Rozdział 49.

10.9K 321 178
                                    

Jechałam z Connor'em w jednym samochodzie, kiedy to oznajmił, że wszyscy spotkamy się w domu Mary i zaczniemy szykować się na imprezę. Zaznaczył też, że impreza odbywa się zawsze, kiedy dotrą do finału i albo świętują za wygraną, albo pocieszają się po przegranej; przez co obecność jest obowiązkowa. Tak, chciałam się wymigać i zwalić moją nieobecność na ból głowy, czy coś takiego. Nie działa.

Dostałam informację od Mary, że mam nic nie brać z domu, bo to ona mnie wystroi. Znaczy to tyle, że będę musiała swój nadgarstek pokryć korektorem, bo znając życie, wciśnie mi jakąś krótką kiecke.

Connor stanął pojazdem przed swoim mieszkaniem, mówiąc mi, że szybko wyskoczy po torbę na przebranie, którą już sobie przygotował. Czyli serio wszyscy szykujemy się w domu Mary. Tak jak powiedział, tak szybko przyszedł. Wrzucił torbę na tylnie siedzenia, a ja znów naciągnęłam rękawy na dłonie i spojrzałam na chłopaka. Patrzył się na mnie.

- Jeśli jest Ci zimno to mów - powiedział, spoglądając na moje dłonie, które ledwo było widać przez materiał bluzy. - Choć osobiście uważam, że jest tu strasznie gorąco.

- Wszystko w porządku, nie jest mi zimno - próbowałam wyjść z sytuacji.

- Naciągasz dziwnie rękawy. O co chodzi, Rose? - zapytał.

- Nie, nic, taki nawyk - odparłam zestresowana.

- Wcześniej tak nie robiłaś. Rose, nie okłamuj mnie. Co ukrywasz?

- Nic, naprawdę. Wszystko w porządku, Connor. Nie martw się - powiedziałam i automatycznie naciągnęłam bardziej rękawy. Boję się, że zobaczy.

- Pokaż ręce.

- Connor, nie przesadzaj. Serio taki nawyk - zaczęłam się stresować. Zacisnęłam dłonie na rękawach, by przypadkiem się nie podwinęły.

- Skoro to nic takiego, to pokaż - powiedział.

- Connor, jedź już do Mary. Nic się nie dzieje - próbowałam zapobiec niepotrzebnemu zdenerwowaniu.

- Nigdzie nie ruszę, dopóki nie pokażesz mi dłoni. Będziemy czekać do rana, jeśli będzie trzeba.

Nie odezwałam się. Nie chce mu nic mówić. Nie mogę. Będzie tylko gorzej. Siedziałam jak na szpilkach, kiedy to Connor wyrwał moją dłoń, podwijając rękaw. Na moje szczęście, Connor złapał za moją prawą dłoń, nie poszkodowaną.

- Druga - rozkazał.

- Connor, uspokój się - odparłam, gdy widziałam, że się zdenerwował.

Nie zrobił sobie nic z moich słów i złapał za drugą dłoń. Podwinął rękawy, a kiedy zobaczył mój ślad po zacisku, spojrzał na mnie zmieszany.

- Możesz mi powiedzieć, co to jest? - zapytał, udając spokojnego, bo w głębi duszy wiedziałam, że w środku się gotuje.

- Nic.

- Na to mówisz nic? - palcem wskazał na ślad. - Kto ci to zrobił?

- Mary - palnęłam szybko.

- Rose, nie wygłupiaj się. To nie jest zabawne. Kto to zrobił? - podniósł trochę głos.

- Mówię, że Mary. W trakcie meczu trochę za mocno mnie ścisnęła ze stresu - odrzekłam.

- Ze stresu?

- Uwierz mi, że jeśli Twoi znajomi i chłopak są na boisku, to z trybun rów jez odczuwamy stres. Nic takiego się nie stało. Przeprosiła mnie, a ja trochę to ukrywam, żeby się nikt nie przyczepił - rzuciłam.

My evil obsession [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz