Rozdział 7. Próba sił

2.3K 266 119
                                    

 Drzwi zaskrzypiały żałośnie, budząc Kassidię z letargu.

— Kolacja. Idziemy — rzucił strażnik tonem wypranym z emocji. Nie był to Travis, który nawet nie zauważył jej nieobecności w pokoju. Jego warta niedawno się skończyła, a zastąpił go siwowłosy mężczyzna z głęboką blizną na policzku, który był zdecydowanie bardziej obowiązkowy. Zawsze pospieszał ją, gdziekolwiek wezwała ją Embresil, lekko dźgając ją końcówką miecza między łopatki.

Kassidia podniosła się dumnie i przeszła obok, nie zaszczycając go spojrzeniem. Doszła do wniosku, że całkiem sporo zdążyła dowiedzieć się o swoich strażnikach, choć z imienia znała tylko nielicznych. Najmilszy z nich wydawał się Ashen, którego raz nakłoniła nawet na rozmowę. Poprzestał na stwierdzeniu, iż woli warty przy jej celi niż w smoczych grotach, bo on niej przynajmniej nie śmierdzi, ale i to było dla niej pocieszające. Wiedziała, że nie ufa jej na tyle, by pomóc w ucieczce, jednak może kiedyś straci czujność, a ona będzie mogła to wykorzystać.

Rozmyślała idąc krętymi korytarzami. Tym razem nie potrzebowała już przewodnictwa strażnika, sama orientowała się w drodze. Gdy wyszli z opuszczonego skrzydła, korytarze stały się szersze, a ludzie mijali ich co chwilę. Dziś jednak Kassidia nie spuszczała wzroku, tylko śmiało wypatrywała się w tłum, szukając Jassari. Była zła na siebie, że wcześniej o niej nie pomyślała. Być może już się mijały, a ona nawet jej nie zauważyła?

Skręcili w główny korytarz. Wartownik od razu przysunął się do niej, by nie uciekła mu w tłok.

Ciągle nie mogła się nadziwić, jak wielu ludzi przeszło na stronę buntowników. Możliwe, że tylko tak jej się wydawało, ale z dnia na dzień rebeliantów przybywało. Król Gavenris pewnie nawet nie wiedział, jaka potęga kryje się pod górami, gotowa zaatakować i bez problemu przejąć choćby kilka mniejszych miast.

Może gdy już ucieknie powinna ostrzec Eidiana? Choć nie była zwolenniczką Gavenrisa, rebelianci nie wydawali się lepszą opcją. Podczas gdy Seelvin sprawiał wrażenie rozważnego i godnego autorytetu, tak jego żona czy choćby syn na czele Oddziału Feniksa wywoływał w niej poważne obawy.

Te wszystkie myśli odciągały ją od sprawy równie ważnej. Skoro Aeron przyłapał ją na ucieczce, z pewnością powiadomił o tym swoją matkę. Od teraz będzie lepiej pilnowana lub nawet może wtrącona do lochu, a to spali na panewce wszystkie jej plany. Ta "kolacja" pewnie miała być jej ostatnią.

Z tą myślą stanęła pod dwuskrzydłowymi drzwiami. Serce biło jej kilkukrotnie szybciej niż w chwili, gdy wychodziła z pokoju. Strażnicy po obu stronach wejścia obrzucili ją lustrującym spojrzeniem, ale nie widząc nic podejrzanego, otworzyli drzwi na oścież.

Kassidia wkroczyła do przestronnej sali jadalnej. W centralnym miejscu przy wielkim stole już siedziała rebeliancka para - Seelvin u szczytu i Embresil po jego prawej. Po lewej, o miejsce dalej od przywódcy było zastawione miejsce dla Kassidii. Znajdowało się też jeszcze jedno, to między dziewczyną a dowódcą. Jak kiedyś dowiedziała się od Embresil, było to miejsce dla Aerona, jednak ten do tej pory nie zjawił się ani razu.

I dobrze — pomyślała Kassidia. — Ręce by mnie świerzbiły, by go zadźgać widelcem.

Choć tak naprawdę, musiała przyznać, obawiała się, że zrobiłby to on.

Służący odsunął jej krzesło, a młoda magiczka mogła przez chwilę poczuć się jak dama. Uczucie szybko minęło, gdy musiała niepostrzeżenie wytrzeć śliskie od potu dłonie w rąbek sukienki. Denerwowała się coraz bardziej, nawet dzisiejsza cisza zdawała się jej być bardziej podejrzana niż innymi razami.

Czas Płomieni (TOM II) ✔Where stories live. Discover now