Rozdział 14

646 68 28
                                    

Obudziły go promienie słońca wpadające przez okno, jęknął cicho przekręcając się na drugi bok i chowając głowę pod poduszkę. Leżał tak przez kilka minut próbując usnąć, jednak gdy sen nie przychodził postanowił się podnieść. Usiadł na łóżku, a następnie zaczął rozglądać się po pomieszczeniu, które zdecydowanie nie było jego pokojem. Louis potrzebował dobrej chwili aby przypomnieć sobie gdzie się znajdował i najważniejsze czemu tutaj spał. Nie wiedział jak znalazł się akurat w tym pokoju, ponieważ jeśli dobrze pamiętał wszedł do jakiegoś pomieszczenia, ale zdecydowanie nie było ono tym, w którym obecnie siedział. Domyślił się, że Harry musiał go przenieść, wystarczyła tylko wzmianka o brunecie by skupił się na tym czego się o nim dowiedział. W dalszym ciągu było to dla niego dziwne i chyba potrzebował czasu aby do tego przywyknąć.

Nie miał siły aby o tym w tym momencie myśleć, zwłaszcza iż ból głowy zaczął o sobie przypominać. Szatyn jęknął cicho gdy uświadomił sobie, że przez większą część dnia będzie musiał męczyć się z bólem. Rozejrzał się ponownie po pomieszczeniu, pierwszym co rzuciło mu się w oczy była mała szafka przy łóżku, a na niej szklanka wody z tabletkami przeciwbólowymi. Tomlinson rzucił się po swoje chwilowe wybawienie, od razu połknął proszek i wypił wszystko co przygotował mu Styles. Gdy odkładał szklankę na miejsce zauważył złożoną kartkę papieru, wziął ją do ręki, na wierzchu zauważył napisane swoje imię, więc nie było mowy o pomyłce. Rozłożył ją i szybko przeczytał to co było napisane, a nie było tego zbyt dużo, jedynie jedno zdanie ,,Musimy porozmawiać, więc nie próbuj uciekać, H''.

Louis odłożył kartkę na szafkę, a następnie położył się z powrotem i zaczął zastanawiać się co dalej, ale uporczywy ból głowy nie dawał mu spokoju, szczerze wątpił aby tabletki na dłuższą metę mu pomogły, jednak liczył na mały cud. Zamknął oczy i pomału zaczął przypominać sobie wszystkie wydarzenia z nocy, zaskakujące było to, że wystarczyła chwila aby wspomnienia do niego wróciły. Westchnął cicho gdy uświadomił sobie do czego doprowadził w związku z Harrym i ich relacją. Żałował, iż zaczął z nim ten temat, ponieważ naprawdę teraz potrzebował bruneta, a nie miał pojęcia jak powinien spojrzeć mu w oczy. Słowa Stylesa ciągle do niego powracały i sprawiały mu ból, lecz prawdą było, że zielonooki niczego mu nie obiecywał, chwilami może i zachowywał się jakby naprawdę mu zależało, ale najwidoczniej to jednak nic nie znaczyło. Próbował przypomnieć sobie wszystkie momenty, które spędzał z Harrym aby zobaczyć czy naprawdę sobie wymyślił to, że on coś do niego czuł. Wracał wspomnieniami do tych chwil i naprawdę wydawało mu się, iż miał rację, a Styles po prostu nie chciał się przyznać. Zastanawiał się czemu brunet tak bardzo upierał się przy swoim zdaniu i wpadł tylko na dwa rozwiązania, pierwszym było to, że bał się swoich uczuć, a drugim, że po prostu nie chciał się z nim pokazywać, więc próbował go teraz odtrącić zanim sprawy zajdą za daleko.

Było mu smutno, że nie był wystarczający dla zielonookiego, od początku tak podejrzewał, ale i tak łamało mu to serce. Mógł zmienić wygląd, pracować nad swoim charakterem, lecz to i tak byłoby za mało, poza tym wolał aby pokochał go za to jakim był naprawdę, a nie za udawanie kogoś innego. Wpatrywał się w sufit myśląc o wszystkich swoich wadach, tych widocznych na pierwszy rzut oka i tych dobrze ukrytych, sprawiało mu to ból, ale również uświadamiało iż był cholernie nieidealnym i skomplikowanym człowiekiem, poświęcił temu jakieś pół godziny i w zasadzie poczuł się odrobinę lepiej, nawet jeśli nie miało to większego sensu. Podniósł się powoli, a następnie zaczął po sobie sprzątać, niby nie narobił bałaganu, lecz wolał zostawić pokój w takim stanie w jakim prawdopodobnie go zastał zanim się w nim znalazł.

Nie zamierzał słuchać Harry'ego, miał zamiar po prostu wyjść bez żadnego słowa pożegnania i jakoś dostać się do domu. Cicho zamknął za sobą drzwi i ostrożnie skierował się w stronę schodów, a przynajmniej tak mu się wydawało. Rozejrzał się dookoła, lecz jedynym co spotkał na swojej drodze była cisza, udało mu się bez przeszkód dostać na dół. Pomimo swojego zadowolenia z przebytego dotychczas dystansu nie tracił czujności. Zatrzymał się na chwilę aby przysłuchać się otoczeniu, ale nadal wyglądało na to, iż był tutaj sam. Nie czekając na przykre niespodzianki, które mogłyby popsuć jego genialny plan ucieczki ruszył prosto do drzwi. Wyciągnął rękę do klamki i bez zawahania pociągnął za nią, już miał wyjść z tego domu gdy nagle drzwi się zatrzasnęły, a on odskoczył od nich jak poparzony. Odwrócił się szybko i aż cofnął się uderzając plecami w drzwi gdy zauważył Harry'ego, który stał naprzeciwko niego.

Nightmare // Larry StylinsonOnde histórias criam vida. Descubra agora