Po urodzinach byłam padnięta. Gdy wróciłam do domu, wzięłam szybki prysznic i poszłam spać przed dwudziestą pierwszą.
Może dlatego obudziłam się następnego dnia o szóstej dwadzieścia.
Próbowałam spać dalej, ale nic z tego. Traciłam tylko energię na ponowne próby zaśnięcia.
Poddałam się i wstałam.
Postanowiłam pójść pobiegać. Muszę wrócić do formy. Choroba mnie osłabiła, a i przed nią nie dawałam z siebie, tylko co wcześniej. Muszę dawać z siebie więcej.
Przebieram się w zestaw do ćwiczeń i zlatuję na dół.
Z szafy wyciągam kurtkę do biegania, rękawiczkę i czapkę.
— Grace? — Podskakuję na dźwięk głosu za moimi plecami.
Ze wciąż szaleńczo bijącym sercem odwracam się w stronę schodów, na których stoi mój tata ubrany w czarną piżamę, na którą nałożył szlafrok w tym samym kolorze.
— Strasznie mnie przestraszyłeś — Mówię mu.
— Dokąd ty idziesz? — Pyta, schodzą ze schodów.
— Pobiegać.
— Sama? — Podchodzi do mnie.
Naciągam, na uczy czapkę.
— Tak — Krzywi usta w niezadowoleniu i zanim się odezwie, informuje go — Zawsze biegam sama i zawsze oświetlonymi ulicami.
— Na dworze jest jeszcze dość ciemno — Zerkam w kierunku okien. To kwestia minut, zanim zacznie robić się jaśniej.
— Naprawdę nic mi nie będzie.
— Włącz lokalizację w telefonie i wyślij mi swoje położenie.
— Nie biorę telefonu.
— Masz zegarek — wskazuje na mój nadgarstek. — Wyślij mi, proszę, swoje położenie i nie wyłączaj go, póki nie wrócisz.
Robię, jak prosi, by mieć już go z głowy.
Wcześniej, jakoś się tym nie przejmowali, choć dobrze wiedzą, że biegam.
Tata chowa swój telefon w kieszeni szlafroka, a ja ruszam do drzwi.
— Chciałabym, byś zrobiła to już zawsze. — Mówi, gdy mam już otworzyć drzwi.
— Co? — Nie do końca wiem, o co mu chodzi.
— Wysyłała mi swoją lokalizację, gdy idziesz biegać. Niezależnie od godziny, w której masz zamiar to zrobić, nawet gdy nie ma mnie w domu — Posyłam mu wzrok mówiący "serio?" — byłbym spokojniejszy.
Kiwam mu tylko głową i wychodzę.
Rozciągam się przed drzwiami, po czym zbiegłam naszym podjazdem.
W słuchawkach rozbrzmiewa piosenka The Score – Revolution. Podśpiewując pod nosem, wybiegam za bramę i gwałtownie się zatrzymuje.
Przede mną stoi Kyle. Ubrany w czerń z kapturem na głowie.
Albo mam zwidy, albo on sobie jaja ze mnie robi.
Nie rusza się z miejsca, więc z pewnością to drugie.
To miał być spokojny, niedzielny poranek.
SPOKOJNY. NIEDZIALNY. PORANEK
Ruszam z miejsca, przebiegając obok niego.
CZYTASZ
We Found Love
Teen Fiction17-letnia Grace w słonecznej Florydzie, zostawiła swoich przyjaciół, chłopaka i życie, jakie prowadziła do czasu, gdy rodzice oznajmili, że przenoszą się do szarej i zimnej Minnesoty. Teraz Grace, będzie musiała odnaleźć się w nowej codzienności i...