47

4.5K 133 65
                                    

Czasami nasze najcenniejsze nauki płyną z naszych największych wyzwań.

Leżałam wygodnie na łóżku, zanurzając się w dźwiękach ulubionej muzyki, która płynęła do moich uszu, przez słuchawki.

Zapatrzona w emocjonujące strony książki, nagle zdałam sobie sprawę, że czegoś mi brakuje, a dokładnie chodzi o coś w postaci słodkiego.

To był jeden z tych momentów, kiedy chciało mi się zrobić przerwę od lektury i zaspokoić swoje łakomstwo.

Złożyłam zakładkę w książce i ostrożnie odłożyłam ją na stolik obok łóżka. Wyjęłam słuchawki, które cały czas zdobiły moje uszy i nieśpiesznie wstałam, wsuwając stopy w miękkie kapcie.

Zeszłam po schodach na dół, docierając do kuchni, a w międzyczasie zerknęłam w kierunku salonu, gdzie zauważyłam mamę, która oglądała telewizję w towarzystwie Alexa.

Zaczęłam otwierać szafkę z przekąskami, ale nigdzie nie mogłam ich znaleźć. Było pusto, co mnie zdziwiło.

— Gdzie się podziała ta przekąska? Była tu na pewno.

— Czego szukasz? - zapytała po chwili mama, która odwróciła się w moim kierunku.

— Zostawiłam sobie na później batona, gdzie on jest?

— W moim żołądku - sarknął brat.

Pieprzony sukinsyn.

Spojrzałam na brata z zaciętą miną, a on odwzajemnił moje spojrzenie, patrząc na mnie nieruchomo. Czułam wewnętrzny gniew, który miałem ochotę wyładować na nim.

Ale nawet jeśli miałam ochotę zatłuc go za to, że zjadł mój baton, ogarnęłam się, widząc mamę w tle.

Wystarczy mi opierdolu za ostatnie wygłupy.

Dlatego powstrzymałam się przed wybuchem i postanowiłam zachować spokój.  Ale jedno jest pewne – gniew tlił się we mnie i musiałam znaleźć sposób, żeby go uwolnić w odpowiednim momencie.

— Masz przejebane - wyszeptałam w jego stronę, a on skwitował to środkowym palcem.

— To za kutasa na czole - wysyczał, przez co zmrużyłam oczy.

Kutas miał kutasa.
Łączy się.
Niech się cieszy, że zmazywalnym mu narysowałam.

W ciszy, która zapanowała w kuchni, mogłam usłyszeć bicie swojego serca. Postanowiłam olać go i po prostu wyjść do sklepu.

— Gdzie idziesz, Vicky? - zapytała mama.

— Do sklepu, bo mój głupi brat postanowił zjeść mój dobytek - zmrużyłam oczy w jego kierunku.

— Nie zesraj się - sarknął.

— Uważaj na siebie, prosze i miej komórkę blisko.

Już miałam ochotę przewrócić oczami, ale powstrzymałam się w ostatniej sekundzie. Weszłam na korytarz, gdzie założyłam swoje conversy i kurtkę, po czym wyszłam na zewnątrz.

Poczułam powiew zimnego powietrza, gdy otworzyłam drzwi. Nie było to dla mnie zaskoczeniem, w końcu jest zima.

Wsiadłam do auta i odpaliłam silnik. Z początku chciałam wybrać piechotę, ale w ostatniej chwili sie wycofałam. Nie chciałam po prostu iść w deszczu, który zaczął delikatnie padać.

Skupiłam się na celu swojej misji - zdobycia smakołyku, który mi się należał.

Ogromnie.
Moje kochane kinder bueno!

CorruptionWhere stories live. Discover now