Epilog

948 64 109
                                    


Kilkadziesiąt lat później


Harry

Siedział na dachu pewnego budynku i wpatrywał się w miejsce gdzie wszystko się zaczęło. Wiele rzeczy uległo poważnej zmianie, lecz w dalszym ciągu mógł użyć wyobraźni oraz swoich wspomnień aby po raz kolejny udać się w podróż do swojej przeszłości. Myślał o tym co działo się przez te wszystkie lata, a zwłaszcza jak bardzo cała historia go zmieniła. Dzięki temu stał się inną osobą, a przynajmniej tak twierdzili ci, którzy z nim przebywali, bo jeśli chodziło o resztę, nadal był tym samym wzbudzającym strach Harrym. Sam zauważył, iż coś się w nim zmieniło, jednak według niego było to coś dobrego, więc się tym nie martwił, czasami chciał aby Louis, którego poznał w tym mieście go teraz zobaczył, bo z pewnością byłby z niego dumny. To co robił w większości wiązało się z szatynem i próbą udowodnienia, iż nawet po takim ciosie, nadal mógł być kimś lepszym. Każdego dnia starał się coraz bardziej i mimo, że niekiedy po prostu mu nie wychodziło, nie poddawał się, ponieważ wiedział, iż niebieskooki by tego nie chciał. Może było to głupie, może zbyt wiele czasu spędzał na rozpamiętywaniu przeszłości, ale właśnie coś takiego mu pomagało, nie mówiąc już o tym, że robił to również w innym, dość ważnym dla niego celu.

- Jak się czujesz?

Nie musiał się odwracać, żeby wiedzieć kto postanowił nie spełnić jego jedynej prośby, Styles nawet nie był zaskoczony ani zły, bo gdyby znalazł się na miejscu czarnowłosego, również nie zostawiłby go samego w takiej sytuacji. Uśmiechnął się sam do siebie, podczas tych wszystkich lat jego przyjaźń z Theo stała się jeszcze bardziej silniejsza, nawet pomimo wielu nieporozumień oraz ich różnych charakterów. Przyjaciel pomógł mu tak jak nikt inny, po tej całej sprawie z Louisem, w tamtym czasie było z nim naprawdę źle i jedynie upór mężczyzny, sprawił iż całkowicie się nie stoczył. Pamiętał, że wtedy nie był zbyt dobrym towarzyszem i najprawdopodobniej swoim zachowaniem ranił wszystkich dookoła siebie, ale pomimo tego nadal w jego życiu były te dwie osoby, które trzymały się z nim od dłuższego czasu. Był szczęściarzem mając w swoim życiu dwójkę tak wspaniałych przyjaciół, lecz nawet oni nie byli w stanie sprawić by zapomniał. Starał się żyć tak jakby nic się nie stało, prawdę mówiąc miał jeszcze więcej obowiązków, które przynajmniej na chwilę zaprzątały jego umysł, ale zawsze w najmniej oczekiwanym momencie wspomnienia wracały, a on nieustannie z nimi walczył.

- A jak myślisz? - zapytał brunet, chociaż tak naprawdę nie oczekiwał odpowiedzi.

- Powiedziałbym, że z czasem będzie lepiej, ale minęło już tyle lat, a ty nadal nie zapomniałeś - odparł Theo.

- I nie zapomnę, nie ważne ile czasu minie, zawsze będę o nim pamiętał.

To co powiedział było prawdą, pomimo że jego człowieczy Louis od dawna nie żył, nadal istniał w jego umyśle oraz sercu. Nie ważne jak bardzo się starał, nie potrafił od tak przejść nad tym co spotkało niebieskookiego do porządku dziennego. To wszystko co się wydarzyło poniekąd było jego winą, od samego początku sprawiał tylko problemy szatynowi, aż na samym końcu historia potoczyła się tak, a nie inaczej. Jakiś czas temu w jakiś dziwny sposób jego utracone wspomnienia powróciły i sam przekonał się o tym co tak naprawdę łączyło go z prawdziwym Louisem. Harry musiał przyznać, że tak naprawdę wątpił w słowa Tomlinsona, ale okazały się one prawdą, nie za bardzo wiedział jak powinien się z tym czuć, bo jakby na to nie patrzeć zbyt wiele ich dzieliło, a pomimo tego tak dobrze się dogadywali. Zdawał sobie sprawę z tego, iż złamał wiele przeróżnych reguł i poniekąd nadal to robił, jednak gdyby miał wybór, postąpiłby tak samo, mimo że nie powinien.

Nightmare // Larry StylinsonWhere stories live. Discover now