Rozdział 20

651 59 66
                                    


Miał zamiar spędzić cały dzień w pokoju nic nie robiąc, nie miał ochoty na rozmowę z Harrym ani z nikim innym i naprawdę miał nadzieję, że to uszanują. Nie wiedział jak po tym wszystkim co się stało powinien się zachowywać, zbyt wiele się wydarzyło aby mógł zapomnieć i wrócić do normalności. Zdawał sobie sprawę z tego, iż potrzebował pomocy, jednak nie potrafił się zmusić by kogokolwiek o nią poprosić. Najchętniej wróciłby do domu i tam próbował dojść do siebie albo wyjechał gdzieś daleko i zaczął z czystym kontem. W dalszym ciągu nie potrafił przyjąć do wiadomości tego co stało się ze Scottem, a jeszcze gorsza była świadomość, iż naprawdę była to jego wina. Zastanawiał się czy ktokolwiek znalazł jego ciało, w końcu chłopak zasługiwał na coś lepszego niż porzucenie i zapomnienie. Mógłby spytać o to Stylesa, ale nadal był na niego zły i już sam nie wiedział za co bardziej, za to że pozwolił aby to wszystko miało miejsce, za tak długie zwlekanie z odnalezieniem go czy może za to, iż ktoś z kim był powiązany, przez dłuższy czas udawał jego psychologa. Starał się o tym nie myśleć, bo w przeciwnym wypadku zrobiłby albo powiedział coś czego później z pewnością by żałował, ale i tak prędzej czy później musieli o tym pomówić. W tym momencie była to ostatnia rzecz jakiej pragnął, jednak może później sam będzie w stanie zacząć ten temat.

Westchnął cicho przekręcając się na bok, dopiero teraz zauważył, iż pokój w którym się znajdował był zupełnie inny niż ten w którym na początku się znalazł. Usiadł powoli na łóżku, zaczął rozglądać się po pomieszczeniu szukając czegoś znajomego, jednak niczego takiego nie dostrzegał. Niby wszystko wyglądało dość zwyczajnie, ale zbyt wiele rzeczy się nie zgadzało zaczynając od rozmieszczenia mebli, nie wspominając o tym, że były one inne, a kończąc na kolorze ścian. Louis przez chwilę się nad tym zastanawiał i doszedł do wniosku, że ktoś przeniósł go do innego pomieszczenia gdy już usnął, chyba że Harry zrobił remont, a on nawet tego nie zauważył, odrzucił drugą opcję, więc pozostawało tylko jedno wyjaśnienie.

Zastanawiał się czy zielonooki później przy nim siedział, bardzo dobrze wiedział jaki był brunet, więc było to możliwe, zwłaszcza po tym jak wyrzucił go z pokoju. Już kilka minut po tym żałował, iż kazał mu się wyjść, ale niczego z tym nie zrobił. Każdego dnia w zamknięciu modlił się aby szybko go znalazł i wyciągnął z tego okropnego miejsca, a gdy już to się stało, po prostu go od siebie odtrącił. Wiedział, że poniekąd zrobił to dla swojej wygody i uniknięcia jakichkolwiek pytań, lecz i tak tęsknił za jego bliskością, poza tym potrzebował go aby mieć pewność, iż jest już bezpieczny. Chciał by brunet powiedział mu, że nic takiego nie będzie miało już miejsca, a on nie musiał się o nic martwić, podejrzewał że i tak nie uwierzyłby w jego słowa, ale i tak pragnął je usłyszeć. Mógłby wyjść stąd i po prostu go poszukać, jednak nie czuł się na to gotowy, wolałby aby to właśnie chłopak do niego przyszedł i po prostu z nim posiedział.

Spędził kilkanaście minut siedząc na łóżku i myśląc o tym co powinien zrobić by nie pogrążyć się jeszcze bardziej w swoim smutku i cierpieniu. Przydałoby mu się coś co by go rozproszyło albo jakieś zajęcie, na którym skupiłby całą swoją uwagę. Planował zostać w tym pokoju, ale teraz widział, iż gdyby to zrobił jedynie pogorszyłby swój i tak kiepski stan. Chciałby wrócić na chwilę do domu by zabrać jakieś swoje rzeczy, jednak nie był głupi i zdawał sobie sprawę, że taka opcja nie wchodziła w grę. Z tego wszystkiego jedyną dobrą rzeczą było to, że ktoś zadbał o wymyślenie jakiś historyjki odnośnie jego zniknięcia, bo przynajmniej teraz nie musiał się tym martwić. Był ciekaw kto z nich był na tyle rozgarnięty aby wymyślić taką historię, powinien chyba podziękować tej osobie jak już zdobędzie potrzebne informacje.

Niechętnie podniósł się z łóżka, nie rozglądał się już po pomieszczeniu, zamiast tego opuścił pokój w celu znalezienia czegoś do jedzenia. Zamknął za sobą drzwi, odwrócił się i przeżył niemały szok. Znajdował się w zupełnie innym miejscu niż kilka godzin wcześniej, zmianę pokoju mógłby jeszcze jakoś wytłumaczyć, ale nie to co właśnie widział. Powoli zaczynał wpadać w panikę, bo co jeśli znowu został porwany, lecz jakimś cudem tego nie zauważył. Przeklinał w duchu siebie za to, iż nie miał przy sobie niczego do obrony, mógłby wrócić do środka i czegoś poszukać, ale z tego co widział nie było tam niczego przydatnego. Stał przed drzwiami zastanawiając się jaki powinien być jego następny ruch, miał kilka możliwości i jeśli chciał być ze sobą szczery żadna z nich mu nie odpowiadała. Przemyślał wszystko jeszcze raz i postanowił poszukać kogoś aby wyjaśnił mu o co chodziło. Zrobił kilka kroków do przodu gdy usłyszał głos za swoimi plecami.

Nightmare // Larry StylinsonNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ