Rozdział 3. Większe i mniejsze zło

2.5K 290 177
                                    

Pusta butelka po winie z brzegiem dołączyła do innych, leżących pośród krzewów.

"Przestań. To bez sensu" — odparł rzeczowo głos w głowie. Ten który Eidian usilnie starał się zagłuszać. Próbował już wszelkich sposobów. Starał się go ignorować, podśpiewywał w myślach zasłyszane piosenki, w międzyczasie szukał porad w bibliotecznych zbiorach, jednak nie okazały się zbyt pomocne co do sposobów na demony w głowie.

Poczucie bezsilności i wyczerpania skłoniło Eidiana do małej grabieży na królewskich zapasach wina. Potem znalazł zaciszne miejsce w parku, za pałacem i koszarami. Ścieżka biegła zakosami w dół zbocza, a po jej bokach ciągnął się obsypujący się murek. Nikt tu nie przychodził. Idealne miejsce, by spróbować choć na chwilę zapomnieć o tym całym chaosie, który opanował jego życiu.

Jednak przyjemne szumienie w głowie ustawało zbyt szybko. Sam nie wiedział czy jest pijany, czy też nie. Obraz przed oczami rozmywał się, ale po kilku sekundach wracał do normy.

"Pieprz się" — odpowiedział Eidian, sięgając za siebie po następną, ostatnią butelkę.

"Jesteś żałosny" — Demon miał zmęczony głos, jakby próbował przemówić do rozumu rozwydrzonemu dziecku.

Eidian zachwiał się na murku i zachichotał z własnej niezdarności. Może i nie był pijany, ale zdecydowanie nie był przykładem trzeźwości.

Tutaj przynajmniej nie bał się, że ktoś zobaczy go, gadającego sam ze sobą, i uzna za wariata. Musiał choć na chwilę uciec od pałacu i dworzan, wśród których musiał zachowywać nienaturalny spokój. Jakakolwiek iskierka rozdrażnienia, powodowała walkę z demonem o kontrolę nad ciałem. Wedle rad elfki I'rael starał się zachować opanowanie w każdej sytuacji. Mimo to zdarzało się, że lekkie poddenerwowanie wywabiało demona na zewnątrz. W dodatku ten głos... On nigdy nie cichł.

Odkorkował butelkę i przyłożył do ust.

"Wiesz, że to nic nie da?" — odezwał się Briesmoni. — "Potrafię cię leczyć, więc możesz wypić całą beczkę wina, a ja to zneutralizuję."

"Nie idzie ci perfekcyjnie" — skwitował Eidian, czując się zbyt lekko na stan trzeźwości. Przechylił lekko butelkę — "Jak chcesz możemy się ścigać."

"Dureń! Nie chcę twojego nieszczęścia" — Jednak Eidian już nie słuchał, oddając się goryczy spływającej przez gardło. — "Nie rozumiesz, że dostałeś niezwykły dar!?"

W tym samym momencie coś ścisnęło go w przełyku. Książę zakrztusił się, wypluwając płyn i odrzucając butelkę. Ten ruch nie pochodził od niego.

Zeskoczył z murka, machając ręką, jakby chciał uderzyć niewidzialnego przeciwnika. Warknął głucho i wykrzyknął na głos:

— Mam być wdzięczny? Jaki dar? To, że prawie zabiłem osobę, na której najbardziej mi zależy, mam nazywać DAREM!?

"Nie chcę jej zabijać. Zależy mi tylko na naszyjniku."

— Nie dostaniesz go — wycedził, ocierając z ust resztki wina. Butelka roztrzaskała się, a resztki wsiąkły w ziemię.

Briesmoni westchnął. "Nie to jest teraz najważniejsze."

"To oświeć mnie, co jest tak śmiertelnie ważne?" — Eidian przeszedł na przekaz myślowy. Ktoś mógłby zwrócić uwagę na krzyki w środku lasu.

"Musisz zaakceptować swoją magię."

Eidian ruszył w dół ścieżki, kopiąc pojedyncze kamienie.

"Magia jest twoja, nie moja"

"I tu się mylisz. Abym mógł zadziałać magią, osoba w którą się wcielam, musi już mieć w sobie krew maga."

Czas Płomieni (TOM II) ✔Where stories live. Discover now