Rozdział 12. Nowy cel na horyzoncie

1.9K 264 199
                                    

  Otworzyła oczy i gwałtownie usiadła na łóżku. Zbyt szybki ruch spowodował mroczki przed oczami, które starała się odgonić mrugając kilkakrotnie. Zaczerpnęła głębokiego oddechu, a płuca bolały ją, jakby w środku palił ją ogień. Słyszała niewyraźne słowa, których sens dotarł do niej dopiero po chwili.

  — Ash! Obudziła się — zakrzyknęła radośnie jakaś kobieta, a jej głos dochodził jakby wraz z echem. 

  Otumaniona Kassidia powoli zaczęła zdawać sobie sprawę, gdzie jest. Otaczały ją rzędy prostych łóżek, zaścielonych białymi, cienkimi pościelami. Sama leżała gdzieś na początku sali, a przy jej posłaniu stało puste krzesło. Usłyszała kroki i obróciła głowę w kierunku dźwięku. Nie znała biegnącej przodem młodej kobiety o brązowych włosach zaplecionych w wysokiego koka. Natomiast poznała podążającego za nią mężczyznę.

  — Hej, Ashen — wychrypiała słabym głosem. Gardło miała wyschnięte niemal na wiór. Mimo to wysiliła się na grymas twarzy, który miał być imitacją uśmiechu.

  — Kassy, wystraszyłaś nas. — Zajął miejsce na krześle, przyglądając się uważnie jej twarzy. 

  Dziewczyna już miała spytać, kim są ci "my", gdy jej wartownik podniósł się, by spontanicznie uścisnąć i pocałować stojącą obok kobietę. Był to krótki pocałunek, a ona zaśmiała się radośnie z ustami przy jego twarzy. Zapeszyła się obecnością świadka.

  — Co bym bez ciebie zrobił — powiedział, odgarniając kosmyk z jej twarzy, po czym wrócił spojrzeniem do Kassidii. — Poznajcie się. Kassidio, to jest moja żona, uzdrowicielka Bersi. To ona siedziała przy tobie kilka godzin, z pomocą magii podtrzymując twoje funkcje życiowe. To jej zawdzięczasz to, że nadal oddychasz.

 — Właściwie, to nie do końca moja zasługa — wyszeptała zmieszana Bersi. Sprawiała wrażenie bardzo nieśmiałej osoby. — Wola życia musiała pochodzić od ciebie. Gdybyś chciała umrzeć, nie mogłabym temu zapobiec. 

  Ashen przyciągnął ją do siebie, ujmując jedną ręką w talii. Była zdecydowanie niższa od niego.

  — Zawsze skromna — stwierdził — co nie zmienia faktu, że nikt inny pewnie by się tego nie podjął. Nawet wstawiennictwo Aerona na niewiele się zdało, przy poleceniu wydanym przez Embresil o zakazie udzielania ci pomocy.

  Kassidia spojrzała na niego podejrzliwie, zastanawiając się czy jej słuch nie myli.

  — A jaką korzyść ma w tym Aeron? — Odgarnęła kołdrę, stawiając nogi na ziemi. — Pewnie znalazł nowy sposób, by uprzykrzyć mi życie. Dlatego chciał, żebym jeszcze pożyła.

 Mężczyzna wzruszył ramionami. 

  — Nie wiem, co generał miał na myśli. Tak czy inaczej, lepiej odpocznij zanim z powrotem staniesz na nogi.

  Kassidia próbowała wstać, ale szybko doszła do wniosku, że lepiej pójść za radą Ashena. Nadal kręciło jej się w głowie. 

  — Dziękuję wam obojgu. Mam nadzieję, że nie będziecie mieć przez to kłopotów.

  — Tym się nie martw — odparła Bersi, swoim delikatnym głosem. — Embresil tylko dała sugestię o niepomaganiu zdrajczyni, ale uzdrowiciel powinien udzielać pomocy każdemu.

  Kassidia zasępiła się. Musiała przywyknąć do tego, że nazywano ją tu "zdrajczynią". Bersi, wyczulona na ludzkie zachowania, zaraz się zreflektowała:

  — Dla mnie nie jesteś zdrajczynią! Naprawdę, nie myślę tak. — Przybrała smutną minę. — I współczuję straty dziadka oraz ciotki. Jassari była dobrą kobietą i wojowniczką.

Czas Płomieni (TOM II) ✔Where stories live. Discover now