Rozdział 8

791 77 66
                                    


Dni mijały i nim się obejrzał nadszedł kwiecień, a on w dalszym ciągu tkwił w jednym miejscu i nic nie mógł z tym zrobić. Jego wspólne zadanie z Harrym zostało chwilowo zawieszone z braku dalszych pomysłów oraz poszlak i jak na razie nie wydawało się aby coś miało się w związku z tym zmienić. Styles kilka razy delikatnie napomknął o zakończeniu poszukiwań, jednak szatyn nadal trzymał się nadziei, iż uda im się znaleźć tą osobę. Zdawał sobie sprawę, iż brunet odwalał większą część pracy i mógł mieć tego dosyć, lecz nie zmuszał go do tego, mało tego często powtarzał mu, że może odejść i nie będzie miał mu tego za złe, jednakże chłopak uparcie robił swoje, czyli szukał różnych wskazówek. Przez ostatnie dni sprawdzili kilkanaście różnych tropów, lecz wszystko było jedynie ślepym zaułkiem, Tomlinson zaczynał wierzyć, że osoba, której szukał rozpłynęła się w powietrzu. 

Jego relacje z Harrym w dalszym ciągu pozostawały bez zmian, a może i odrobinę się polepszyły. Niebieskooki dalej nie miał pojęcia czym tak naprawdę kierował się chłopak, jednak podejrzewał, iż wreszcie odkryję tę jego wielką i straszną tajemnicę. Nie bał się tego jakoś bardzo, ponieważ co takiego mógł zrobić brunet aby zmienił o nim swoje zdanie albo zaczął się go bać. W przeciągu kilku miesięcy widział wiele jego twarzy, mimo że były momenty gdy Styles odrobinę go przerażał nawet przez chwilę nie przyszło mu do głowy aby go zostawić i o nim zapomnieć. Uczucia, które do niego żywił w nadal były takie same i nic nie wskazywało na to, iż miałby się ich pozbyć. W dalszym ciągu nie zebrał się na odwagę aby z nim o tym porozmawiać, ale może tak było lepiej, bo po co komplikować już i tak trudne i dziwne relacje jakie ich łączyły. 

Wydawało mu się, że Harry w jakimś stopniu także coś do niego czuł, lecz bronił się przed tym jak mógł. Powinno mu być przykro z tego powodu, lecz nie czuł  złości czy smutku, ponieważ jeśli byli sobie przeznaczeni w końcu będą razem, a jeśli nie to najwidoczniej tak miało być. Louis często zastanawiał się nad tym i sam nie wiedział co byłoby dla niego najlepsze, ponieważ związek z Harrym mógł być zarazem najlepszą i najgorszą rzeczą jaka mogłaby mu się przytrafić. 

Kontakty Louisa z przyjaciółmi wróciły prawie od normalności, w dalszym ciągu nie powiedział im co robił z Harrym, a oni na szczęście przestali pytać. Wydawało mu się, że Victoria w dalszym ciągu coś podejrzewała, lecz jak na razie nie zapytała o to wprost, więc zbytnio się tym nie przejmował. Było mu przykro, iż niektóre sprawy potoczyły się w taki sposób i chcąc nie chcąc skończył okłamując swoich jedynych przyjaciół, jednak nadal był przekonany, że w ten sposób zapewniał im bezpieczeństwo. W pewnym sensie odsunął się trochę od nich, prawdą jest, iż spędzał z nimi więcej czasu, jednak czuł, że to już nie jest to co kiedyś, tak jakby już w tym momencie każde z nich poszło w swoją stronę. Louis podejrzewał, że coś takiego stanie się po zakończeniu szkoły i świadomość, że to już się działo odrobinę go bolała. Widział w tym swoją winę, ale w jakimś stopniu oni także za to odpowiadali, gdy o tym myślał dostrzegał, iż wszystko zaczęło się psuć już jakiś czas temu, jednak nic z tym nie robili. Wydawało mu się, że nie próbowali tego naprawiać, ponieważ każdy z nich był przekonany, iż wszystko naprawi się samo, a ich przyjaźń przetrwa mimo wielu przeszkód. 

Tomlinson nie chciał wychodzić na wrednego, jednakże coraz częściej przyłapywał się na tym, że po prostu nie widział miejsca dla  aktualnych przyjaciół w swojej przyszłości. Oni mieli przeróżne plany, a on jak na razie pragnął jedynie spokoju, potrzebował czasu na uspokojenie zszarganych nerwów, a w tym celu planował zrobić sobie roczną przerwę aby sobie wszystko przemyśleć. Zdawał sobie sprawę, że musiał poinformować o tym mamę, lecz zbytnio nie obawiał się tej rozmowy, wiedział iż kobieta to zrozumie i nie będzie miała z tym problemu. W tym momencie nie miał jedynie kłopotów z mamą i siostrą, mało tego ich relacje były jeszcze lepsze o ile to możliwe, chłopak cieszył się z tego, ponieważ było to dla niego bardzo ważne. Jedne przyjaźnie mogły się kończyć, mogły pojawiać się kolejne, jednak rodzina była tym co miał zawsze i za nic nie chciał jej stracić. 

Nightmare // Larry StylinsonWhere stories live. Discover now