Rozdział 46.

11.1K 323 128
                                    

- Rose, Connor cię potrzebuję - wyrzucił, gdy był blisko nas.

- Tony? Co się stało? - zapytała zdezorientowana Mary.

- Mary, nie teraz. Rose, proszę cię, chodź - powiedział błagalnie.

- Idę, idę. Na pewno wszystko w porządku? - zapytałam, próbując go uspokoić.

- Nie, Rose. Nie jest w porządku. Proszę, chodź - złapał mnie za rękę i pociągnął, a ja zostawiłam swój plecak i dotrzymałam mu kroku.

Szłam za Tony'm, który coraz szybciej ciągnął mnie w stronę szatni. Bałam się. Okropnie się bałam. Kiedy już byłam blisko szafek, puściłam rękę Tony'ego i podbiegłam szybko do drzwi szatni.

Otworzyłam je, nie zwracając uwagi na to, iż dalej może ktoś się tam przebierać. Bez pukania weszłam do środka, ale chłopaki nie byli zdziwieni. Popatrzyli się na mnie, a następnie na Connora, którego dopiero teraz zauważyłam.

Siedział na podłodze z podkulonymi nogami, obejmując się dłońmi. Podbiegłam do chłopaka. Był cały poobijany. Z nosa lała się krew, a łuk brwiowy wraz z wargą miał rozcięty. Pod okiem zbierał mu się wielki siniak. Nie wyglądał dobrze.

- Connor? Co się stało? - zapytałam zmartwiona.

Chłopak zaczął kręcić głową, nic nie mówiąc. Cały się trząsł, a jego cera była blada.

- Rose, on nic nie mówi od bójki z Harrym. Nie odzywa się, siedzi tu na podłodze i kręci się - powiedział niespokojny Ethan. - Za chwilę wychodzimy na boisko, a on wygląda jak siedem nieszczęść - dodał.

- Bójka z Harrym? - zapytałam chłopaków stojących nad nami. - Co się stało, kochanie? - te słowa skierowałam do Connora.

Smith jedynie dotknął mojego policzka swoją dłonią, a ja go przytuliłam. Nigdy nie widziałam go w takim stanie po bójce. Zawsze był pewny siebie, a teraz wygląda jak zraniony chłopczyk.

- Rose.. - zaczął cicho chłopak. - Nie dam rady...

- Dasz! Dasz, kochanie - zaczęłam. - Dasz radę - powiedziałam i skierowałam wzrok na chłopaków. - Przynieście apteczkę i wodę. Teraz - rozkazał, a oni pobiegli po przedmioty.

- Rose..

- Co się stało? - przerwałam mu, kiedy zostaliśmy sami w szatni.

- Uważaj na siebie - mówił.

- Co się stało, Connor? Odpowiedz mi na pytanie, proszę - zmartwiona, szukałam w jego oczach odpowiedzi, której nie chciał mi udzielić.

- Pobiłem się - powiedział.

- Widzę, Connor. Widzę. Pytam, co się stało? Dlaczego się pobiłeś przed zawodami? - zapytałam.

- O ciebie - powiedział cicho.

- O mnie? Co zrobiłeś? - zapytałam.

W tym czasie przybiegli chłopacy z apteczką i butelką wody niegazowanej. Położyli je obok mnie i Connora, wpatrując się w sytuację.

- Wyjdziecie? Dam sobie z nim radę. Powiedzcie tylko trenerowi, żeby dał jeszcze 10 minut. Potrzebuje 10 minut. Proszę - powiedziałam, a oni skinęli i wyszli z pomieszczenia.

- O ciebie, różyczko - zaczął Connor, gdy wyszli. - Kocham cię. Chcę, byś była bezpieczna. Uważaj na niego - dodał.

- Dobrze, Connor. Będę uważać - powiedziałam i zaczęłam opatrywać mu rany na twarzy. - Opowiadaj, co się stało.

- Był zdenerwowany, że mi wybaczyłaś. Zaczął cię wyzywać w mojej obecności - powiedział i syknął z bólu, gdy obmyłam mu ranę. - Zdenerwowałem się. Przepraszam, skarbie. Chciałem cię bronić. Trochę się posprzeczaliśmy i padły pierwsze ciosy. Kiedy już skończyliśmy się bić... - głos mu się załamał.

My evil obsession [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz