Rozdział 2. Czego nie robić w górach

2.4K 300 74
                                    

  Śnieżyca rozpętała się na nowo, gdy Kassidia brnęła pośród zasp ku widocznemu przed sobą szczytowi. Orli Wierch prezentował się niezbyt zachęcająco. Dojście na tę górę zajmie jej wieki, oczywiście, jeśli nie zamarznie po drodze!

Wiatr miotał nią na wszystkie strony, a ośnieżone i strome zbocze było niemal nie do pokonania.

Miała nadzieję, że Aeron nie zamierzał wypróbowywać jej wytrzymałości i pojawi się szybko. Wolałaby żeby ta wędrówka już się skończyła.

Aby dotrzeć do celu musiała opaść na kolana i powoli wspinać się, raniąc sobie dłonie o twarde brzegi głazów. Wiatr smagał jej twarz, tak że w końcu była zmuszona osłonić się chustą. Nie mogła swobodnie oddychać i mrużyła podrażniane śniegiem oczy. Cała okryta była grubymi warstwami materiału podszytego futrem.

Odważyła się spojrzeć za siebie. W dole widniał iglasty las, gdzie zostawiła swoich towarzyszy. Źle czuła się z myślą, że musiała ich opuścić. Jej egoistyczna część wolałaby stawić czoła wrogowi wraz z nimi. Jednak nie mogła narażać ich na śmierć z rąk psychopaty, jakim był rebeliancki wojownik.

Straciła czucie w palcach, kiedy w końcu udało jej się dotrzeć na przełęcz między Orlim Wierchem a sąsiednią górą. Płaskowyż był szeroki na parę metrów, więc Kassidia nie musiała obawiać się upadku. Mimo to na wszelki wypadek podeszła na środek. 

Rozejrzała się dookoła. Choć szalejące w powietrzu płatki śniegu ograniczały widoczność, udało jej się spojrzeć na rozciągający się widok. Za jej placami widoczny był las, który ciągnął się aż po horyzont. Po drugiej stronie zaczynały się Śnieżne Góry, niezwykle strome i wysokie, a przełęcz kończyła się nagłą przepaścią.

Nie miała pojęcia gdzie teraz iść. Nie zamierzała tu czekać w nieskończoność. Skoro już tu przyszła zamarznięcie byłoby bardzo głupią śmiercią.

Podeszła do krawędzi, odciągając chustę z ust. Przyłożyła dłonie do twarzy, by jej głos rozniósł się donośniej.

— Aeron! Jestem tutaj i czekam na ciebie! — krzyknęła co sił w płucach.

Uśmiechnęła się do siebie, gdy echo odbiło jej głos kilkakrotnie. Musiał to usłyszeć, nawet jeśli był wiele kilometrów stąd.

Nagły huk sprawił, że diametralnie zrzedła jej mina. Dopiero wtedy dotarło do niej, że krzyczenie w górach mogło nie być dobrym pomysłem. Nasłuchała się opowiadań o tym co można wywołać takim zachowaniem.

Rzuciła się do ucieczki, by jak najszybciej oddalić się od przepaści, jednak zaspy skutecznie to utrudniały. Było już za późno, gdyż w jednej chwili grunt zaczął się osuwać i z piskiem runęła w puch.

Nie miała się czego chwycić. Nim się obejrzała już znalazła się pośród śnieżnej lawiny. Przerażenie zmobilizowało ją do próby ratowania życia. Całe pole widzenia zalała biel, a huk spadających zwał był ogłuszający. Czuła jak przygniata ją lód, a gdy krzyknęła z przerażenia tylko nałykała się śniegu.

Nagle wysoki dźwięk przeciął powietrze. Nawet nie próbowała zgadnąć skąd dochodzi. Musiała ratować swoje życie.

Spróbowała wykorzystać w tym celu magię. Sprawiła, by od jej ciała biło gorąco, topiące śnieg dookoła. Było go jednak za wiele, więc jej wysiłek zdał się na nic.

Przebłyski, gdy znajdowała się na powierzchni lawiny, wykorzystywała by desperacko nabrać powietrza. Na krótką chwilę świat przysłonił cień. Była pewna, że to zwiastun zbliżającego się końca.

Czas Płomieni (TOM II) ✔Where stories live. Discover now