Rozdział 7

791 67 26
                                    

Zapadła między nimi niezręczna cisza, Louis zaczął żałował tego co powiedział, jednak to był jeden z głównych celów jego wizyty u Harry'ego. Wiedział, że tylko chłopak byłby w stanie mu pomóc, inaczej musiałby się zająć tym sam, a właściwie nie miał pojęcia jak się za to zabrać. Gdyby jednak Harry mu odmówił, spróbowałby samemu znaleźć osobę odpowiedzialną za wypadek, ale z pewnością prędzej czy później stanąłby w miejscu i musiałby zrezygnować ze swojego zadania. 

Tomlinson próbował znaleźć jakieś rozsądne argumenty, którymi mógłby przekonać Harry'ego do swojego pomysłu, ale prawdę mówiąc nie potrafił wymyślić niczego sensownego. Wpatrywał się w bruneta, lecz nie umiał niczego wyczytać z jego twarzy i postawy, podejrzewał iż brunet zaczynał żałować tego, że wpuścił go do pokoju i teraz chciał się go jedynie pozbyć. Niebieskooki westchnął cicho odrywając wzrok od chłopaka gdy ten nieoczekiwanie się odezwał. 

-Żartujesz? - zapytał Harry odchodząc od Louisa. Szatyn uważnie obserwował Stylesa, podejrzewał iż tak naprawdę spodziewał się tego, lecz udawał zszokowanego. Zdawał sobie sprawę jak poważne i niebezpieczne jest to co pragnął zrobić, ale nie miał innego wyjścia. Dobrze wiedział, że to nie był zwykły wypadek, zwłaszcza iż sprawca tajemniczo rozpłynął się w powietrzu po całym zdarzeniu. Niebieskooki w dalszym ciągu nie rozumiał tego co robił Harry, jednakże podejrzewał, że chłopak miał przeróżne kontakty i znalezienie osoby odpowiedzialnej za całe zdarzenie nie było dla niego trudne. Pragnął jedynie zapytać, dlaczego to właśnie Jasmine, chciał wreszcie móc ruszyć naprzód bez ciągłego zastanawiania się czemu to wszystko się wydarzyło. 

- Nie - odparł cicho Louis. 

- Powiedźmy, że bym ci pomógł i co potem, spotkasz ją/jego, a dalej?

- Zapytam czemu Jasmine. 

- A potem pozwolisz tej osobie odejść? - spytał sarkastycznie. 

- Nie wiem - wyszeptał szatyn spuszczając wzrok. Jeszcze nie wiedział co powinien zrobić po znalezieniu odpowiedniej osoby, nie wybiegał tak daleko w przyszłość aby się nie rozczarować. Na razie był pewien tylko tego, że spyta czemu trafiło na niewinną dziewczynę, a potem wszystko było możliwe, chociaż prawdopodobnie skończyłoby się zadzwonieniem na policję, ale najpierw musiał mieć jakiś dowód. Znalezienie sprawcy wypadku to jedno, a dowodów które by o tym świadczyły to drugie, w zasadzie wątpił aby udało mu się jakiekolwiek znaleźć skoro nawet policja okazała się bezradna. Louis widział, iż jego plan wymagał poprawy, ale to go nie zniechęcało, wręcz przeciwnie tym bardziej chciał się tym zająć. 

- Rozumiem - mruknął - dlaczego przyszedłeś z tym do mnie?

Tomlinson spodziewał się tego pytania, lecz gdy już ono padło nie wiedział czy powinien naprawdę powiedzieć to co podejrzewał z związku z brunetem. Nie chciał w żaden sposób go urazić albo znowu rzucać w niego fałszywymi oskarżeniami, jednak w jakimś stopniu musiał powiedzieć prawdę, w końcu to czego od niego chciał nie było łatwą sprawą. 

- Ze wszystkich osób, które znam - zawahał się na sekundę aby przemyśleć dalszą część swojej wypowiedzi - po prostu uważam, że jedynie ty jesteś w stanie mi pomóc. 

- Ciekawe czemu tak sądzisz? - spytał uśmiechając się nieznacznie. 

- Dobrze wiesz - rzucił. 

- Zdajesz sobie sprawę z tego, że to może być najniebezpieczniejsza i najgłupsza rzecz, którą chcesz zrobić? 

- Dobre podsumowanie. 

- W porządku, pomogę ci - odpowiedział poważnym tonem.

- Naprawdę? 

- Tak - westchnął - mam tylko jeden warunek, robimy to po mojemu.

Nightmare // Larry Stylinsonحيث تعيش القصص. اكتشف الآن