Rozdział 21

658 60 76
                                    

Harry

Sierpień

Był wściekły na wszystkich, którzy postawili go w takiej sytuacji, na Louisa, że ponownie zrzucił na niego całą winę, a przede wszystkim na siebie. Prawdą było co powiedział chłopakowi, nie mógł wyjawić mu tej tajemnicy z przeróżnych powodów i gdyby tylko przez chwilę się nad tym zastanowił sam by zrozumiał. Może i nie był im niczego winny, nie łączyły ich żadne relacje, lecz to nie oznaczało, iż mógł rozpowiadać na prawo i lewo ich sekrety, nawet jeśli dotyczyły one kogoś o kogo się troszczył. Istniał jeszcze jeden powód, dla którego to ukrywał, nie chciał jeszcze bardziej ranić szatyna, widział jak bardzo był do nich przywiązany, słyszał co zawsze mówił o rodzinie, a on nie mógł mu tego od tak odebrać, ale oczywiście stało się inaczej i teraz musiał płacić za błędy.

Żałował, że tamtego dnia udał się do ich domu i pozwolił aby ta rozmowa się odbyła, bo może gdyby byli ostrożniejsi wszystko potoczyłoby się inaczej, a on nie czułby poczucia winy. Miał przeróżne plany dotyczące niebieskookiego i tego całego bałaganu, niektóre były lepsze inne zdecydowanie gorsze jednak nie spodziewał się, iż jedno niefortunne zdarzenie wszystko przekreśli. Od tamtego zdarzenia minęło kilka tygodni i nikt z nich nie miał żadnych wieści od Louisa, nie licząc krótkiej wiadomości od Victorii, że nic mu nie jest i potrzebuje czasu aby przemyśleć całą sytuację. Harry był odrobinę zawiedziony jego postawą, a przede wszystkim tym, że prawie zawsze gdy coś go przerastało uciekał. Rozumiał, iż musiał to być dla niego szok, bo nie dość, że nadal przeżywał porwanie, a zaraz dowiedział się tej smutnej prawdy o sobie, ale to nie tłumaczyło ucieczki. W dalszym ciągu mógł być w niebezpieczeństwie, a nikt z nich nie mógł niczego zrobić, bo ponownie w żaden sposób nie można było go znaleźć.

Od kilku dni bezskutecznie próbował wymyślić jakieś rozwiązanie tej sytuacji, lecz nic nie przychodziło mu do głowy. Potrzebował przynajmniej przez chwilę porozmawiać z szatynem, nie żeby mu cokolwiek tłumaczyć, pragnął jedynie aby zrozumiał jego stanowisko w tym całym szaleństwie. Wiele razy powtarzał, iż był niezależny od nikogo i taka była prawda, jednak trzymał się pewnych zasad, których nie łamał. Wiedział sporo o ludziach oraz innych istotach, wiedział wiele o osobach z którymi pracował, z którymi go coś łączyło, lecz to nie oznaczało, iż miał prawo zdradzać ich sekrety. Zbierał różne informacje tak na wszelki wypadek, było to dla niego pewnego rodzaju zabezpieczenie, ale zwykle tego nie wykorzystywał, bo nie musiał, przeważnie wystarczyły jego umiejętności.

Brunet sądził, że udało mu się zdystansować od tej sytuacji, a przede wszystkim od Louisa, jednak czasami wydawało mu się, iż było jeszcze gorzej. Świadomość, iż nie miał pojęcia co się działo z chłopakiem była nie do zniesienia i powoli go wykańczała, jednak starał się ukrywać swój kiepski stan. Zachowywał się w miarę normalnie, a przynajmniej tak myślał z jakiegoś powodu jeszcze nikt nie poruszył z nim tego tematu i był im za to odrobinę wdzięczny. Mógł udawać, że dał sobie spokój z szatynem, udawać że tych kilka miesięcy nie istniało, ale gdyby zaczął o tym mówić cała ta bańka, w której się zamknął po prostu by pękła. Ignorował wszelkie wzmianki o niebieskookim oraz wszystko co mu go przypominało, lecz na koniec dnia i tak pojawiał się w jego myślach. Mógł wyrzucić Louisa ze swojego życia, a przynajmniej udawać, że tak zrobił, ale to nie działało jeśli chodziło o jego umysł oraz serce. Przybrał maskę drania, którego nic nie obchodziło, wrócił do swojej złej wersji, jednak nadal nie potrafił pozbyć się swoich uczuć, co było dość przygnębiające i jak wcześniej zbytnio mu to nie przeszkadzało, tak teraz nie umiał sobie z nimi poradzić. Próbował robić to co zawsze gdy czuł się źle, a mianowicie zajmował się swoimi obowiązkami, lecz tym razem nie pomagało.

Jakiś czas temu wyniósł się ze Springfield, ale nawet to nie poprawiło jego samopoczucia, przeniósł się samotnie do Londynu, bo wydawało mu się, iż tak będzie najwygodniej. Dalej spotykał się z przyjaciółmi, którzy znowu chcieli z nim zamieszkać, lecz na szczęście udało mu się wybić im ten pomysł z głowy. Zdawał sobie sprawę, iż ich obecność byłaby czymś pomocnym, jednak na razie chciał być sam aby zastanowić się nad sobą i nad tym co następnie powinien zrobić, a niestety prędzej czy później musiał zająć się pewnymi sprawami, których za wszelką cenę unikał. Trzymał się wyrobionego planu, ale chwilami potrzebował czegoś co dostatecznie zajmie jego myśli od wszystkich i wszystkiego.

Nightmare // Larry StylinsonWhere stories live. Discover now