Rozdział 15 ZWIADOWCZY MARATON

1.3K 97 16
                                    

- Odpowiedź brzmi: nie! - rzekł Crowley. - Tak samo teraz, jak i poprzednio.

Cała postać Halta emanowała gniewem, a przywódca zwiadowców doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

Crowley wcale nie był zachwycony tym, że takiej właśnie odpowiedzi musiał mu udzielić, ale rozkaz to rozkaz, do niego zaś należało egzekwowanie poleceń dowództwa.

Obowiązkiem zaś Halta było stosowanie się do nich i dotyczyło go to w takim samym stopniu, jak każdego innego zwiadowcy.

- Nie jestem wam potrzebny! - wybuchnął Halt. - Tracę tylko czas, tropiąc tych rzekomych Foldarow i włócząc się po całym królestwie, a tymczasem powinienem udać się na poszukiwanie Willa!

- Krol stwierdził, że odnalezienie Foldara jest naszym najważniejszym zadaniem - przypomniał mu Crowley. - Prędzej czy później dostaniemy tego prawdziwego.

Halt machnął lekceważąco ręką.

- Ale do tego ma czterdziestu dziewięciu pozostałych zwiadowców! Na litość boską, to chyba dosyć?

- Król potrzebuje wszystkich czterdziestu dziewięciu i ciebie jako pięćdziesiątego. Wierzy ci, polega na tobie. Jesteś z nas najlepszy.

- A mnie się zdaje, że swoją część roboty już wykonałem - odparł spokojnie Halt. Crowley wiedział, z jakim trudem przyszło jego rozmówcy wypowiedzenie tych słow. Zdawał też sobie sprawę, że jedyną możliwą odpowiedzią jest milczenie - choć wiedział też, że nie na wiele się to zda.

- Królestwo niemało zawdzięcza temu chłopcu - stwierdził Halt nieco bardziej stanowczym tonem.

- Chłopak jest jednym ze zwiadowców - rzekł zimno Crowley.

- Jest tylko uczniem - poprawił go Halt, na co Crowley wstał tak gwałtownie, że przewrócił krzesło.

- Uczeń ma takie same obowiązki, jak każdy z nas. Tak było zawsze. Każdego ze zwiadowców obowiązuje ta sama zasada: królestwo przede wszystkim. Taki jest sens naszej przysięgi. Złożyłeś ją ty, złożyłem ja. Will także.

Przez chwilę obaj milczeli, ale w tej ciszy gniew tylko się wzmagał. Bolał ich tym dotkliwiej, że od wielu lat byli towarzyszami walki oraz przyjaciółmi. Crowley wiedział, że nigdy nie miał serdeczniejszego druha niż Halt. A teraz doszło do sporu i ostrej wymiany zdań. Pochylił się, podniósł przewrócone krzesło, a potem rzekł pojednawczym tonem:

- Posłuchaj - uśmiechnął się z przymusem - pomóż mi tylko załatwić sprawę z Foldarem. Za dwa, może trzy miesiące wyruszysz na poszukiwanie Willa, a wówczas dopomogę ci, jak tylko będę mógł.

Halt potrząsnął głową, nim Crowley zdążył dokończyć zdanie.

- Za dwa miesiące Will może już nie żyć. Albo zostanie sprzedany jako niewolnik i przepadnie na zawsze. Trzeba wyruszyć natychmiast, dopóki trop jest świeży. - Poza tym obiecałem mu to - dodał po chwili nieco ochrypłym głosem.

- Nie - odparł Crowley tonem wskazującym, że rozmowa skończona. Halt zrozumiał to od razu.

- W takim razie udam się do króla - rzekł, zrezygnowany. Crowley wbił wzrok w blat stołu.

- Król cię nie przyjmie - rzekł bezbarwnym głosem. Spojrzał na Halta i ujrzał w jego oczach bolesne zdumienie.

- Król odmówi? Po tym wszystkim?

Od ponad dwudziestu lat Halt był jednym z najbliższych doradców władcy i miał do niego dostęp o każdej porze dnia i nocy.

- Nie, bo przecież nie gorzej ode mnie zdaje sobie sprawę, czego będziesz od niego żądał. Odmówi audiencji, bowiem będzie chciał sobie oszczędzić bezpośredniej odmowy twoim prośbom.

Zwiadowcy: wehikuł czasuWhere stories live. Discover now