Rozdział 52. Bratnia dusza

1.2K 168 126
                                    

  Biron wraz z Nessą czekali jak rozkazał im On'lerin. Ruszył na pole bitwy ze swoimi zmiennokształtnymi, by sprowadzić do Oviry Eidiana. Był w tym bardzo pewny i chyba tylko dzięki temu Nessa oraz Biron zgodzili się zostać.

Od chwili gdy rozbrzmiały wojenne rogi, wszystko w nim się rwało, by biec w stronę źródła dźwięku. Wiedział jednak, że elf miał rację. Skoro jedyną nadzieją Eidiana miał być jego przyjaciel, nie mógł bezsensownie zginąć podczas bitwy. Krążył więc po pustym pokoju jednego z domów, który niegdyś musiał należeć do zamożnego kupca. Nessa siedziała na kanapie i obserwowała go z zamyśloną miną. Żadne z nich się nie odzywało.

Godziny mijały, a słońce chyliło się ku zachodowi. Biron w końcu opadł z sił i usiadł przy ukochanej. W tej chwili, jak na zawołanie za drzwiami rozległy się kroki.

Poderwali się oboje. Głosy stały się wyraźniejsze. Wymienili spojrzenia.

Co dziwniejsze to nie On'lerin rozmawiał z Eidianem, choć i to byłoby absurdalne pod wieloma względami. Jeden z głosów należał do kobiety.

Nessa westchnęła i rzuciła się do drzwi. Te jednak otworzyły się z impetem, nim zdołała do nich dobiec.

— Nessa? — zawołała Kassidia, stając w progu i raptem wpadła w objęcia przyjaciółki.

— Mam halucynacje? — chlipała Nessa, a łzy radości ciekły po jej twarzy. — Zniknęłaś. Myślałam, że cię więcej nie zobaczę.

— Naprawdę tu jestem, Ness. — Kassy mówiła z nie mniejszym wzruszeniem. — Wróciłam do Galendry, ale ciebie tam nie było. Nie mogłam cię znaleźć.

Ponad ramieniem Nessy spojrzała na Birona. Uśmiechnęli się do siebie.

— Zawsze tam, gdzie najwięcej się dzieje, prawda Kassy? — Podszedł, by także objąć ją jednym ramieniem. Uścisk jednak trwał krótko, bo w przejściu już pojawił się On'lerin.

Radość z powrotu Kassidii musiała zaczekać. Jego przyjaciel nadal potrzebował pomocy.

A On'lerin wszedł sam. Nie ściągnął tu Eidiana. Biron gotów był załamać się z powodu takiej porażki. Tyle trudu...

A wtedy Kassidia odsunęła się od przyjaciółki i spojrzała na elfa. Zacisnął usta i odsunął się z przejścia, podczas gdy ona oznajmiła niepewnym tomem:

— Jest ktoś, kogo musicie poznać...

Drzwi otworzyły się szerzej, kopnięte lekko nogą. Bokiem wszedł przez nie brunet, niosąc coś na rękach.

— Nie ma to jak pomoc. — Odezwał się głośno i z wyrzutem. — Moglibyście chociaż drzwi przytrzymać.

Obrócił się. Ułamek sekundy zajęło Bironowi zlustrowanie całego obrazka. Widział podwójnie. Nessa miała rację, to musiała być halucynacja. Magii elfów nie należało ufać. Znów wyszli na głupców.

Mężczyzna, który stał pośrodku pokoju, zarazem był i nie był Eidianem. Rysy twarzy miał złudnie podobne i taki sam kolor włosów, jednak na jego odsłoniętych ramionach mięśnie rysowały się wyraźniej niż książę mógł kiedykolwiek wyćwiczyć przy sporadycznym wymachiwaniu mieczem na treningach. Oprócz sylwetki wojownika odróżniał się jeszcze jaśniejszymi oczami, których koloru nie potrafił teraz ocenić, oraz tym, że cały skąpany był we krwi. Szkarłatna jucha sklejała mu włosy, zrosiła twarz czerwonymi kropelkami i zabarwiła plamami części jego stroju. Co więcej, ta obca osoba zdawała się wcale nie przejmować tym faktem.

Za to bezwładna sylwetka, którą trzymał na rękach była ledwie cieniem człowieka. Nawet przez ubrania można było dostrzec wychudłe ciało, a obrazu dopełniały zapadnięte policzki i cienie pod oczami. Eidian nie wyglądał zbyt zdrowo, gdy Biron widział go ostatnim razem, jednak ten człowiek ze swoją bladością mógł uchodzić za trupa. W dodatku zauważył sztylet wystający z pleców tamtego.

Czas Płomieni (TOM II) ✔Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang