Rozdział 1

1.2K 99 86
                                    

- Jak się dzisiaj czujesz Louis?

Chłopak siedział na niezbyt wygodnym krześle i rozglądał się dookoła próbując znaleźć odpowiedź na pytanie, mimo iż wydawało się ono proste dla niego było dość skomplikowane, więc zamiast coś powiedzieć tylko obserwował. Przychodził tutaj od jakiegoś czasu, a jednak wydawało mu się, że z każdą kolejną wizytą dostrzegał coraz więcej szczegółów. Cały wystrój pokoju przypominał mu o jakimś miłym i przytulnym miejscu, ściany pomalowane były na jasnoniebieski kolor co działało na niego dość kojąco. Na jednej ścianie ciągnął się regał w którym stało mnóstwo książek, czego szatyn odrobinę zazdrościł, prawie na środku stało biurko przy którym siedział, a za nim na ścianie wisiały różne certyfikaty czy tam dyplomy oraz jakieś osobiste rzeczy należące do jego lekarza.

Louis westchnął cicho przenosząc swoje spojrzenie na mężczyznę siedzącego naprzeciwko niego, który przyglądał mu się z wyczekiwaniem. Dzisiejszego dnia ubrany był w szary sweter i ciemne spodnie, a swoje jasne włosy pozostawił w nieładzie, niebieskooki uważał, iż blondyn powinien częściej tak się ubierać, jednak nie powiedział swoich myśli na głos, bo po pierwsze to byłoby cholernie dziwne, a po drugie mężczyzna był jego lekarzem i raczej nie wypadało tak do niego mówić.

- Dobrze - odezwał się po dłuższej chwili niezręcznej ciszy - odkąd koszmary zniknęły jest lepiej.

To nie była prawda, a przynajmniej nie do końca, nawiedzające go koszmary zniknęły, ale to nie sprawiło, że było lepiej właściwie miał wrażenie, iż było trochę gorzej. Co kilka dnia od momentu gdy wrócił ze szpitala dręczył go jeden i ten sam koszmar, otaczała go ciemność, a on gdzieś leżał i umierał, a może nawet i umarł, jeśli chciał być ze sobą szczery nie wiedział dokładnie, ponieważ zawsze wszystko urywało się w jednym momencie. Nie był do końca pewien czy koszmary zniknęły, po prostu od kilku dni nic mu się nie śniło z czego był zadowolony.

- Cieszę się, że to słyszę - odparł i zapisał coś w swoich notesie - jest coś o czym chcesz dzisiaj porozmawiać?

- Nie - rzucił szczerze Tomlinson.

Gdyby to od niego zależało nie przychodziłby tutaj, lecz niestety nie miał wyjścia, chociaż raczej nie miał porządnych argumentów aby walczyć z mamą o te wizyty, więc tkwił w tym małym pokoju raz w tygodniu przez jakieś 2 godziny i mówił o sobie, a przynajmniej próbował to robić, bo nie zawsze mu wychodziło. Zdawał sobie sprawę, iż mógłby postawić na swoim i nie przychodzić, jednak zawsze coś go przed tym wstrzymywało, poza tym czasami po nich czuł się trochę lepiej.

- Jesteś pewien?

- Tak.

- Wiesz, że możemy porozmawiać o wszystkim.

- Wiem - odparł cicho.

- To czemu znowu się zamykasz w sobie, im dłużej będziesz się opierał i trzymał wszystko w sobie tym dłużej będziesz tutaj przychodził, a wiem że tego nie chcesz, chce ci pomóc Louis, a ty za każdym razem odtrącasz tą pomoc.

Po raz kolejny wracali do tej rozmowy, a szatyn powoli miał już tego dosyć, rozumiał że to była jego praca, jednak ile można było ciągnąć jeden i ten sam temat. Tomlinson zdawał sobie sprawę, iż to był jeden z jego głównych problemów i właściwie w ostatnim czasie większość ich rozmów sprowadzała się do tego, jednak akurat w tym nikt nie mógł mu pomóc. Musiał jednak przyznać, że doktor Kenny pomógł mu po porwaniu, ponieważ nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo potrzebował rozmowy z kimś obcym.

- Nie potrzebuję pomocy.

- Potrzebujesz, ale nie chcesz się do tego przyznać - odparł spokojnie - proszenie o pomoc nie uczyni cię słabym, wręcz przeciwnie to pokaże twoją siłę, że jesteś w stanie przyznać, iż potrzebujesz kogoś, a to nie jest powód do wstydu.

Nightmare // Larry StylinsonWhere stories live. Discover now