Rozdział 33. W swoim żywiole

1.8K 215 70
                                    

 Złodziejska szajka obłowiła się w łupach. Aeron obserwował z boku ich radość. Każdy chciał dotknąć, lub choćby zobaczyć ten złoty błysk zrabowanych skarbów, lecz, o dziwo, nikt nie próbował schować go do własnej kieszeni. Były rebeliant musiał przyznać, że zaskakiwała go ich lojalność wobec większości, poświęcenie wspólnemu dobru. Kiedy następnym razem miał okazję rozmawiać z Danem spytał go, po co gromadzą tyle pieniędzy. Dobrze wiedział, że tylko część tego przeznaczana jest na żywność, której nie brakło odkąd grupa Dana stała się dominującą w galendryjskim półświatku. Wcześniej, podobna banda, skończyła tragicznie w pożarze, z którego nikt nie wyszedł cało. Groza tamtego wydarzenia nadal kładła się cieniem na codzienność wszystkich żyjących poza prawem.

Jak się okazało Dantillon ułożył całkiem konkretny plan. Polegał on na ucieczce poza granicę Chantrii, do Paliach, które jawiło się krajem dostatku i spokoju. Lider grupy znalazł nawet statek oraz kapitana, który zgodziłby się w kilku kursach przemycić garstkę uciekinierów. Rządał jednak niebagatelnej sumy.

Dan powiedział mu półżartem, że gdyby Aeron zdobył tron z pewnością nie musieliby wyjeżdżać. Były generał skłamał, ze śmiechem zapewniając, że z pewnością tak się stanie. Ukrywanie prawy stawało się coraz bardziej uciążliwe. Dan wypytywał go często o jego plany. W takich momentach musiał go zbywać wiarygodną wymówką lub tym, że po prostu czeka na właściwy moment, by zdetronizować brata.

Obecność Aerona, przyszłego władcy w mniemaniu wszystkich dookoła, wpływała zaskakująco na całą grupę. Jeszcze większą pewność siebie zdobyli po udanym przejęciu majątku lorda Adarevira. Ostatnio możni zaczęli masowo wyprowadzać się z ogarniętego chaosem miasta, więc złodzieje korzystali póki mogli, przejmując mniej strzeżone transporty. Aeron śmiał podejrzewać, iż to oni stają się prawdziwymi królami miasta.

To przyczyniało się do tworzenia coraz to śmielszych planów. Właśnie teraz, gdy wytężył słuch udało mu się podchwycić urywane fragmenty rozmowy między Danem, a głównymi przedstawicielami grupy. Cel postawili sobie wysoki, skoro wyłapał między innymi słowa: "patrol", "gwardia", "skarbiec" i "pałac". Udawał, że wcale ich nie obserwuje, w nadnaturalnym skupieniu krojąc jabłko nożykiem, który mu dali. Mógł uznać to za postęp skoro powierzyli mu ostre i niezwykle niebezpieczne narzędzie jakim jest scyzoryk. Albo byli na tyle pewni siebie, iż nie jest w stanie zrobić nim szkód. To jednak nie wystarczało. Nie czuł się sobą bez obciążenia w postacie pełnowymiarowego miecza u pasa.

W naradzie znalazło się pięć osób. Dan, jego rudowłosa partnerka Ingria, pewny siebie nożownik Galehri, młody mag Ravann oraz łuczniczka Tissa. Z tego, co Aeron zdążył zrozumieć, potrzebnych informacji dostarczała im Dieen, która pracowała jako służka w pałacu, i którą niedługo mieli zwolnić z tej racji, że płatna służba stawała się zbędna, gdy przybywało niewolników.

Były rebeliant stwierdził, że warto spróbować jeszcze raz poprosić Dana o udział w napadzie. Bezczynność męczyła go coraz bardziej. Nigdy nie był do niej przyzwyczajony. Dni mijały mu niemiłosiernie powoli. Wstawał wieczorem i kład się spać przed południem, a jedynym jego zajęciem stały się rozmowy z złodziejami lub wychodzenie na dach, by chwilę pobyć z feniksem, który zawsze latał gdzieś w pobliżu miasta. Ogniste stworzenie przypominało mu o jego smoku, który powinien być teraz na usługach brata. Najwidoczniej Bries nie zamierzał odstępować tronu na krok, bo Aeron nie przegapiłby latającej bestii ogromnych rozmiarów.

Wyprawa do pałacu stworzyłaby wiele możliwości. Kto wie, czy nie wpadnie na swojego brata? Na spotkanie twarzą w twarz nie był jeszcze gotowy, ale chętnie dowiedziałby się, jak mają się sprawy z demonem. Jeśli los się do niego uśmiechnie, może uda mu się coś podsłuchać.

Czas Płomieni (TOM II) ✔Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum