Rozdział 26. Pierwsze starcie

2.4K 275 448
                                    

  Eidian powoli zszedł z podestu. Stawiał ostrożne kroki, lekko bokiem, nie spuszczając zdezorientowanego wzroku z Aerona. Kassidia przepuściła go obok siebie, czujnie obserwując jego reakcję. Bała się, co może zrobić. Zapanuje nad sobą, czy da się porwać demonowi?

Tymczasem Aeron nie ruszył się z miejsca. Mierzył Eidiana nieruchomym wzrokiem. Kassy mogłaby przysiąc, iż zauważyła, że wstrzymał oddech. Jego niepokój zdradzała też spięta postawa.

— Nie jesteś przeklętym elfem, wyczułbym to — odparł powoli Eidian, a jego głos zabrzmiał sceptycznie. Szybko skonsultował się z Briesmonim. — Ani też zmiennokształtnym.

Kącik ust Aerona zadrgał, jakby chłopak powstrzymywał się od kąśliwej uwagi.

— Jak to możliwe, że wyglądasz tak jak ja?

— Bo jesteśmy bliźniakami? — podpowiedział Aeron, nie mogąc wytrzymać bez szczypty złośliwości w głosie. — Wychowany na dworze, a nie wie o podstawowych sprawach.

Eidian nie reagował na jego uszczypliwości. Szok był zbyt wielki. Minął stół, zatrzymując się dopiero parę kroków przed bratem, jakby właśnie tam znajdowała się niewidzialna granica.

— Czemu nikt mi o tobie nie powiedział?

Kassidia wciągnęła głośno powietrze. Uwierzył. Pierwszy, gigantyczny krok za nimi.

— Bo pewnie nikt nie znał całej prawdy — odparł Aeron, pozostawiając złośliwy ton. Przez chwilę znów był tym chłopakiem, którego widziała nie tak dawno. Niepewnym, spokojniejszym, lecz zdeterminowanym, by poznać brata.

Eidian też wyglądał bardziej ludzko. To jego brak emocji przerażał najbardziej. Teraz jednak odczuwał wszystko całkiem żywo. Być może Briesmoni także został zaskoczony na tyle, by wycofać się z uczestnictwa w konwersacji.

— Gavenris nigdy nie był moją rodziną, prawda? — Eidian spytał, jakby chciał tyko potwierdzić swoje przypuszczenia. — A czy Aileen...?

— Nie mamy z nią nic wspólnego. — Aeron pokręcił głową. Stanął przed Eidianem, zakładając ręce za plecami. Przenosił ciężar z pięt na palce, kiwając się przy objaśnianiu ważnych kwestii. — Moim ojcem, a także twoim, jest Seelvin, przywódca rebeliantów. Matką jego żona, dawna kochanka Gavenrisa. Lecz spokojnie, między nami a nim nie ma pokrewieństwa.

— Spokojnie? SPOKOJNIE?! — Eidian przeczesał włosy w swoim charakterystycznym odruchu. Wydawał się przytłoczony natłokiem informacji. Odszedł kilka kroków. — Sam nie wiem, czy mnie to martwi, czy wprost załamuje.

Aeron zmarszczył brwi.

— Auć? Masz brata? Gdzie dzika radość?

Eidian nerwowym krokiem zatoczył koło. Znowu zmierzwił fryzurę.

— Wytłumacz mi, jakim cudem znaleźliśmy się na dwóch krańcach kraju?

— O to raczej powinieneś spytać matkę. Ale pokrótce, ma to związek z twoim demonem — powiedział Aeron ostrożnie. Kassy uprzedziła go, by lepiej nie poruszał tematu klątwy.

Eidian zatrzymał się nagle. Uniósł dłoń.

— Czekaj, czekaj. Co Bries ma tu do rzeczy?

— To że najpierw miał należeć do mnie — odparł Aeron. — Był pomysłem Seelvina, któremu zamarzył się idealny wojownik. I miało paść na mnie, lecz jakiś partacz pomylił nas, więc klątwa spadła na ciebie. Embresil nie spodobał się plan męża i nie chciała wychowywać demona. Bez obrazy — dodał szybko. — Postanowiła przenieść część duszy Briesmoniego na swój naszyjnik, by móc go kontrolować. A potem podmieniła cię z prawdziwym księciem. Trzeba przyznać, że wymyślny sposób na zemstę.

Czas Płomieni (TOM II) ✔Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora