Rozdział 19 część I

681 63 24
                                    


Siedział przywiązany do krzesła, już kilka godzin temu zaprzestał prób uwolnienia się, ponieważ robił sobie tylko i wyłącznie krzywdę, a poza tym tracił siły. Gdy zostawał sam i gdy nie zawiązywali mu oczu starał się zapamiętać wszystkie szczegóły pomieszczenia, w którym się znajdował aby później w odpowiedniej chwili to wykorzystać. Wydawało mu się, że przebywał w jakiejś piwnicy albo jakimś równie zaciemnionym miejscu, do którego nie wpadało światło słoneczne. Oprócz swoich spostrzeżeń odnośnie miejsca, w którym go trzymali, wiedział jeszcze o tym, że zupełnie niczego tutaj nie było, nie licząc jego, krzesła oraz dziwnych przedmiotów na ścianie. Czasami gdy zostawiali mu zapalone światło spoglądał z niepokojem na te rzeczy, naprawdę nie wiedział do czego one służyły i nie chciał tego wiedzieć, wystarczały mu podejrzenia, które sprawiały, iż robiło mu się słabo.

Louis stracił rachubę odnośnie tego ile czasu tutaj przebywał, mogło to być kilkanaście godzin, ale równie dobrze kilkanaście dni. Jak na razie nikt nie wyjaśnił mu, dlaczego po raz kolejny został porwany i czego tym razem od niego chcieli. Tylko raz o to zapytał i nadal czuł uderzenie niepozornego bruneta, więc na razie postanowił odpuścić sobie pytania o cokolwiek. Nie był pewien o co tym razem mogło chodzić, jednak wydawało mu się, że tym razem za tym wszystkim stała zupełnie inna osoba, bo jak wtedy traktowano go dość dobrze, tak teraz raczej im na tym nie zależało, mało tego wydawało mu się, iż chcieli zrobić mu krzywdę, ale na razie się powstrzymywali.

Szatyn starał się nie poddawać i po prostu wytrzymać do momentu, aż ktoś go znajdzie i odstawi do domu. Wiedział, że gdy wreszcie Harry się o tym dowie, o ile się dowie, zrobi wszystko aby go znaleźć, a to było dla niego dość sporym pocieszeniem. Dziwiło go to, iż mimo wielu zapewnień Stylesa o tym, że ktoś zawsze przy nim będzie aby nie dopuścić właśnie do takiej sytuacji i tak komuś udało się to zrobić. Nie obwiniał nikogo, ponieważ nie musieli siedzieć przy nim cały czas, po prostu był ciekaw, poza tym z tego co wywnioskował tylko kilka osób wiedziało o wyjeździe bruneta. Przyszło mu do głowy, że właśnie któraś z osób, którym ufał Harry wszystko zaplanowała, jednak po chwili stwierdził, iż byłoby to bezsensu. Widział jak bardzo zielonookim im ufał, więc raczej nie zdradziliby jego zaufania, poza tym nic dobrego by im z tego nie przyszło. Gdy odrzucił wszystkie inne opcje pozostawała mu tylko jedna, a mianowicie osoba, która polowała na niego od początku wreszcie osiągnęła swój cel, a teraz mogła zrobić z nim co chciała. Podejrzewał również, że może nawet nie chodziło tyle o niego samego, a o dostanie się do Stylesa i manipulowanie nim, a jak najlepiej to zrobić jeśli nie porwać kogoś przy kim kręcił się w ostatnich miesiącach.

Po raz kolejny zaczął żałować pewnych rzeczy, których w żaden sposób nie mógł zmienić. Wiedział, iż prędzej czy później pojawią się jakiekolwiek komplikacje, jednak naprawdę nie sądził, że skończy przywiązany do krzesła w jakimś obskurnym pomieszczeniu. Powoli zaczynał wpadać w panikę, a było to ostatnie czego w tym momencie potrzebował, próbował się uspokoić i myśleć o jakiś przyjemnych rzeczach. Miał ochotę płakać, krzyczeć, lecz wiedział iż niczego tym nie zdziała, a jedynie opadnie z sił przez co jego porywacze będą mogli to wykorzystać na swoją korzyść. Podejrzewał, że nawet gdyby był w pełni sił nie dałby sobie z nimi rady, ale mógł przynajmniej zachować resztki honoru i poudawać, iż nie jest tak cholernie przerażony.

Usłyszał kilka głosów, które prawdopodobnie dochodziły zza ściany, miał tylko nadzieje, że ktoś tylko tamtędy przechodził. Jego nadzieje zostały zniszczone przez odgłos otwieranych drzwi, wydawało mu się, iż ta wizyta będzie miała zupełnie inny charakter niż te wcześniejsze. Na samym początku gdy się ocknął, poinformowano go o porwaniu i o tym aby nie robił głupot, bo nic mu się nie stanie, w co oczywiście nie wierzył, lecz im tego nie powiedział, a tak co jakiś czas przysyłali do niego kogoś z jedzeniem i pewnego bruneta, który łaskawie prowadzał go do łazienki oraz obserwował aby nie robił niczego głupiego. Już sam nie wiedział co powinien o tym wszystkim myśleć, bo wydawało mu się, iż porywacze nie robili takich rzeczy, ale równie dobrze u innych istot mogło tak to wyglądać. Nie miał wątpliwości odnośnie tego, że za jego porwaniem stały demony, a przynajmniej wnioskował tak po czarnych oczach dziewczyny, która przynosiła mu posiłki, chociaż równie dobrze mógł się mylić.

Nightmare // Larry StylinsonWhere stories live. Discover now