Rozdział Osiemnasty

4K 112 13
                                    


Jest czwartek. Wracam do szkoły. Czuję się już wystarczająco dobrze. Syrop z cebuli, choć jest ohydny, to z pewnością postawił mnie na nogi. Jeszcze z nim nie skończyła. Pani Ula kazała mi go pić do końca tygodnia. Na samą myśl, aż przeszedł mnie dreszcz.

Jak zwykle włożyłam mundurek, zrobiłam lekki makijaż, dodając więcej pudru, by zakryć pozostałości choroby na mojej twarzy. Włosy upięłam częściowo i wpięłam w nie białą kokardę.

Zeszłam na dół, zjadłam śniadanie w ciszy i napisałam Lydii, że będą po nią za dziesięć minut.

To właśnie ona przyniosła mi notatki z lekcji przez ostatnie dwa dni. Z Ethanem wymieniałam wiadomości, a Kyle... napisał do mnie dwie wiadomości. W ostatniej cytuję: „Liczę, że szybko wrócisz do zdrowia. Zobaczymy się, jak poczujesz się lepiej". Nie odpisałam.

Siadam do samochodu i wyjeżdżam z garażu.

*

Parkuję samochód na moim, stałym już, miejscu parkingowym. Lydia, trajkocze o nadchodzących feriach.

— Paryż, Rzym i Barcelona. Trzy kraje w dwa tygodnie. Nie mogę się doczekać. — Oznajmia z wielką radością w głowie — Wiesz, że mój tata mógłby załatwić i tobie miejsce w samolocie, jakbyś chciała polecieć razem z nami?

Wyciągam kluczyk ze stacyjki, po czym odwracam się w jej stronę.

— Rodzice w życiu mnie nie puszczą. Nie, po tym, jak ojciec odebrał nas po imprezie halloweenowej. Anulowali nawet mój wyjazd do Miami — Sięgam do tyłu po torbę — Ale dziękuję za zaproszenie. Będziecie się świetnie bawić.

— Mama przygotowała mój pełną listę miejsc, które zobaczmy —- Przyjaciółka przechyla głowę i posłał mi smutny uśmiech — Przykro mi z powodu wyjazdy na Florydę.

Wzruszam ramionami. Stało się.

— Coś wymyślę — I taką miałam nadzieję — Idziemy?

Wysiadamy i ruszamy w kierunku szkoły. Kilkoro osób, które mijamy, witają się z nami otwarcie. Cieszę się, że tak szybko zaaklimatyzowałam się w nowym miejscu. Przechodzimy koło sali do angielskiego i nagle naprzeciwko zauważam Kyla. Rozmawia ze swoim kolegą, z którym często go widzę. Spanikowana łapię szybko Lydię za rękę i wciągam za sobą do najbliższej toalety.

Żałosne, wiem.

— Co ty wyprawiasz? — Przyjaciółka poprawia mankiety swojej koszuli — Wyrwałaś mi prawie rękę.

Zerkam na jej ramie.

— Przepraszam, spanikowałam.

— Rozumiem, ale to bolało, a ja sobie nie mogę pozwolić na wybity bark.

— Jezuu, Lydia, bardzo cię przepraszam. Nie pomyślałam.

Przepraszam ją jeszcze raz, a potem drugi. Lydia pływa, nie może sobie pozwolić, nawet na mały ból. Jestem głupia.

— Dobra, w porządku. — zerka na zegarek — Dlaczego spanikowałaś?

— Widziałam Kyla.

— I?

— I spanikowałam. — Obracam się do lustra — Nie wiem, jak się zachować. On... mam wrażenie, że to dla niego nic nie znaczyło i... mam wyrzuty sumienia.

Lydia łapie moje spojrzenie w lusterku.

— Dlaczego? Z powodu Ethana?

Kiwam głową, bo trudno mi jest wykrztusić słowa.

We Found LoveWo Geschichten leben. Entdecke jetzt