Rozdział 17

895 72 67
                                    


Obudziło go delikatne łaskotanie, otworzył ostrożnie oczy z zamiarem wyrzucenia Aresa ze swojego pokoju, a następnie planował wrócić do dalszego spania. Jego zdziwienie było ogromne gdy zamiast swojego pupila, zobaczył śpiącego Harry'ego, a przede wszystkim jego włosy, które łaskotały go po twarzy. Louis planował powoli odsunąć się od chłopaka, lecz zorientował się, iż było to niemożliwe. Nie miał pojęcia jak to się stało, że znalazł się tak blisko bruneta, że obudził się będąc do niego przytulonym. Biorąc pod uwagę w jakim znaleźli się położeniu to właśnie on był tym, który to zainicjował i nie wiedział jak powinien się z tym czuć. Szatyn zastanawiał się jak uciec z uścisku Harry'ego tak aby go przy tym nie obudzić, wiedział iż mógłby zostać i poczekać aż sam wybudzi się ze snu, lecz biorąc pod uwagę wszystko co się wydarzyło kilka godzin wcześniej nie był pewien czy czy był na to gotowy. 

Ponownie odsunął włosy zielonookiego, które znowu zsunęły mu się na twarz, a następnie ostrożnie wysunął swoją rękę z tej Harry'ego. Styles poruszył się przez co szatyn zamarł, na szczęście po chwili wszystko wróciło do normalności, nie licząc tego iż chłopak jeszcze mocniej go przytulił. Louis przeklął w duchu, już wcześniej próba podniesienia się była trudna, jednak teraz wydawała się niemożliwa. Tomlinson nie spodziewał się tego wszystkiego po brunecie, nie wyglądał na kogoś kto lubiłby przytulać się w nocy albo kiedy indziej, nie licząc tych kilku razy gdy robił to aby go pocieszyć, nie żeby jakoś mu to przeszkadzało, wręcz przeciwnie czuł się bezpiecznie w jego ramionach. 

Leżał nieruchomo przyciśnięty do Harry'ego i analizował swoje możliwości, nie żeby pojawiły się jakieś nowe, bo mógł jedynie zostać na swoim miejscu albo jakoś wstać. Już miał pogodzić ze swoim losem i po prostu poczekać gdy zielonooki zsunął swoją dłoń, tak że znalazł się ona w dole pleców Louisa, jak wcześniej mógł sobie jakoś poradzić, tak teraz przepadł z kretesem, próbował zrzucić jakoś jego rękę, ale oczywiście było to niemożliwe. Szatyn miał wrażenie, iż w pokoju zrobiło się bardziej gorąco, a może tylko to sobie wymyślił. Jego serce tak bardzo przyśpieszyło, wydawało mu się, że serce wyskoczy mu z piersi, aż dziwił się, iż brunet tego nie słyszał. Nie mógł uwierzyć w to jak bardzo Harry na niego działał, uderzenia gorąca, przyśpieszone bicie serca, zastanawiał się czy Styles też tak się czuł będąc z nim, jednak odrobinę w to wątpił. 

Nie był pewien czy przemawiała przez niego niska samoocena czy bardziej fakt, iż zielonooki nie był człowiekiem i prawdę mówiąc mogło to u niego wyglądać trochę inaczej. Wiedział o jego licznych przygodach z innymi ludźmi, lecz wolał o tym nie rozmawiać, więc dalej pozostawał w nieświadomości jeśli chodziło o tę sprawę. Było wiele przeróżnych rzeczy związanych ze śpiącym chłopakiem, o których wcześniej nie myślał, ale prędzej czy później będzie musiał się nad nimi zastanowić. Postanowił zostawić sobie ten jeden poranek takim jakim powinien być, takim jakim pragnął aby był, bez rozmów o czymś czego nie mogli zmienić, przygnębiających rozmyślań oraz prawdopodobnych konsekwencjach związku, który zaczęli.

Louis trochę się ich obawiał, lecz byłby głupi gdyby tego nie robił, nie do końca był świadomy tego co mogłoby ich spotkać gdyby ktoś nieodpowiedni się o nich dowiedział i była to raczej zła rzecz. Wolał mieć jasny obraz sytuacji, mimo iż i tak niczego by nie zmienił, jednak lepiej wiedzieć niż żyć w niewiedzy, oczekując aż cokolwiek się stanie. Nie martwił się o siebie, ale o Harry'ego, nie wybaczyłby sobie gdyby z jego winy coś się przytrafiło, w końcu on był tym, który ,,zmusił'' go do przyznania się do swoich uczuć. 

- Dzień dobry.

Zachrypnięty głos bruneta przywrócił do go rzeczywistości, spojrzał na chłopaka, który uśmiechał się do niego nieśmiało. Niebieskooki miał wrażenie, iż teraz miał poznać zupełnie innego Harry'ego i był tym bardzo podekscytowany. Widział wiele jego oblicz, jednak tym razem miało być zupełnie inaczej, tak jakby wreszcie mógł zobaczyć jego prawdziwą twarz, tę którą nikt inny wcześniej nie widział. Odwzajemnił jego uśmiech, a następnie powrócił do swoich nieudolnych prób odsunięcia się od niego, w końcu teraz mogło mu się udać.

Nightmare // Larry StylinsonWhere stories live. Discover now