Rozdział 13.

14.7K 339 159
                                    

- Connor?

Zobaczyłam przy stoliku Connora. Serio? Czy ja muszę za każdym razem go spotykać? Przecież ja mam z nim iść na bankiet!! BANKIET!!

- Rose? - zapytał równie zdziwiony chłopak.

- Rose, znacie się? - zapytała moja mama, a ja tylko kiwnęłam głową, bo nie umiałam nic z siebie wydusić. - To świetnie. Dzień dobry, jestem Linda - przywitała się moja mama.

- Connor - również się przywitał.

- Cześć, Rose. Ja jestem Valeria, a to mój mąż Aiden. Jesteśmy rodzicami Connora - przywitała się ze mną miła brunetka.

- Dzień dobry, miło państwa poznać - wysłałam delikatny uśmiech.

- Witaj, Connorze. Jestem Alex. Tata Rose - ostatnią osobą, która się przywitała to mój ojciec.

- Miło mi - odpowiedział Connor i podali sobie dłonie.

Dopiero teraz mogę przyjrzeć się bliżej Connorowi. Miał na sobie czarny, elegancki garnitur pod którym założył białą koszulę. Jego włosy były zmierzwione. Wyglądał przystojnie.

Nie! Co ja gadam! Nie mogę tak mówić!

Smith zaczął mnie obserwować. Jego wzrok mierzył mnie od góry do dołu. Na samym końcu złapał ze mną kontakt wzrokowy. Po chwili go przerwałam, a on się uśmiechnął.

Zasiedliśmy z rodzicami naprzeciwko rodziny Smith. Moja mama naprzeciwko Valerii, mój tata naprzeciwko Aidena, więc mi pozostało miejsce naprzeciwko Connora. Świetnie.

Podeszła do nas miła kelnerka, podając nam kartę menu. Każdy teraz przeglądał jadłospis i szukał czegoś odpowiedniego dla siebie. Ja natomiast nie byłam głodna i wiem, że skończy się to kłótnią w domu. Nie chcę mi się jeść, więc zdecydowałam się na sałatkę, którą nie raz zamawiali mi rodzice.

- Są państwo gotowi? Mogę przyjąć zamówienie? - zapytała miło kelnerka, która trzymała w dłoni karteczkę.

- Pewnie - odezwała się pani Valeria. - My poprosimy raz smażone kalmary, krewetki oraz warzywa w cieście i raz tortellini w sosie śmietanowym z pieczarkami. Connor, co wybierasz? - zapytała jeszcze szybko Valeria.

- Ja poproszę grillowanego łososia ze szpinakiem na maśle - powiedział do kelnerki.

- Dobrze, a dla państwa? - skierowała się teraz do nas.

- My poprosimy polędwicę wołową w kremowym sosie z zielonego pieprzu z dodatkiem ziemniaków pokrojonych w ćwiartki oraz gnocchi w sosie z sera brie, rukoli, oraz świeżych pomidorków koktajlowych - zabrał głos mój tata. - Rose, a ty? - twarze wszystkich skierowały się na mnie. Nie patrzcie tak na mnie, błagam.

- Ja poproszę sałatkę z łososiem - odpowiedziałam szybko.

- Mhm. Coś do picia? - zanotowała nasze prośby na kartce i zapytała.

- Poprosimy dwa razy wino musujące, dwa drinki bezalkoholowe, jedną colę i... - zaczęła moja mama, ale nie wiedziała co ja wybrałam.

- I wodę z cytryną - dokończyłam za nią.

- Dobrze. Bardzo dziękuję, za niedługo przyjdę z napojami. Miłego! - kelnerka odeszła, a mnie zaczął przeszywać wzrokiem ojciec.

- Rose, mówiłem ci coś. Bez scen z jedzeniem. Miałaś wziąć normalny posiłek, a nie sałatkę, którą jesz w tej restauracji odkąd pamiętam - warknął cicho mój ojciec, ale wszyscy usłyszeli.

- Przepraszam, po prostu nie jestem głodna - odpowiedziałam, bo nie chciałam wywoływać kłótni w restauracji. Już mogą krzyczeć w domu.

- Nie podoba mi się to. O czymś w końcu rozmawialiśmy w domu. Zawodzisz nas, Rose - dziwi mnie fakt, że mówi to otwarcie przy swoich znajomych. Przecież się mnie wstydzi.

- Daj spokój, Alex. Twoja córka może faktycznie nie jest głodna. Wyluzuj - powiedziała Valeria. Uwielbiam już tą panią. Wysłałam jej dziękujący uśmiech i siedziałam cicho.

Ojciec się już nie odezwał. Nie skomentował tego, chyba tylko dlatego, że wtrąciła się osoba z zewnątrz. Wiem, że w domu będzie pogadanka. Siedziałam cicho. Connor siedział wpatrzony w telefon, a ja obracałam szklankę z wodą, którą niedawno przyniosła ta miła kelnerka. Nasi rodzice rozmawiali i śmiali się na całego. Im to spotkanie sprawiało radość. Mi niekoniecznie. Nagle ktoś kopnął mnie pod stołem. Myślałam, że to przez przypadek, ale po chwili poczułam znowu lekkie uderzenie. Spojrzałam na wprost. Connor przyglądał mi się z uśmiechem. Również się uśmiechnęłam.

- Connor, jak się poznaliście z Rose? -  zapytała Valeria swojego syna.

- Wiesz, mamo, to skomplikowane - podrapał się po głowie, a mi chciało się śmiać. W sumie na jego miejscu też nie wiedziałabym co odpowiedzieć. No ogólnie to ciągle dokuczam Rose i tak się znamy. Ona mnie nienawidzi, a ja jej. Tak by to wyglądało.

- Jak to skomplikowane? Może ty powiesz, Rose? - zaczęła dopytywać się mama chłopaka.

- Poznaliśmy się w szkole. Connor chodzi ze mną do klasy - uśmiechnęłam się do kobiety.

- No i co w tym skomplikowane, Connor? A w ogóle lubicie się? - pytała dalej.

- Nie jesteśmy znajomymi, ale to też nie znaczy, że się nienawidzimy - odpowiedziałam Valerii na pytanie. Uratowałam Connora, znowu. Powinnam czekać, aż wymyśli coś i zacznie gadać, ale jest taki wystraszony po usłyszeniu pytania, że musiałam mu pomóc. Po mojej odpowiedzi trochę się rozluźnił.

Nawet ja sama nie wiem jak wygląda nasza relacja. Niby mówił, że nigdy mnie nie nienawidził, ale po tym wszystkim sama nie wiem, co sądzić. On jest taki skomplikowany. Ma do mnie dużo problemów, a jednak często mi pomaga i mnie przeprasza. Czasem to za dużo dla mnie.

Nasze mamy zaczęły swój atak. Atakowały nas pytaniami. Poczułam się gorzej.

- Pójdę do toalety - powiedziałam i szybko skierowałam się do łazienki. Stanęłam przed umywalką i spojrzałam w lustro. Wszystko w porządku, Rose. Mówiłam tak sobie co chwilę, jak poczułam się gorzej. Po chwili wróciłam do stolika.

Jedzenie już czekało na stole, a wszyscy zaczynali jeść. Podeszłam do mojego krzesełka i zasiadłam.

- Smacznego - powiedziałam, a wszyscy mi odpowiedzieli.

Nasi rodzice dalej i wciąż rozmawiali, i chyba nie mieli ochoty przestać. Ja natomiast jadłam swój posiłek w ciszy. Choć i tak nie byłam głodna to zjadłam swoje danie do końca, by mój ojciec się nie czepiał. Po 10 minutach od mojego zjedzonego posiłku, ojciec spojrzał mi na talerz jakby musiał obserwować, czy jego dziecko nie robi mu wstydu. W odwecie dostałam surową minę, która miała świadczyć, że w domu mam przerąbane. A mogłam w siebie nie wpychać.

- Dzieciaki, idźcie się przejść. Damy wam chwilę wolnego, bo widzę, że nie jesteśmy rozmowni, kiedy siedzimy nad wami - odezwała się moja mama. Kiedy ja nawet nie chcę z nim gadać! - No, idźcie.

Connor wstał z krzesełka i spojrzał na mnie. Wysłał mi cwaniacki uśmiech, który nie wskazuje nic dobrego. Ja również wstałam. Zgarnęłam swój telefon, założyłam kurtkę i wyszłam z lokalu. Chłopak za mną. Szliśmy tak chwilę w ciszy, aż w końcu Smith się odezwał.

- Co my mamy robić? - zapytał znudzony.

- Nie wiem? To nie ja nas tu sprowadziłam. Nie miej do mnie problemu - odpowiedziałam.

- Dobra, mam pomysł! - powiedział podekscytowany.

- No, słucham?

- Zagramy w pytania.

Gra w pytania.

★★★
Martynqavv

Hejka przychodzę do was z kolejnym rozdziałem. Miłego dnia! 🤍🖤

My evil obsession [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz