Rozdział 30.

14.2K 298 139
                                    

Opatrzyłam rany Connorowi, oddałam apteczkę i obróciłam się plecami do Smitha, wciskając słuchawki w uszy. Włączyłam playlistę Lany Del Rey -  Born To Die, zaczynając przyglądać się minionej przyrodzie. Nie miałam ochoty rozmawiać. Tak bardzo nie lubiłam, gdy Connor wchodził w sprzeczki z Harrym.

On dobrze o tym wiedział.

Minęło już trochę czasu od tamtej akcji. Właśnie autokar zatrzymał się na postój. Przed nami ukazał się fast food, na którego widok ludzie się ucieszyli. Wszyscy pędem wstali ze swoich miejsc, robiąc ogromny korek.

Ja natomiast wciąż siedziałam na swoim miejscu, wyciągnąwszy wcześniej słuchawki z uszu. Connor również siedział. Gdy na niego zerknęłam, chłopak intensywnie wpatrywał się w moją twarz. Jego opatrzona twarz, gdzie na łuku brwiowy przyklejony został plaster, a twarz wcześniej wysmarowałam mu łagodzącą maścią, była w opłakanym stanie. Choć od nałożenia maści minęło już dużo czasu, część ran lekko się złagodziła, ale mocne natarcia aż do krwi, dalej wyglądają dość niepokojąco.

Harry wcale nie wygląda lepiej. Wręcz mogłabym powiedzieć, iż to Connor z całej sytuacji wyszedł z mniejszymi ranami. Z jego nosa po całym starciu zaczęła spływać krew. Jego łuk brwiowy, który przy naszym poznaniu był lekko naruszony, teraz był w opłakanym stanie i tak jak u Connora, przyklejony został plaster. Jego warga była cała rozcięta, a jego skóra w wielu miejscach była przetarta do krwi. Connor również miał przetarcia, ale nie było ich aż tak dużo, a one same w sobie z pomocą kojącej maści, trochę się złagodziły.

Jeśli chodzi o kostki na dłoniach, to tu Connor niestety przegrywa pojedynek. Przez to, iż twarz Harry'ego wygląda gorzej od twarzy Connora, to Smith ma bardziej zdarte kostki. Obaj chłopcy mają na dłoniach bandaże, ale przed ich nałożeniem dokładnie się przyjrzałam i to właśnie Connor miał je w o wiele gorszym stanie.

- Chodź, Rose - z letargu wyciągnął mnie głos Connora, który siedział wraz ze mną na siedzeniu.

- Nie jestem głodna. Posiedzę tu trochę sama, jestem zmęczona - odpowiedziałam niechętnie.

- Nie jesteś ciężka, różyczko. Chodź coś zjeść, zanim znów stanie się coś niepokojącego. Martwię się o ciebie, Rose - powiedział chłopak.

- Naprawdę nie jestem głodna - odpowiedziałam.

- Go chodź chociaż posiedzieć z nami. Obiecuję, że odpoczniesz jak wrócimy. Nikt nie będzie od ciebie nic wymagał. Tylko choć z nami - powiedział Smith.

- Niech będzie - odpowiedziałam, a na twarzy chłopaka zauważyłam uśmiech. Przytulił mnie, a gdy korek się trochę poluzował, wstaliśmy z siedzenia k ruszyliśmy do wyjścia z autokaru.

Trzymałam chłopaka za rękę, przemierzając drogę do budynku. Po wejściu poczułam zapach, którego dawno nie czułam. W domu zawsze odżywiałam się zdrowo i nie było mowy o żadnym fast foodzie. Connor pociągnął mnie do jednej z interaktywnych tablic, w której można zamówić jedzenie, bez przepychania się w kolejce. Sprawnie zaczął klikać w ikonki z różnymi burgerami, a kiedy klikał już któryś zestaw, spojrzałam się na niego ze zdziwieniem.

- Masz zamiar to wszystko zjeść? - zapytałam zdziwiona.

- Nie, ty mi pomożesz - odpowiedział.

- Boże, Connor, ile mam ci mówić, że nie jestem głodna - odpowiedziałam wzdychając.

- Oj, kochanie. Przecież wiem. Zawsze, jak jestem z chłopakami na takich wyjściach to zamawiamy wszystko w jednym zamówieniu, a później reszta odsyła pieniądze. Jest prościej. Co nie znaczy, że tobie nie chce nic wziąć. Co byś chciała? - zapytał.

My evil obsession [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz