Rozdział 27. Życie w stolicy

2.2K 261 264
                                    

  Kassy poderwała głowę z miękkiej poduszki. Do pokoju wkradało się słabe światło poranka. Półprzytomnym wzrokiem rozejrzała się wokół. Wnętrze gospody nie prezentowało się wcale lepiej niż wczoraj. Przynajmniej dwuosobowe łóżko posiadało wygodny materac, choć Kassy wolała nie dociekać jego wcześniejszych zastosowań. Trzeba docenić to, co się miało, a było tego niewiele.

Wczorajszy dzień należał do jednych z najcięższych. Nie chodziło tu wyłącznie o skomplikowane relacje między braćmi, ich walkę i bunt, wzniecony przez Dakaia (choć gdy o tym myślała, zaczynała ją boleć głowa), ale również zakwaterowanie w stolicy. Z początku byli przekonani, że kilka darrachów otworzy im wszystkie drzwi zubożałych karczm, jednak się przeliczyli. Gospodarze przede wszystkim nie chcieli burd, które mogłyby spowodować doszczętne zniszczenie lokalu, a ich dwójka wyglądała, co najmniej, podejrzanie. Zakrzepła krew znajdowała się nawet na ich twarzach i włosach, nie mówiąc o broni skąpanej w posoce.

Musieli długo szukać. W końcu jednak brodaty właściciel gospody, w której znaleźli nocleg, wziął wygórowaną stawkę i przepędził ich na górę do wynajętych pokoi.

Nawet nie przejmowała się myciem. Poza tym korzystanie z miejskiej wody nie należało do najlepszych pomysłów. Nie dało się nie zauważyć ludzi morzonych jakąś chorobą. Na razie zużywali resztki wody z bukłaków.

Dziewczyna doszła do wniosku, że najbezpieczniej będzie uzupełnić zapasy w rzece za miastem. Musiała tylko przedstawić ten pomysł Aeronowi, a by to zrobić, koniecznym było zwleczenie się z łóżka. Zrobiła to z pomrukiem niechęci, obiecując w myślach poduszce, że jeszcze do niej wróci. A tymczasem żołądek domagał się uwagi. Pora na śniadanie. A potem na ciężką decyzję.

Co dalej?

  Las napawał świeżością

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

  Las napawał świeżością. Po całym brudzie zgromadzonym w Galendrze,  tu Kassy w końcu mogła odetchnąć głębiej, uspokoić myśli, rozważyć wszystko jeszcze raz. Pozwoliła, by zimna woda oczka wodnego, opływała jej ciało, zmywając widoczne pamiątki poprzedniego dnia. Z myśli nie dało się ich tak łatwo wyrzucić.

Łudziła się, że dla Eidiana jest jeszcze nadzieja. Może przez ten moment, gdy Aeron skłonił go do zmiany planów. Samymi tylko słowami! Udało mu się coś, czego Kassy nie potrafiła zrobić. Zwyczajnie nie umiała przemówić do Eidiana. Tego ukrtego za murami Briesa. Jej Eidiana.

Czuła frustrację i bezsilność. Wiedziała, że to tylko mały krok do przodu, a oprócz niego wydarzył się cały bieg w tył. Znowu próbowali się pozabijać. Powinna wysłać Dakaiowi kwiaty za to, że wybrał akurat tamten moment na wkroczenie ze swoim oddziałem. Gdyby nie to, że bliźniacy musieli zjednoczyć się przeciw wspólnemu wrogowi, ta bitwa potoczyłaby się całkiem inaczej.

Eidian domyślił się prawdy o tym, co stało się z Morredem. I chciał ją bronić. Właściwie jego reakcja nie powinna jej tak oburzać. W innym wypadku podziękowałaby mu za taką bohaterską postawę. Jednak skoro chodziło o Aerona, nie mogła na to pozwolić. Sama powinna czuć do niego niechęć, a tymczasem jej przebaczenie ocierało się o sympatię, przez co sama robiła sobie wyrzuty. Nad uczuciami tak trudno zapanować...

Czas Płomieni (TOM II) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz