Rozdział 5

1K 74 35
                                    


Louis ponownie siedział w tym mały pokoju, jednak tym razem miał bardzo dobry powód aby tutaj być, chociaż szczerze wątpił aby rozmowa w jakikolwiek sposób mu pomogła. Nie umiał poradzić sobie z wydarzeniami sprzed kilkunastu dni, jednak nie chciał rozmawiać o tym ze swoim lekarzem, który nie wiedział jaka była prawda, a on nie mógł o tym mówić. Jakiś czas temu myślał, że jego poczucie winy nie może być większe, jednak przekonał się jak bardzo się pomylił i nie potrafił sobie teraz z tym poradzić. Szatyn w dalszym ciągu miał nadzieję, że wszystko okaże się kolejnym koszmarem, które kiedyś miewał i cieszyłby się z ich powrotu, ponieważ wszystko byłoby lepsze niż prawda i otaczająca go rzeczywistość.

- To nie była twoja wina - zaczął psycholog.

- Myli się pan - odparł z wyraźnym smutkiem w głosie.

Doktor Kenny mówił coś do niego, lecz niebieskooki już nie słuchał, wyłączył się i niechętnie powrócił wspomnieniami do tego przerażającego dnia. Gdyby wiedział jak wszystko się potoczy z pewnością żadna siła nie dałaby rady wyciągnąć go z domu, chociaż momentami wątpił aby to coś zmieniło. Z tego co pamiętał dzień zaczął się zwyczajnie, znalazł się w szkole, po raz kolejny miał problemy z historią i swoim 'ulubionym' nauczycielem, ale to nie miało większego znaczenia. Pominął w swoich wspomnieniach całą tą nieważną część i skupił się na tym co go interesowało.

Czekał na swoją przyjaciółkę przed budynkiem gdzie odbywały się jego sesje z psychologiem. Mówił jej, że poradzi sobie sam, w końcu nie był dzieckiem i powrót do domu nie stanowił dla niego jakiegoś wyzwania, ale w żaden sposób nie umiał jej przekonać do zmiany zdania. Był wkurzony, że akurat w momencie gdy odzyskał swoją wolność jego auto postanowiło się popsuć utrudniając mu życie, przez co znowu musiał korzystać z uprzejmości swoich przyjaciół.

Nie przeszkadzało mu, iż przez to spędzał z nimi więcej czasu, jednak coraz bardziej potrzebował chwili dla siebie, swojej samotności której czasami miał w nadmiarze. Szatyn miał jeszcze jeden problem z tym związany, a mianowicie nie był w stanie zacząć szukać jakiś informacji albo osób, które mogłyby mu pomóc w rozwiązaniu całej tej zagadki. Nie chciał dłużej żyć w niewiedzy, wolał znać prawdę nieważne jaka ona była, poza tym przez to, że nic nie wiedział był dość łatwym celem, ponieważ nie wiedział jak powinien się bronić.

Ścisnął medalion, który trzymał w kieszeni kurtki, to była jedyna rzecz, która sprawiała, że czuł się jakoś dziwnie bezpieczny, poza tym dostał go od Harry'ego i podobała mu się świadomość, że zielonooki dał mu coś co mogło mu pomóc, a to wskazywało iż w jakimś stopniu się nim przejmował. Nadal nie miał pojęcia w jaki sposób znalazł się w posiadaniu medalionu, w końcu dostał go w śnie, ale w jego życiu zdarzyły się jeszcze dziwniejsze rzeczy, więc zdążył się z tym pogodzić, w zasadzie liczył, iż kiedyś dowie się jak to możliwe.

W oddali zauważył samochód przyjaciółki, cieszył się z tego powodu, ponieważ miał już dość czekania i tego, że prawie każda mijająca go osoba mu się przyglądała. Nie za bardzo wiedział co było w nim takiego interesującego, iż musieli na niego patrzeć, lecz zbytnio się tym nie przejmował, w końcu nikogo z nich nie znał. Miał już iść w stronę Jasmine gdy jego komórka zaczęła dzwonić co sprawiło, że zatrzymał się na chwilę, wyjął telefon i nie patrząc na to kto dzwonił odebrał. Zanim zdążył się odezwać usłyszał jakieś dziwne odgłosy, próbował coś z tego zrozumieć, ale z każdą mijaną sekundą wszystko robiło się coraz bardziej niezrozumiałe. Louis miał zamiar się rozłączyć i zapomnieć o tym gdy stało się coś dziwnego, raptownie wszystko ucichło, a on nie był w stanie się ruszyć ani nic powiedzieć.

Nightmare // Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz