Rozdział 12

732 66 24
                                    


Przez większą część soboty nie wychodził ze swojego pokoju, a gdy już to zrobił najpierw upewnił się, że jego mamy nie było w pobliżu. Louis zdawał sobie sprawę z tego jak głupio się zachowywał, jednak jeszcze nie mógł poradzić sobie z tym czego się dowiedział. Chciał aby rodzicielka była szczęśliwa, prawdą było iż zasługiwała aby poznać kogoś i się zakochać, ale nie spodziewał się, że tą osobą prawdopodobnie będzie jego nauczyciel. Czuł się źle z tym wszystkim, lecz najgorzej było gdy rozmyślał nad tym, ponieważ jego umysł podsuwał mu różne opcje tego jak to może się skończyć i żadna z nich mu nie pasowała. Najchętniej poszedłby do kobiety i prosto z mostu zapytał o Ashena, ale nie miał odwagi, ponieważ jeśli dowiedziałby się, że naprawdę się spotykają to byłby dla niego gwóźdź do trumny i niewątpliwie musiałby się jakoś z tym pogodzić, a przynajmniej spróbować, a tak mógł tylko domyślać się prawdy i udawać, iż nic takiego się nie działo. Może i był śmieszny ze swoim nastawieniem do całej tej sprawy, jednak nic nie mógł na to poradzić. Zdawał sobie sprawę, że jakby na to nie patrzeć nie było to jego sprawą i nie miał prawa się wtrącać, w końcu sam był wściekły gdy mówiła mu o tym aby przestał widywać się z Harrym. 

Jedynym plusem tego wszystkiego było to, iż niedługo miał zamiar wyprowadzić się z domu, więc gdyby sytuacja uległa zmianie i postanowili przestać się ukrywać on niczego by nie widział. Oczywistym było, iż będzie tęsknił za mamą, siostrą, lecz naprawdę musiał zrobić to dla siebie i udowodnić, że jest w stanie poradzić sobie sam. Podejrzewał jak to wszystko prawdopodobnie się skończy, ale musiał przynajmniej spróbować, bo gdyby tego nie zrobił później z pewnością by tego żałował. Gdy o tym myślał uświadomił sobie, że powinien zacząć szukać jakiejś pracy i mieszkania do wynajęcia, jednak odkładał to tak bardzo jak mógł, lecz już dłużej nie mógł tego robić.

Koniec szkoły zbliżał się coraz bliżej, ale nim to nastąpi najpierw czekały go egzaminy i przedstawienie. Nie mógł doczekać się tego drugiego, ponieważ ciężko pracował, a poza tym to była ostatnia sztuka, w której wystąpi i chciał znowu pokazać na co go stać. Louis sam nie wiedział jak to się stało, że zamiast Makbeta skończyli ze współczesną wersją Pięknej i Bestii, jednak głośno tego nie komentował. W pewnym sensie mógł zrozumieć zmianę zdania nauczycielki, nie chciał być wredny, ale w jego ocenie nie wszyscy poradziliby sobie z Makbetem, poza tym lepiej wystawić coś gdzie każdy dobrze wypadał niż wysłuchiwać później pretensji, że sztuka była zbyt trudna i nie mogli tego udźwignąć. 

Tomlinson nie mógł dłużej udawać, iż nie miał niczego do zrobienia, niechętnie zostawił laptopa oraz swoje jakże wspaniałe przemyślenia i wreszcie zwlekł się z łóżka. Nie chciało mu się odrabiać lekcji, ale skoro nie mógł liczyć na żaden cud, zabrał się za coś co było najłatwiejsze. Minęła jakaś godzina, a szatyn dopiero kończył rysunek na zajęcia artystyczne, miał szczęście że nie było narzuconego tematu i mógł zrobić co chciał, oczywiście pewne granice nadal obowiązywały, lecz to nie było problemem. Odłożył na bok ołówek i zaczął zastanawiać się czego jeszcze brakowało jego wizji. Wydawało mu się, iż wszystko było odpowiednio dopasowane i z niczym nie przesadził, lecz to była tylko jego opinia. Nie myśląc nad tym dłużej wsadził rysunek do swojej teczki i zajął się pozostałymi lekcjami, nie miał pojęcia skąd wziął się taki stos nieodrobionych zadań, sądził że prawie wszystkim zajmował się na bieżąco, jednak pomylił się i to bardzo.

Siedział nad kolejnymi niezrozumiałymi dla niego przykładami gdy do jego pokoju wpadła jak burza Ruby. Louis był odrobinę zdziwiony zachowaniem siostry, aż w pierwszym odruchu nie wiedział jak powinien się zachować. Blondynka nie czekając na jego zaproszenie rozsiadła się wygodnie na łóżku i zaczęła mu się badawczo przyglądać, szatyn był coraz bardziej zaniepokojony tym co działo się z dziewczyną. Wydawało mu się, że dzisiaj również nigdzie nie wychodziła, więc nie miał pojęcia co mogło wytrącić ją aż tak bardzo z równowagi. Odkręcił się w jej stronę i czekał aż zacznie mówić, znał ją na tyle dobrze i wiedział, iż musiał po prostu cierpliwie czekać na jej ruch, ponieważ jeśli zacząłby się dopytywać o to co się wydarzyło niczego by z niej nie wyciągnął. 

Nightmare // Larry StylinsonWhere stories live. Discover now