26

4.9K 135 85
                                    

Zazwyczaj preferuje siedzenie na kanapie i jedzenie dobrego fast fooda wraz z ulubionym napojem.

Jednak dzisiaj trochę plany się zmieniły i przed szkoła zdecydowałam się na poranny jogging z psem. I chociaż zbyt wielu kilometrów nie zrobiłam, a zatrzymywałam się, co dosłowne 2 minuty, to i tak się nie poddałam się.

Ktoś mi kiedyś powiedział, że trzeba dążyć do celu.

Po powrocie do domu wszystko byłoby idealne, gdyby nie fakt, że zastałam w kuchni swojego naburmuszonego brata jedzącego płatki i matkę, czytającą gazetę.

Obmierzona wzrokiem mściwego Nicholasa podeszłam do blatu i sięgnęłam kubek, by zaparzyć sobie kawę. Czułam, ze wypala mi dziury w plecach, ale postanowiłam to olać.

Nie chce dłużej rozmyślać o tym, co się stało. W sercu obiecałam sobie, ze tego błędu nie popełnię. Przecież.. każdy człowiek popełnia błędy i każdy zasługuje na druga szanse.

Obiecałam również sobie, ze w odpowiednim momencie powiem Noah o tym nieszczęsnym pocałunku, ale.. na ten moment nie chce.

I mam w dupie, co Hugo mówił. I tak to powiem. Będę liczyć na cud wybaczenia.

— Co wy tacy spokojni jesteście? - obniżyła Caroline okulary i zmierzyła nas podejrzliwym wzrokiem. - Pokłóciliście się?

— Nie gadam z hipokrytkami.

Zabolało.

Miałam ochotę coś powiedzieć, ale ugryzłam się w język. Nie chce robić mu problemów, to po pierwsze, a po drugie.. to tylko przysporzyłoby więcej problemów.

— Nicholasie, przestań tak mówić o siostrze. - Westchnęła. - W weekend mamy kolacje z prezydentem, wiec do tego czasu sie pogódźcie, bo postawicie nas w złym świetle.

Świetnie. Chyba ciebie.

Upiłam łyk kawy i wyciągnęłam komórkę z kieszeni dresów, ponieważ przyszła mi wiadomość.

Od: Trio seksiaków:
Liam: Ej, mam kurwa dla was zajebista zagadkę. Wersja: czarny humor.
Emily: No dawaj.
Liam: Jaka jest różnica między długopisem, a trumną?

Jedno sie otwiera, a drugie zazwyczaj zamyka? Nie wiem.

Ja: No dawaj Sherlocku
Liam: WKŁADEM
Emily: Liam jesteś okropny XD
Ja: XD

To jest właśnie moment, kiedy nie powinnam sie śmiać, ale po prostu nie mogłam się oprzeć.

— Co ciebie tak bawi, hm? - zapytał po chwili brat, przez co z uniesiona brwią spojrzałam na niego.

— Nie twój interes - syknęłam.

— Boże, zeświruje z wami - mruknęła mama, wstając i kierując się na korytarz. - Dzisiaj będę dosyć późno w domu, miłego dnia dzieci. I nie zabijcie się.

Troskliwa mama.

Przewróciłam oczami i spojrzałam ponownie na brata, który z rozbawieniem kręcił głową.

— Co ciebie śmieszy?

— Ty. Twoje zachowanie.

Ile razy będzie mi to wypominał?

CorruptionWhere stories live. Discover now