Rozdział 16. Nieoczekiwane utrudnienia

1.9K 271 343
                                    

Zmierzali wprost na zlodowacone skały, które przybliżały się z każdą sekundą. Aeron czuł, że Kassidia zerka mu nad ramieniem, a potem przyciska się do niego jeszcze mocniej. Mógłby zahamować smoka, jednak nie zamierzał robić tego dla niej. Był wściekły. Jak śmiała go śledzić i w dodatku wskakiwać na jego wierzchowca?

Obejrzał się w tył. Jego oddział podążał za nim. Pewnie od teraz, wraz z Kassidią, staną się obiektem plotek.

Ziemia była tuż, tuż. Dopiero wtedy bestia rozłożyła szerokie skrzydła. Pęd powietrza zwolnił nagle, a smok skręcił skrzydłami, tak że zakręcili w powietrzu beczkę i z powrotem wzbili się do góry.

Kassidia wrzasnęła, a on uśmiechnął się złośliwie.

Gdy wyrównali lot, szybując ponad górską doliną, rzucił przez ramię:

— Co, do cholery, strzeliło ci do głowy? — Wpadł na jedyne logiczne wytłumaczenie. — Myślisz, że uda ci się uciec?

Kassidia milczała, co mogło oznaczać tylko potwierdzenie.

Wykręcił się bokiem, by spojrzeć jej w twarz.

— Powinienem cię zepchnąć w tej chwili — syknął ostrzegawczo.

Popatrzyła na niego. Po jej wystraszonej minie widział, że zaczynała żałować swojej decyzji.

— Ale tego nie zrobisz — ni to stwierdziła, ni zapytała.

Miała rację. Był na nią wściekły. Wiedział, że będzie miał przez to kłopoty i przez całą drogę będzie tylko ona kulą u nogi, ale nie zrzuciłby jej za to.

Poczuł jak dziewczyna drży. Zimno dawało się we znaki, a ona ubrana była tylko w luźną koszulkę i cienkie spodnie.

Aeron obrał kurs na południowy zachód. Ojciec rano wskazał mu kolejną wioskę, jako cel, w której mieli nadzieję pozyskać zwolenników. Droga nie była daleka, jednak trzęsąca się dziewczyna za plecami zaczynała go irytować.

Sięgnął do przytroczonego bagażu i z dna wydobył złożoną, czarną pelerynę.

— Masz. — Podał do tyłu, a ona osłoniła się szybko.

Smok zerkał nerwowo na swoich jeźdźców. W jego czerwonych ślepiach nie było życzliwości dla dodatkowej pasażerki.

Aeron poklepał go po boku, dając sygnał, że on też nie jest zadowolony. Bestia uspokoiła się nieco.

Niedługo zaczęli obniżać lot, gdy zza ostatniego szczytu wyłoniła się wioska, z którą graniczył las. Smok kołował coraz niżej, aż w końcu wylądował na placu na tyle dużym, aby zmieścić jeszcze kilka mniejszych bestii. Reszta poleciała poza wioskę.

Ludzie rozbiegli się z krzykiem do swoich domów, gubiąc niesione rzeczy. Wieść o poczynaniach rebeliantów rozniosła się szybko i teraz każdy mieszkaniec Północy obawiał się dnia, gdy smoczy oddział przybędzie do niego. 

Jeźdźcy zeskoczyli ze swoich wierzchowców z wypracowaną synchronizacją. Zmierzyli wzrokiem drewniane chaty i ciekawskich mieszkańców, kryjących się w zaułkach.

Zwykle to Aeron przemawiał pierwszy, jednak tym razem musiał zrzucić ten obowiązek na Bladi. Kobieta zerkała niepewnie na Kassidię, ale wystąpiła do przodu bez zbędnych pytań.

— Mieszkańcy! Wyjdźcie ze swych domów i przyłączcie się do nas! Obiecujemy, że każdy, kto dobrowolnie nas poprze, nie zazna krzywdy!

Rozpoczęła swoją przemowę, a tymczasem Aeron zajął się Kassidią. Jedną ręką sięgnął po przytroczony do siodła sznur, a drugą wyciągnął w stronę dziewczyny. Złapała przynętę i przyjęła jego pomoc, zsuwając się ze smoczego grzbietu.

Czas Płomieni (TOM II) ✔Where stories live. Discover now