Rozdział 15.

14.8K 349 258
                                    

Rano obudziłam się całkiem wcześniej. Jak na to, iż poszłam spać gdzieś przed północą, to godzina 6:48 jest bardzo dobrym wynikiem. Wstałam z łóżka i zaczęłam się szykować. Ogarnęłam w łazience twarz, zrobiłam lekki makijaż, ubrałam się i spakowałam plecak. Te kilka czynności to tak naprawdę wszystkie, które muszę zrobić przed szkołą. Powiedziałam tak naprawdę, bo w grę wchodzi jeszcze zjedzenie śniadania. Zawsze rodzice kazali mi zjeść śniadanie przed szkołą, bo inaczej nie wypuścili mnie do niej. Ale dzisiaj mam się im nie pokazywać, więc nie zjem. Nikomu nic do tego.

***

Siedziałam właśnie na matematyce. Rozmawiałam przed lekcją z Jones, czy na pewno nie byłoby szansy na poprawę tej kartkówki. To jedyna moja jedynka i rodzice mi jej nie odpuszczą. Nie była zadowolona z tego pomysłu, bo i tak już ostatnio ją poprawiałam. Ale zaczęłam ją błagać. Naprawdę błagać. W końcu uległa.

Pisałam dosłownie kartkówkę 5 minut. Wszystko na nią umiałam, więc napisanie to sama przyjemność. Na reszcie lekcji byłam bardzo aktywna. Cały czas zgłaszałam się do odpowiedzi i do rozwiązywania zadań. Umówmy się, byłam najbardziej aktywną uczennicą dzisiejszego dnia. Pod koniec lekcji profesor Jones poinformowała mnie, że dostanę ocenę bardzo dobrą za pracę na lekcji. Super.

Aktualnie to była nasza druga lekcja, ale lekcje zaczynaliśmy biologią. Na niej też byłam bardzo aktywna. Poprawiłam szybko kartkówkę, z której dostałam czwórkę, a przez resztę lekcji udzielałam się jak nigdy. Zapowiadają się naprawdę trudne tygodnie. Non stop poprawianie.

Z moich rozmyśleń wyciągnął mnie głos Harry'ego, który najprawdopodobniej zauważył, iż nie przyszłam do niego pod salę, więc pofatygował się do mnie.

- Hej, ślicznotko. Co tam? Czemu nie przyszłaś pod biologiczną? - zapytał od razu.

- Hej, Harry. Wszystko w porządku. Przepraszam, zamyśliłam się, a teraz właśnie uczę się na poprawę z angielskiego - odpowiedziałam szybko.

- Z angielskiego? Przeciez jesteś dobra z angielskiego.

- Tak, ale dostałam czwórkę i muszę to poprawić. Nie pytaj dlaczego - odpowiedziałam. O rodzinie nic nie mówię.

- Okej, w takim razie nie pytam - uśmiechnął się do mnie. - Mam pytanie. Chcesz może spotkać się ze mną w piątek po szkole? - zapytał entuzjastycznie.

W piątek mam bankiet. Nie mogę. Kurde, szkoda. Muszę siedzieć w piątek z Connorem, a mogłam spędzić czas przyjemnie z Harrym. Życie mnie kocha po prostu.

- Nie mogę. Przepraszam.

- Okej, spotkamy się kiedy indziej. Proponowałem piątek, bo za niedługo mamy zawody z kosza i cały wolny czas spędzamy na treningach. Ale możemy zobaczyć się innym razem - odpowiedział wciąż się uśmiechając.

Chciałam mu odpowiedzieć, że rodzice nie wypuszczą mnie z domu przez najbliższy okres, ale nie chciałam go od siebie odsuwać. Musiałam grać na czas.

- Pewnie, innym razem się spotkamy - odpowiedziałam, a wraz z moimi słowami wybił dzwonek na lekcje.

***

Lekcje mijały naprawdę szybko. Nim się obejrzałam została mi tylko jedna lekcja. Z bólem serca muszę przyznać, iż był to wf. Od ostatnich incydentów nie ćwiczyłam na wf-ie długo czas. Nie przynosiłam zwolnień, bo trener wiedział o moich rodzicach. Pozwolił za to, bym nie ćwiczyła przez najbliższe tygodnie i odpoczęła od tego wszystkiego również psychicznie. Uwielbiam mojego trenera. To najlepszy nauczyciel wf-u jakiego mogłam sobie wymarzyć.

Dzisiaj jednak był moment, w którym musiałam się zmierzyć z ową lekcją. Już od kilku dni było coraz lepiej, więc muszę zacząć ćwiczyć, by zbierać oceny. Poza tym moi rodzice już wrócili z wyjazdu i jak sprawdzą mój dziennik, a w nim brak ocen z wychowania fizycznego, zabiją mnie jak się dowiedzą, co się działo pod ich nieobecnością.

Dowiedzieliby się wtedy, że ich własna córka leżała nieprzytomna w kałuży krwi w własnym domu. Że ich ukochana córeczka wcale nie ma pięknego, cukierkowego życia. Że ich córka, którą mają gdzieś, ma ataki paniki. Oni o nich nie wiedzą. Tak, moi rodzice nie wiedzą o atakach paniki. Nigdy im nie mówiłam, bo uważałam to za bezsensowne. Przecież to są tylko urojenia, które wbijam sobie do głowy, by ktoś się mną zainteresował. Przecież ich córka nie może mieć ataków paniki, bo jest grzeczną, dobrze wychowaną dziewczynką, która nie może mieć problemów.

Próbowałam im powiedzieć. Nic z tego. Zawsze zlewali mnie tym samym. Że to tylko chwilowe zmęczenie, na które nie mogę sobie pozwolić. Że mam nie udawać i dalej prężnie się uczyć. Ja zaś znałam prawdę. To nie było zmęczenie.

Weszłam do szatni, w której przebierały się już dziewczyny i zaczęłam szykować się na lekcje. Kilka dziewczyn z tej fajnej grupy zmierzyło mnie wzrokiem, a następnie ich szefowa, Charlotte, odezwała się.

- Kogo my tutaj widzimy. Rose Davies. Dawno cię nie było na zajęciach, koleżanko - ostatnie słowo wypowiedziała z przekąsem. Kiedyś już się mnie uczepiły, ale po miesiącu im się znudziło. Chyba znów się zaczyna.

- Co chcesz, Charlotte? - zapytałam znudzona.

- Mamy do ciebie sprawę. Masz odwalić się od Connora. Ostatnio zauważyłam, że się lepiej dogadujecie. Zapamiętaj sobie coś. On nie patrzy na takie jak ty, a poza tym jest już zajęty - uśmiechnęła się szyderczo.

- Zajęty przez pewną szatynkę nie z naszej szkoły? Wiem, zauważyłam - odpyskowałam.

- Co?

- Nie zauważyłaś, Charlotte? Przykro mi, ale na ciebie tym bardziej nie spojrzy - tym razem to ja się uśmiechnęłam.

Dziewczyna oburzyła się, a wraz nią jej koleżanki. Jak ona to i one. Opuściły szatnie i zostawiły mnie w niej samej. Związałam włosy w kucyk i również dołączyłam do reszty.

Dzisiaj jak od pewnego czasu graliśmy w koszykówkę. Można powiedzieć, że mam lekką traumę po tej jednej lekcji, ale nic nie mogę zrobić. Muszę wziąć się w garść i przestać zamartwiać się tym, co było w przeszłości.

- Witam, dzieciaki. Dzisiaj znów będziemy grać w koszykówkę. Za niedługo chłopaki z waszej szkoły mają zawody i trzeba ich odpowiednio przygotować. Proszę zróbcie rozgrzewkę, a ja w tym czasie sprawdzę obecność. Harry, poprowadź rozgrzewkę - odezwał się nasz trener.

- Tak jest, trenerze - odpowiedział Harry, a wszyscy ustawieni w kole zaczęli powtarzać za chłopakiem.

Rozejrzałam się po wszystkich osobach, a wzrok utkwił mi na Smithie. Chłopak niechętnie wykonywać ćwiczenia i patrzył na Harry'ego z pogardą. Ile nienawiści w takim człowieku musi być, że za każdym razem ostrzega mnie przed Walkerem, a na dodatek jego wzrok wypala dziurę w chłopaku na wylot. Przecież Harry jest super. Uwielbiam go.

- Dobra, Connor, Harry, wybierzcie drużyny - powiedział trener.

Chłopaki stanęli przed nami i zaczęli po kolei wybierać osoby do swoich drużyn. Ja zostałam tą ostatnią i niestety trafiłam do drużyny Connora tylko i wyłącznie dlatego, iż teraz była jego kolej na wybieranie. Oboje nie byliśmy z tego zadowoleni. W szczególności Charlotte, która może i była również w drużynie Smitha, ale aż tak bardzo mnie nie lubiła, że moja obecność w tym zestawieniu jej nie pasowała. Spoko, mi też.

Siedziałam właśnie na ławce razem z dwoma dziewczynami, bo w naszej drużynie jest za dużo osób. One były chyba przyjaciółkami, bo cały czas sobie gadały i śmiały się po cichu. Ja natomiast siedziałam sama. Sama patrzyłam na toczącą się grę, która w chwili obecnej była bardziej interesująca, niż kiedykolwiek wcześniej.

Nagle w pewnym momencie zaczęły się krzyki. Odwróciłam szybko głowę w stronę odgłosów i zobaczyłam szarpaninę dwóch chłopaków.

Connor i Harry właśnie się bili.

★★★
Martynqavv

Hejka, przepraszam, że wstawiam tak późno rozdział. Mam nadzieję, że nie jesteście źli. Miłej nocki! 🤍🖤


My evil obsession [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz