Rozdział Trzeci

6.3K 206 67
                                    



Pierwsze zajęcia odbywają się w sali dwadzieścia trzy, do której docieramy jeszcze przed dzwonkiem, ale ponieważ jestem nowa, to nie ma znaczenia czy będę pierwsza, trzecia czy dziesiąta w klasie i tak muszę czekać, aż wszyscy zajmą swoje miejsca. Przed lekcją zdążyłam jeszcze skoczyć do szatni i oddać płaszcz. Nauczyciel, mężczyzna w średnim wieku z okularami na nosie siedzi za biurkiem, gdy zamykam drzwi. W sali panuje chwilowe zamieszanie.

Podchodzę do biurka.

- Dzień dobry - Odzywam się by zwrócić na siebie uwagę nauczyciela. Mężczyzna unosi głowę, ściąga okulary i na mnie patrzy. Sekunda, później dziesięć, aż nachodzi mnie myśl, czy z im wszystko dobrze - Jestem nowa - mówię cicho, mając nadzieję, że w końcu się odezwie i przestanie we mnie wpatrywać. Gdy już ma otworzyć usta, drzwi klasy się otwierają.

Wzrok nauczyciela ze mnie przenosi się za mnie. Na szczęście. Odwracam głowę, by zobaczyć, kto wszedł, ale mój wzrok zatrzymuje się na uczniach, którzy siedzą w swoich ławkach i patrzą to na mnie, to na osobę, która właśnie weszła. 

Nie zwracanie na siebie uwagi naprawdę mi dzisiaj nie wychodzi.

- Na moje lekcje albo przychodzi się na czas, albo nie przychodzi się w ogóle - Głos nauczyciela roznosi się po klasie - To twoje pierwsze i ostatnie ostrzeżenie.

- Zgubiłem się - Znam ten głos - Jestem nowy.

Kieruje spojrzenie na chłopaka, na którego wpadłam przed sekretariatem. Przy naszym pierwszym spotkaniu zwróciłam uwagę na jego twarz, ale teraz widzę go całego. Mocne, dobrze zbudowane ramiona, które są widoczne przez zaciągnięte rękawy śnieżnobiałej koszuli. Nogi długie i nawet w spodniach od uniformu widać, że są wysportowane. Przenoszę wzrok na jego twarz i napotykam jego wzrok. Oblewam się rumieńcem, a kąciki jego ust idą do góry.

- Czy szkoła, przypomina ci labirynt? - Głos nauczyciela wyrywa mnie z zamyślenia.

- Nie - Odpowiada chłopak - bardziej tymczasowe więzienie.

Ludzie wybuchają śmiechem. Z szokiem na twarzy przenoszę wzrok z niego na nauczyciela.

- Nikt cię tu, chłopcze, siłą nie trzyma. - Odpowiada ten ze spokojem - Znasz już drogę do wyjścia.

Nauczyciel nie czeka na jego odpowiedź, odwraca od niego wzrok, a ja mogę przysiąc, że słyszałam jak chłopak szeptem odpowiedział "Trzyma"

- Grace Coldwell, zgadza się? - Z jeszcze większym szokiem znowu patrzę na nauczyciela.

 No, ale żeby tak od razu rzucać nazwiskiem?

- Tak - Mówię tylko. Nie muszę patrzeć, by wiedzieć, że teraz na pewno wszyscy patrzą na mnie.

- Proszę nie myśleć, że przez nazwisko, będziesz traktowana ulgowo.

Zastygam w miejscu z otwartymi ustami. Słucham? Czy on... Czy on naprawdę, to powiedział?

- Do głowy mi to nie przyszło. - Kiwa głową na moje słowa.

- Kyle Harford, t..

- To ja - Chłopak mówi, zanim nauczyciel dokończy.

W sali słychać śmiechy. Ten dzień się jeszcze dobrze nie zaczął, a już zrobił się z niego cyrk.

- Nie przerywaj mi chłopcze - Wtrąca wściekle nauczyciele - Zajmijcie wolne miejsca i otwórzcie podręczniki na stronie pięćdziesiątej.

Od razu ruszam do jednego z wolnych miejsc. Do końca zajęć się nie odzywam ani na nikogo nie patrzę.

***

We Found LoveWhere stories live. Discover now