Rozdział 4. W domu wroga

2.5K 286 114
                                    

  Obudziła się otulona kilkoma warstwami ciepłych koców. Przeciągnęła się leniwie, dopiero potem myśląc o tym, gdzie właściwie się znajduje. Poderwała się do pionu.

Puste szare ściany, identycznie szary sufit, nierówny tynk, nie... nie tynk - kamień. 

Była w jaskini, oświetlonej światłem świec w kandelabrach. Jedyne co mogła więcej stwierdzić, to że, zdecydowanie, nie była u siebie.

Zdezorientowana, zerwała się z łóżka, co nie było takie łatwe zważywszy na ścisły kokon materiału, który był zrolowany wokół niej niczym dywan. Spróbowała wstać, jednak nadal miała zaplątane nogi, przez co runęła na ziemię jak długa.

Jedynym pocieszeniem było to, że poza nią w pomieszczeniu nie było nikogo. Nikt nie mógł widzieć jak niezgrabnie podnosi się na łokciach, złorzecząc pod nosem. 

Jednocześnie starała się przypomnieć sobie ostatnie wydarzenia. Najbardziej utkwiło jej w głowie uczucie braku tchu i ciężar śnieżnych zasp. 

Czy tak wygląda świat za Kurtyną? Jaskinia, niewygodne łóżko i sterta koców?

Bo przecież umarła, prawda? Niemożliwe, żeby ktoś przyszedł jej z pomocą na tamtym pustkowiu.

Udało jej się uwolnić z ciepłego kokonu. Zimno od razu wywołało u niej gęsią skórkę, a oddech wytworzył obłok pary w powietrzu. 

W skromnej komnacie nie było co oglądać. Mieściło się tu tylko jednoosobowe, aczkolwiek porządne łóżko, i niewielka etażerka.

Zauważyła, że ktoś ją przebrał. Miała na sobie pięknie skrojoną suknię, ciągnącą się aż do ziemi, w przyjemnym dla oka, błękitnym odcieniu z ciemniejszymi znaczeniami.

Odnalazła drzwi umiejscowione na przeciwległej ścianie. Pocierając ramiona i walcząc z mętlikiem w głowie, ruszyła w ich stronę. Zamarła z ręką zaciśniętą na klamce, a gdy ta ustąpiła, zdziwiła się nieco.

Dlaczego sądziła, że będzie zamknięta? Może dlatego, iż wątpiła, że miejsce w którym się znalazła, było tą legendarną, pośmiertną krainą. Czuła się zbyt żywa, jak na zmarłą. Bolały ją plecy i kręciło jej się w głowie. Nieszczególna byłaby ta wieczność, gdyby musiała przez cały czas borykać się z tak przyziemnymi dolegliwościami.

Wyszła na korytarz. Ciągnął się w obie strony, po czym zakręcał, tak że nie widziała dalszej części. Po obu jego stronach były trzy pary drzwi, podłoga pokryta dywanami, a na ścianach kandelabry. Także tu otaczały ją kamienne ściany, wskazujące na to, że cały kompleks mieści się po ziemią.

Zdecydowała się ruszyć w lewo. Próbowała zapamiętać drogę do drzwi, które specjalnie pozostawiła otwarte. Najpierw jednak musiała zorientować się gdzie jest. Po paru zakrętach, za którymi mieściły się niczym nieróżniące się korytarze, zaczęła mijać pierwszych ludzi. Wydawali się całkowicie normalni, niektórzy zmęczeni życiem, inni pełni werwy. Natomiast, zdecydowana większość oglądała się za nią z zaciekawieniem. Kassidia nie pozostawała im dłużna.

Zaczynała mieć poważne podejrzenia do tego, że jakimś cudem znalazła się właśnie tam dokąd od początku zmierzała. Nie, nie zmierzała... Myślała, że tu w końcu trafi, choć miała szczerą nadzieję na załatwienie wszystkich spraw z Aeronem na umówionym miejscu. Na myśl, że znalazła się w siedzibie wroga po plecach przeszły jej ciarki.

Jeśli znajdowała się w miejscu zamieszkania rebeliantów, musiałby być tu również Morred. A skoro już wyszła z pokoju, równie dobrze mogła go poszukać. Może odnajdzie go i uda im się razem uciec? Była to bardzo płonna nadzieja, jednak tylko to mogła na tą chwilę zrobić. Zamierzała spróbować szczęścia i odnaleźć lochy.

Czas Płomieni (TOM II) ✔Onde histórias criam vida. Descubra agora