłam się. Przepraszam - odpowiedziałam szybko.

- Kochanie, nie przepraszaj. Każdemu się zdarzy - do rozmowy dołączyła się Valeria. Uśmiechnęłam się łagodnie na te słowa.

- Jeśli coś będzie dnie tak, powiedz nam - powiedziała moja mama. Co ona taka troskliwa?

- Wszystko dobrze, mamo.

- No dobrze. Niech ci będzie - odpowiedziała.

Jadłam dalej, choć już w siebie wciskałam. Po kilkunastu minutach chciałam już iść do pokoju. I ktoś chyba to wyczuł.

- Jeśli chcecie, dzieciaki, to idźcie na górę. Nie będziecie się tu nudzić - powiedziała moja mama. Wizja pójścia do pokoju bardzo mi się podobała, ale pójścia tam ze Smithem już nie. Kiwnęłam łagodnie głową i wstałam od stołu. Chłopak zrobił to samo.

Kierowaliśmy się w zupełnej ciszy do mojego azylu. Słowem się nie odezwałam. Otworzyłam drzwi i weszłam do pokoju. Connor za mną.

Włożyłam do szafy moją sukienkę, a wyciągnęłam spodenki i koszulkę, która należała do Smitha. Zabrałam jeszcze bluzę, która przewieszona była na oparciu krzesła i spojrzałam na chłopaka.

- Nie są wyprane, więc jeśli chcesz, to wypiorę je dzisiaj i jutro ci oddam w szkole - powiedziałam, patrząc na ubrania.

- Nie musisz.

Z tymi słowami położyłam ubrania obok niego. Odsunęłam się i kierowałam do biblioteczki. Wyciągnęłam jedną z książkę, usiadłam na łóżku i zaczęłam czytać. Nie interesowała mnie osoba, która siedziała właśnie w moim pokoju. Po chwili jednak to on zaczął mówić.

- Słuchaj, Rose. To nie miało tak wyglądać.

Powiedział, a ja nie odezwałam się słowem. Udawałam, że go nie słyszę.

- Wiem, że mnie słyszysz. To wszystko były żarty.

Dalej nic. Siedziałam cicho. Bardzo cicho. W przerwach chłopaka, słychać było nasze oddechy. Problem w tym, że jego był równy, mój nie. Oddychałam płytko. Żarty? Naprawdę zabawne.

- Nie chciałem cię zranić. Wybacz.

Cisza. Łzy cisnęły mi się do oczu, ale udało mi się je powstrzymać. Wybaczyć? Jak? Czytałam dalej książkę, nie zważając na chłopaka.

- Odezwiesz się? Przepraszam, Rose. Przepraszam.

- Który? - zapytałam po dłuższej chwili.

- Co który? - zapytał zdziwiony.

- Który to już raz mnie przepraszasz, Connor? Który? - zapytałam. Nie odezwał się. Siedział cicho.

- Przepraszam.

Tym razem to ja nic nie powiedziałam. Nie wiedziałam co powiedzieć. Przeprasza? Kiedy znów mnie zrani i znów będzie przepraszał.

- To nie miało tak wyglądać. Przepraszam za chłopaków, przepraszam też za siebie. Tak bardzo chciałbym byś mi wybaczyła, Rose.

Łzy już wypłynęły. Nacisk na wybaczenie jest trochę za duży. Nie umiem mu nie wybaczyć, bo i tak prędzej czy później będziemy musieli coś zrobić, i się pogodzimy. Za dużo stresu, za dużo ranienia, za dużo myśli. Łzy same wypłynęły. Same. Płakałam przed chłopakiem, którego nawet nie mogę nazwać kolegą. Bo jak mam go nazwać?
Płakałam tak głośno nie zwracając uwagi na Connora, siedzącego obok mnie. Nagle ktoś otworzył drzwi od mojego pokoju. Przez opuchnięte oczy zobaczyłam sylwetkę Valerii.

- Matko, Rose, co się stało? - zapytała przejęta.

Miałam głową na boki, sygnalizując, że nic się nie dzieje. Nikt normalny by mi nie uwierzył. Nie mogłam się wysłowić. To nie miało tak wyglądać. Nie miał nikt zobaczyć mojej chwili słabości, a zobaczył ją Connor wraz z jego mamą.

- Myszko, wszystko w porządku - przytuliła mnie i zaczęła głaskać moje plecy. - Connor co się stało? - zapytała troskliwie.

- Mamo, to moja wina. Przepraszam - powiedział.

- Connor, mówiłam ci żebyś nie sprawiał jej przykrości. Ona jest taka wrażliwa - powiedziała i mocniej mnie objęła.

- Connor? - zapytałam, łkając.

- Tak, Rose?

- Wszystko git, nie jestem zła. Po prostu bardzo mnie to zraniło. Przepraszam - odpowiedziałam.

- Nie przepraszaj, Rose. To ja powinienem.

Wyswobodziłam się z uścisku Valerii i spojrzałam na Connora. Był taki smutny, że zrobiło mi się go żal. Nie powinnam się obrażać na niego. On przecież nic nie powiedział. Z drugiej strony było mi bardzo przykro, że nawet nie postawił się swoim kolegom. To wszystko było bardzo skomplikowane, ale sama nie wiedziałam co o tym sądzić. Po chwili zobaczyłam, że Smith robi się blady. Nie wiedziałam co mam zrobić. Jedna łza spłynęła po jego policzku. Twarz zmieniała odcień na biały, a w tym wszystkim ja i mama Valerii. Ona chyba też to zauważyła.

Tylko zanim zdążyła wykonać jakikolwiek ruch, ja przytuliłam do siebie mocno Connora.

★★★
Martynqavv

Hejka, przepraszam, że dzisiaj tak późno i rozdział taki krótki. Jutro postaram się wstawić rozdział wcześniej i mam nadzieję, że mi się to uda. Wiem, krótki rozdział, ale dziś miałam zabiegany dzień. Miłej nocy i mam nadzieję, że nie jesteście źli 😬 🤍🖤

My evil obsession [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz