Rozdział trzydziesty

2.3K 98 25
                                    


Kolacja dziękczynna zaczęła się dobrze. Wszyscy usiedliśmy do stołu, po godzinnie osiemnastej. Przez pierwsze piętnaście minut nikt się nie odzywał, aż do czasu, gdy dziadek przerwał ciszę i zapytał Taylora o jego pracę w wojsku. Babcia siedziała cicho i co jakiś czas, przez dłuższą chwilę przyglądała się cioci. Mimo panującego napięcia, rozmowa dziadka i Taylora zeszła na inny tor, do którego dołączyli moi rodzice.

– Za dziesięć minut zaczyna się mecz – Dziadek wstaje, przekładając serwetkę z kolan na stół – Możemy przenieść się do salonu.

Tata i Taylor idą zaraz za dziadkiem. Ja zmierzam do pokoju, by przebrać się w coś wygodniejszego niż sukienka.

Wychodząc z pokoju zerkam telefon, który zostawiłam przed kolacją na półce nocnej.

Lydia: Jestem wdzięczna za moje zdrowie psychiczne, bo inaczej wsadziłabym widelec w oko mojego brata

Lydia: Dlaczego nie jestem jedynaczką?

Śmieję się z jej wiadomości.

Ja: Bo masz dwóch dorosłych braci.

Odkładam telefon i schodzę na dół by dołączyć do reszty.

**

Budzę się kilka minut po szóstej. Chcę mi się pić, ale nie chcę mi się wstawiać z łóżka, które jest cudownie wygodnie. Wczoraj zasnęłam na kanapie oglądając ze wszystkimi mecz i spałam do czasu aż tata mnie obudził i kazał iść spać na górę. Wyciągam rękę po telefon. Ilość powiadomień mnie przerasta. Za wcześnie wszystko przeglądać. Wychodzę z łóżka i od razu sięgam po bluzę, którą nakładam na piżamę. Nie wzięłam wczoraj wody do pokoju, więc muszę zejść na dół.

W domu panuje mrok. Dzień jeszcze dobrze nie wstał. Na dole przechodzę przed długi hol, który prowadzi do jadali. Już mam popchać szerzej drzwi, gdy docierają do mnie głosy.

– Nie wiem, po co to ciągniemy, skoro wina zawsze będzie po mojej stronie. Wy nigdy nie widzicie swoich błędów – To ciocia Kenna.

– A jakie błędy popełniliśmy? Dostawałaś za dużo pieniędzy? Za wygodnie było ci w domu? – To mówi babcia.

Przysuwam się bliżej, choć wiem, że nie powinnam podsłuchiwać.

– A no tak. Zwalmy wszystko na dostatek, w którym dorastałam.

– Twój brat...

– Oczywiście, bo James jest złotym dzieckiem – przerwała jej z jadem w głosie – a ja tym wyrzutkiem, z którego zrezygnowaliście, gdy tylko zaczął sprawiać problemy.

– Ile razy wyciągnęliśmy do ciebie rękę, Kenno? No powiedz, ile razy?

– Może i tak, ale pozbawialiście mnie pomocy, za każdym razem, gdy nie dawałam sobie rady, Gdy byłam słaba, zamknięta i naiwna. Za waszą radą... za waszą radą unęłam moje dziecko.

– W tamtym czasie zrobiliśmy, co uznaliśmy za najlepsze dla ciebie. – Niemal widzę, jak babcia spogląda teraz na ogród za oknem, gdy to mówi. Dostaję gęsiej skórki – Byłaś niedojrzała i nieodpowiedzialna. Będę się trzymać tego co powiedziała. To była najlepsza decyzja, dla ciebie w tamtym czasie.

Serce mi się ściska na cichy płacz cioci, który słyszę za drzwi. Mam już się odwrócić i wrócić do siebie, gdy słyszę następne słowa babci.

– Nigdy nie działaliśmy w złej wierze wobec ciebie, Kenno. Wszyscy popełniliśmy dużo błędów i powiedzieliśmy o kilka słow za dużo, ale jesteś naszą córką i musisz wiedzieć, że nie naszym celem było skrzywdzenie ciebie, a jedynie znalezienie najlepszego wyjścia ze wszystkich kłopotów, jakie na nas rzuciłaś.

We Found LoveWhere stories live. Discover now